12 mln klientów w Turcji to nieźle jak na ten rok. Lato 2021 będzie walką o przetrwanie

Alpaslan Ünsal, współwłaściciel Mahzen hotels
Alpaslan Ünsal, współwłaściciel Mahzen hotels / fot. archiwum prywatne

Jesień to nadal dobry moment, by wybrać się do Turcji – dla krajów europejskich nie wprowadzono kwarantanny ani obowiązkowych testów PCR. „Przestrzegamy procedur sanitarnych i to się sprawdza. Mijający rok przyniósł 70 proc. spadku, ale mogło być gorzej. Wiosną musi nastąpić odbicie się w turystyce” – mówi w rozmowie z redakcją WaszaTurystyka.pl Alpaslan Ünsal, współwłaściciel Mahzen hotels.

Marzena Markowska: Jak wygląda sytuacja w Turcji po zakończeniu wakacji? Kraje europejskie borykają się z drugą falą epidemii, część z nich zamknęła hotele i granice. Czy Turcja korzysta na tej sytuacji jako kierunek podróży?

Alpaslan Ünsal: Już w momencie, gdy pojawiły się pierwsze informacje o rozprzestrzenianiu się wirusa SARS-COV2, rząd turecki podjął odpowiednie kroki. Pamiętam, że już wtedy, gdy epicentrum epidemii było jeszcze w mieście Wuhan przyleciałem do Turcji z Polski, a na lotnisku wprowadzone były nowe procedury, m.in. zamontowano kamery termowizyjne. W całym kraju wdrożono bardzo dobry system dbałości o procedury sanitarne, które są rzeczywiście wszędzie egzekwowane. Na przykład w usługach noclegowych – jeśli prowadzisz obiekt, który ma więcej niż 30 pokoi, musisz uzyskać certyfikat bezpieczeństwa sanitarnego, by prowadzić działalność.

Po wprowadzeniu tych procedur sam z ciekawości sprawdziłem, jak system działa w praktyce. Odwiedziłem kilka obiektów i stwierdziłem, że procedury są przestrzegane. Słyszałem nawet skargi klientów, którzy uważali, że są one zbyt rygorystycznie egzekwowane i uciążliwe. Maski naprawdę obowiązują wszędzie, temperatura mierzona jest za każdym razem każdemu klientowi wchodzącemu do hotelu czy do restauracji. Ale to przełożyło się na bezpieczeństwo, a co za tym idzie – na zadowolenie z pobytu. Na forach internetowych Turcja jest chwalona jako kierunek, który można wybrać bez obaw. W ciągu tych dziewięciu miesięcy epidemii szczególnie chwalono utrzymywanie czystości w hotelach i sposób podawania posiłków.

MM: A jak wygląda podsumowanie mijającego roku jeśli chodzi o przyjazdy do Turcji?

AÜ: W ujęciu całorocznym do września Turcja zanotowała spadek liczby turystów o ok. 70 proc. Pod koniec wakacji – w sierpniu i wrześniu – turyści zaczęli dopisywać. Hotele, które uzyskały certyfikat bezpieczeństwa w zdecydowanej większości wznowiły działalność, zamknięte pozostały tylko te, które nie zdążyły się przygotować do nowych wytycznych. Ruch turystyczny nie zamarł, a część samolotów czarterowych wypełnia się w całości. Nie bez znaczenia jest fakt, że w Turcji system opieki zdrowotnej działa dobrze i że są wolne miejsca w szpitalach. Klienci czują się więc bezpiecznie.

MM: Kto podróżował w tym roku do Turcji i na jakich zasadach?

AÜ: Rosja, Anglia, Ukraina, Bułgaria i Niemcy – to pięć największych rynków przyjazdowych do Turcji w tym sezonie. Od turystów nie żądamy okazywania wyników testów PCR. Niektóre kraje, takie jak Niemcy, wymagają, aby test robili podróżni wracający z wakacji w Turcji. Punkty działają i są zlokalizowane nieopodal ośrodków wakacyjnych, więc można bez problemu przetestować się przed powrotem do kraju. W sumie do września Turcję odwiedziło 12 mln turystów, co jak na tak fatalny rok nie jest złym wynikiem. Wszystkiego musieliśmy nauczyć się od nowa i uważam, że jako kraj poradziliśmy z tym sobie nieźle. Jeśli nic się nie zmieni, pewnie do końca roku odwiedzi nas 15 mln przyjezdnych.

MM: A jak wygląda sytuacja, jeśli chodzi o turystów z Polski?

AÜ: Loty nadal się odbywają, niestety w szczycie sezonu odradzający się popyt został stłamszony przez medialne wypowiedzi polskich polityków, zapowiadających możliwość ponownego wprowadzenia kwarantanny dla powracających do Polski. Wpłynęło to na pogorszenie sytuacji na tyle, że jako Corendon zmuszeni byliśmy do anulowania połączeń z Polski.

MM: Które rejony turystyczne były najbardziej popularne?

AÜ: Turyści najczęściej wybierali Antalyę. Zaletą tamtejszej bazy hotelowej jest duża powierzchnia obiektów i terenów, na których się znajdują. W czasie epidemii hotelarze nie mogą przekraczać 60 proc. obłożenia w obiekcie, więc dużą przewagę miały większe obiekty – te mogły przyjąć więcej klientów. Goście zresztą czuli się bezpieczniej w bardziej rozległych przestrzeniach, które zapewniają im możliwość odizolowania się i nienarażania na zbyt bliski kontakt z innymi.

MM: Jak wygląda sytuacja na rynku hotelowym w Antalyi?

AÜ: Większość nadal działa, nie słyszałem o znaczących bankructwach. Firmy skorzystały z pomocy rządowej oraz dostępnych linii kredytowych i przetrwały czas lockdownu. Nie słyszałem też o przejęciach przez inny kapitał. Jednak, jeśli sytuacja będzie się przeciągała, cały światowy rynek turystyczny czeka zapaść. Jeśli nadchodzący sezon letni nie będzie lepszy, wszyscy poniosą ogromne straty.

Bardzo ważne są płynące m.in. z Niemiec doniesienia o wynalezieniu skutecznej szczepionki na koronawirusa. Uważam, że turystyka zacznie się szybko odradzać, a sezon zacznie się w maju. Sądzę, że powinniśmy być przygotowani na scenariusz, w którym potrzebna będzie pełna dostępność miejsc w hotelach. Mam duże nadzieje związane z kolejnym sezonem, wiosną spodziewam się kompletu rezerwacji.

MM: Szczepionka działa, ale nikt nie wie, jak długo będzie chroniła przed zarażeniem. Prawdopodobnie trzeba będzie ją stosować co roku.

AÜ: Nawet jeśli tak, to nadal jest to optymistyczna wiadomość i w Turcji jesteśmy w związku z tym pełni optymizmu. Sądzę też, że sporo się w tym roku nauczyliśmy i że to zaprocentuje w przyszłości.

MM: W Polsce zaczął się najbardziej ponury okres, jeśli chodzi o warunki pogodowe, szaleje też epidemia. Jest ciemno, zimno, a wiele osób przestało się czuć w naszym kraju bezpiecznie z uwagi na zapaść służby zdrowia. Do tego szkoły i wiele firm wznowiło tryb pracy zdalnej. Wydaje się, że to dobry czas na podróż w ciepłe, słoneczne miejsce. Czy obserwujecie większe zainteresowanie podróżami do Turcji?

AÜ: Część hoteli na pewno zamknie się na zimę, inne – na przykład nasza wioska oraz niektóre obiekty w okolicy Side – pozostaną otwarte, nawet jeśli obłożenie będzie niskie. Ale na przykład hotele nastawione na pasjonatów golfa są wypełnione. Jeśli połączenia lotnicze będą nadal dostępne, ci turyści będą przyjeżdżali. Oprócz Polaków nadal przylatują Rosjanie, Bułgarzy, Niemcy i Ukraińcy. Ceny są atrakcyjne, więc jest to bardzo dobry moment na podróż.

Ludzie bardzo chętnie wybierają też butikowe, kameralne obiekty, w których mogą np. wynająć domek rodzinny czy willę. Mamy też spory ruch krajowy – Turcy przyejżdżają całymi rodzinami, by np. w hotelu odbyć zalecaną kwarantannę. Wiedza, że jest czysto, bezpiecznie, że nie muszą kontaktować się z nikim, mają zapewnione wyżywienie i prywatny teren na świeżym powietrzu. Wystarczy dobre łącze internetowe i można w komfortowych warunkach łączyć wypoczynek z pracą zdalną. Widzimy ten trend w naszej sieci Mahzen Hotels.

W Mahzen mamy wystarczającą liczbę klientów, by mieć powody do zadowolenia. Oczywiście nie jest to pełne obłożenie, ale osiągamy dozwolone 60 proc. Głównie to turyści krajowi, ale przyjeżdżają też zagraniczni. Swoją drogą, rozpoczęliśmy nową inwestycję w glamping – kupiliśmy już piękny, zalesiony teren nad morzem i rozpoczęliśmy prace budowlane.

MM: Na polskim rynku część firm stosuje politykę dumpingową. Czy to uderza w tureckich hotelarzy?

AÜ: Gdy widzę ceny proponowane przez niektórych dużych touroperatorów, przecieram oczy ze zdumienia. Wiem, ile kosztuje przelot, transfer, wiem też, jakie ceny oferują lokalni hotelarze. Najniższe ceny proponowane przez niektóre firmy są poniżej kosztów. Tureccy usługodawcy nie dali aż takich zniżek, sprawdziłem to u źródła. Sądzę więc, że ci touroperatorzy dokładają do interesu. W jakim celu? Ciężko powiedzieć, być może liczą na wyniszczenie konkurencji. Uważam, że to nie fair wobec średnich i małych firm – a z takimi przede wszystkim pracuję jako Corendon. Na takiej polityce, zaniżającej ceny i prowadzącej tylko do wyniszczenia, nikt nie wygra.

MM: Co z połączeniami Corendona z Polski do Turcji?

AÜ: Najprawdopodobniej wznowimy je 6 lutego z Warszawy i Katowic. Planujemy przedtem zorganizować workshopy informacyjne dla branży turystycznej. Niestety w tym roku nie mogliśmy zrealizować zaplanowanych połączeń. W szczycie sezonu mieliśmy pięć połączeń tygodniowo do Antalyi, ale musieliśmy je zawiesić.

Czuję, że w tym roku na rynku turystycznym, w związku z licznymi problemami, nastąpił drastyczny spadek zaufania – nie tylko ze strony klientów, ale również partnerów biznesowych. Chcemy więc zacząć je przywracać, a jednym ze sposobów na to jest podawanie informacji, m.in. w formie workshopów.

MM: Czy rząd Turcji nie boi się pogorszenia sytuacji epidemicznej? Nie wymagacie od przyjezdnych testów PCR, a w Europie stale rośnie liczba zarażonych. Mogą oni przywieźć do Turcji o wiele więcej przypadków koronawirusa. Czy rząd rozważa wprowadzenie restrykcji dla przyjezdnych?

AÜ: Uważamy, że wystarczającym zabezpieczeniem są wdrożone i egzekwowane procedury sanitarne. One obowiązują na każdym etapie podróży: od lotniska, poprzez transfer, aż do hotelu i zwiedzania atrakcji turystycznych. Do tej pory dobrze się sprawdzały. Dbamy o dystans, czystość, wszystko jest odkażane po użyciu.

MM: Nawet jeśli dużo zarażonych osób przyjedzie do Turcji wystarczą te procedury?

AÜ: Tak. Najważniejsze jest naprawdę ścisłe przestrzeganie zasad i dbałość o to, żeby nie było od nich żadnych odstępstw.

Alpaslan Ünsal ma ponad 25 lat doświadczenia w branży turystycznej, jest współwłaścicielem sieci hotelowej Mahzen. Pełni również obowiązki przedstawiciela regionalnego linii Corendon w Polsce.

Polacy chcą przeczekać covid w Turcji i na Malcie