Rząd otworzy stacje narciarskie, ale dla kogo?

Czy rząd otworzy stacje narciarskie?
Na stoku Jaworzyny Krynickiej/fot. AG

Rząd być może otworzy stacje narciarskie. Zapomniał chyba jednak że stacja, to nie tylko stok i wyciągi. Na stoku musi ktoś zjeżdżać, ale kto i kiedy zechce – nie wiadomo. Na razie grozi nam absurdalne skomasowanie ferii zimowych w jednym terminie i zakaz działalności hoteli oraz gastronomii.

Bałagan, jaki zapanował po ostatnich zapowiedziach rządowych o zamknięciu stacji narciarskich, trwa. Dzisiaj przez cały dzień trwały rozmowy strony rządowej z przedstawicielami stacji narciarskich hotelarzy, samorządowców. Nie wiemy dlaczego takich rozmów nie przeprowadzono przed ogłoszeniem ostatniego programu walki z covidem.

Na razie zarówno minister Gowin, jak i Polskie Stacje Narciarskie i Turystyczne, ogłosiły, że obie strony „wypracowały wspólne stanowisko aby uratować sezon zimowy w tym roku… kompromis, aby branża narciarska w ostrym reżimie sanitarnym, bezpiecznym dla naszych narciarzy i snowbordzistów, mogła ruszyć.

Teraz wszystko zależy od Głównego Inspektora Sanitarnego. Jeśli podejmie decyzję na tak, stacje narciarskie będą mogły liczyć na… no właśnie, na kogo?

Szusowanie i do domu

Stacje narciarskie, to nie tylko wyciągi, kolejki i stoki górskie przystosowane do szusowania. To powiązana ze sobą sieć gospodarcza. Na razie wiemy tylko tyle, że narciarze będą mogli korzystać ze stoków. Nie wiemy kiedy i w jakich ilościach. Brak możliwości nocowania skazuje stacje na wizyty kilkugodzinne. A więc, do ośrodków w Karkonoszach dojadą mieszkańcy Wrocławia i Dolnego Śląska, do ośrodków beskidzkich i na Podhalu – głównie mieszkańcy Krakowa i aglomeracji śląskiej. Przyjadą, pozjeżdżają i wrócą. Nie zjedzą, bo gastronomia będzie zamknięta, nie przenocują, bo hotele zamknięte. Nie przyjadą narciarze z całej Polski.

Decyzja o otwarciu wyciągów nie uratuje południa Nadal w tragicznej sytuacji będą hotele, gastronomia, transport, który każdego roku woził narciarzy w góry. Ucierpią wypożyczalnie sprzętu narciarskiego w całym kraju i sklepy specjalistyczne (ze sprzętem i ubraniem narciarskim). Nie zarobią szkółki narciarskie i punkty usługowe w miejscowościach narciarskich. Tysiące ludzi zbankrutuje, miejscowości narciarskie nie zarobią nawet na przeżycie i bieżące wydatki a co dopiero mówić o podatkach i przyszłych budżetach.

Albo ferie albo upadek

Daniel Lisak, prezes Krynickiej Organizacji Turystycznej, powiedział: “Problem zamknięcia stacji narciarskich nie dotyczy tylko jednego regionu, on dotyczy praktycznie całej Polskie. Bo stacje narciarskie to nie tylko wyciągi i stoki, ale również transport, który musi dowieźć ludzi, gastronomia, noclegi. Dla wielu hotelarzy zima jest jedyna szansą na zarobienie na życie. Jest wiele małych miejscowości, które żyją tylko z zimy. Jeśliby tej zimy nie przyjechali do nich turyści boję się, że mielibyśmy do czynienia nie tylko z bankructwami ale z odbieraniem sobie życia przez przedsiębiorców pozbawionych nadziei na cokolwiek.
W Krynicy nie było już rezerwacji na tegoroczne Święta, ale za to na ferie szkolne było bardzo dużo zarówno rezerwacji, jak i zapytań. W poprzednich latach, praktycznie w październiku mieliśmy 100 proc. rezerwacji (głównie z Małopolski i Mazowsza. W tym roku samych rezerwacji mieliśmy już 30 proc. z 14 tysięcy miejsc noclegowych, którymi dysponujemy. Ludzie boją się w tym roku rezerwować z wyprzedzeniem, ale gdybyśmy wzięli pod uwagę rezerwacje i zapytania, to na ferie mielibyśmy już zapełnione wszystkie miejsca.”

Narty to terapia antycovidowa

Rafał Marek, prezes Krakowskiej Izby Turystyki, dodał: “Nie rozumiem, jak wicepremier Gowin mógł bez jakichkolwiek analiz i konsultacji z fachowcami ogłosić, że stacje narciarskie będą zamknięte. Narciarstwo jest jest jedną z bezpieczniejszych form aktywności, na stoku nosimy rękawice, kaski i przy zachowaniu standardów higienicznych i sanitarnych, stacje mogłyby normalnie funkcjonować. Nawet jeśli zostałby utrzymany zakaz działalności obiektów noclegowych. Każdej zimy wiele firm z Krakowa organizuje wyjazdy jednodniowe na narty. Tysiące Polaków, zwłaszcza mieszkających na południu kraju, ma możliwość dojechania w krótkim czasie na stok i kilkugodzinnego szusowania. Trzeba pamiętać, że stacje narciarskie to nie tylko stoki zjazdowe, ale że są powiązane gospodarczo z innymi sektorami: transportem, gastronomią. Poza tym warto pamiętać o tym, że uprawianie narciarstwo ma szczególnie w czasie pandemii właściwości terapeutyczne – poprawia nie tylko kondycję fizyczną, ale i psychiczną.

Naśnieżać czy nie?

Jacek Ciszak, redaktor naczelny największego w Polsce portalu narciarskiego Skionline.pl, podkreślił: “Właściciele stacji narciarskich w całej Polsce zostali zaskoczeni rządowymi zapowiedziami. Oprócz prób przekazania swojego stanowiska stronie rządowej (petycje, konsultacje), wśród wielu właścicieli pojawiły się pomysły próbujące pogodzić walkę o przetrwanie z przestrzeganiem nowych przepisów. Jako, że działalność klubów sportowych nie jest zakazana, na stokach może w najbliższym czasie pojawić się mnóstwo “klubów narciarskich” organizujących pseudo zawody.
Najgorsze jest, że większość stacji rozpoczęło w ubiegły weekend sztuczne naśnieżanie i nie wiadomo czy je kontynuować czy przerwać. A koszty naśnieżania są ogromne – Włosi z Kronplatz w Południowym Tyrolu obliczyli, że przy pracy 500 armatek śnieżnych przez 24 godziny, koszt dobowy wynosi milion euro.”

 

Adam Gąsior

Redaktor naczelny portalu branżowego WaszaTurystyka.pl


POWIĄZANE WPISY

Privacy Preference Center