Rowerem i tramwajem do Radebeul – na wino i do Winnetou

Radebeul: tarasy winnicy Wackerbarth
Radebeul: tarasy winnicy Wackerbarth / fot. DWI

Małe miasteczko Radebeul na obrzeżach Drezna przyciąga głównie dwie grupy turystów: wielbicieli wina i książek Karola Maya. Docierają tu w różny sposób, ale najpopularniejsze są dwa – rowerem lub… tramwajem. Tym ostatnim, kursującym co 30 minut, można dojechać z centrum Drezna w pół godziny.

Dobrego wina w Radebeul można się napić praktycznie wszędzie. W końcu miasteczko leży na Saksońskim Szlaku Wina, który liczy 55 kilometrów długości, a to zobowiązuje.

Ale znawcy na degustację wybierają na ogół jedną z winnic położonych na skraju miasteczka. Ikoną tutejszych winiarni, a nawet winiarni saksońskich, jest zamek Wackerbarth. Ale to nie jedyne miejsce godne odwiedzin w celu degustacji wina.

Degustacja wśród krajobrazu winnic
Degustacja wśród krajobrazu winnic / fot. Jens Wegener, DZT

Bardzo popularnym miejscem jest Hofloessnitz, gdzie znajduje się centrum winiarstwa, małe muzeum wina, sklep i taras widokowy. To na nim codziennie zasiadają smakosze. Skosztujemy tutaj bowiem wybornych win z regionu, z okolicznych winnic, takich jak na przykład: m.in. Cabernet Blanc, Souvignier Gris, Johanniter, Pinot Noir i Regent. Oprócz uczty dla kubeczków smakowych, mamy też ucztę dla oczu – przed nami rozpościera się widok na miasteczko i winorośla.

Schodami na wino

Jeśli brakuje nam wrażeń lub wina, powinniśmy pójść nieco wyżej. W tym celu musimy pokonać prawie czterysta schodów noszących nazwę Spitzhaustreppe. Zaprojektował je dla Augusta II Mocnego Daniel Pöppelmann. Miały połączyć Hofloessnitz z planowanym na wzgórzu pałacem. Ale dopiero po śmierci architekta, w latach 1747-50, zbudowano 390 stopni, dzięki którym pokonujemy różnicę wysokości 76 metrów. Schody mają długość 220 metrów. Sto lat później po raz pierwszy je odnowiono, a w obecny stan zawdzięczamy remontowi z 1992 roku, kiedy uzupełniono je stopniami z piaskowca i granitu miśnieńskiego, dodając siedem stopni.

Słynne schody / fot. MM

Tak więc spragnionych wina i pięknej panoramy czeka wspinaczka po 397 stopniach. Dotarłszy na górę znajdujemy się kilkadziesiąt metrów od miejsca, gdzie znajduje się masywna, okrągła budowla – Wieża Bismarcka. To jedna ze 145 wież postawionych w Niemczech na cześć kanclerza. Zaprojektował ją Wilhelm Kreis, a odsłonięta została 2 września 1907 roku. Ma 18 metrów wysokości i dominuje nad winnicą Oberlosnitz.

Na schodach Spitzhaustreppe od 2005 roku odbywają się zawody Saxon Mt. Everest Stair Marathon. Uczestnicy biegu muszą pokonać schody sto razy w górę i w dół, co odpowiada podwójnej długości maratonu – 84,39 km i różnicy wysokości 8848 metrów, czyli wysokości najwyższego szczytu na Ziemi. Mają na to 24 godziny. Treningi trwają praktycznie przez cały rok, więc wielbiciele wina często wyprzedzani i mijani są przez biegaczy pokonujących schodki w górę i w dół.

Saksonia: widok na winnice
Saksonia: widok na winnice / fot. DWI

Mniej więcej dwieście metrów od wieży Bismarcka znajduje się cel, ku któremu wędruje większość gości – Spitzhaus. To duża restauracja założona w 1997 roku w dawnym domu wypoczynkowym. Pierwotnie budynek zbudowano na bazie kwadratu. Był dwupiętrowy, przykryty wysoką iglicą, od strony rzeki zdobiło go pięć łukowatych okien. Obecnie jest to centralna część budynku. Szczyt jednak stanowi dach z ośmioboczną wieżyczką pokrytą miedzią. Dom rozbudowano w 1901 roku, dodając dwa skrzydła dwupiętrowe również z oknami łukowatymi oraz wykuszami. Rok później dodano oszkloną werandę. Budynek przebudowano jeszcze dwukrotnie w latach 20. XX wieku. Między innymi w 1924 roku dobudowano taras. To z niego, jedząc posiłek, popijając wino, możemy patrzeć na winnice pokrywające stok pod nami, na wspomniane powyżej Hofloessnitz i Radebeul.

Wieża Bismarcka/fot. AG

Śniadanie w pięknych otoczeniu

Poranek następnego dnia warto spędzić w miejscu idealnym na smakowite i obfite śniadanie. W najstarszej części miasta, noszącej nazwę Altkötzschenbroda, centralnym miejscem jest długi na mniej więcej trzysta metrów ryneczek. Otoczony jedno- lub dwupiętrowymi domami, z placem zieleni ciągnącym się środkiem na całej długości. W większości odrestaurowanych i świetnie się prezentujących domów urządzono małe restauracje, cukiernie, kawiarenki i sklepy. Od rana pojawiają się tutaj rowerzyści – łatwo tutaj dojechać, to dobry przystanek na początku wyprawy na jeden z otaczających okolicę szlaków.

fot. AG

Altkötzschenbroda leży blisko Nadłabskiego Szlaku Rowerowego, wielu cyklistów dociera tutaj z Drezna. Przy ogródkach restauracyjnych, płotkach domów, umieszczono stojaki rowerowe, które w porze śniadaniowej są szybko zajęte. Goście rozkoszują się posiłkami i widokiem tej części miasta, przypominającej te z południa Europy. Możemy tutaj niespiesznie wypić kawę, wino, możemy zajrzeć do małej galerii, a na drogę kupić świeże bułeczki. I gdyby nie chęć dalszego zwiedzania, można by tutaj spędzić cały dzień, zapominając o bożym świecie.

Rowerem wśród winnic
Rowerem wśród winnic / fot. Chris Keller, DZT

Raj dla tych, co chcieli w młodości zostać Indianinem

Nieco zapomniane w Polsce postacie najpopularniejszych bohaterów książek niemieckiego autora Karola Maya przed laty były kanonem powieści westernowych. Nakręcone na ich podstawie filmy o wodzu Apaczów Winnetou i jego przyjacielu Old Shatterhandzie biły rekordy popularności. Karol May napisał prawie 100 tomów powieści, ale i tak przez większość osób kojarzony jest z postacią wodza Apaczów. Zwłaszcza, że w latach 60. ubiegłego wieku w Niemieckiej Republice Demokratycznej nakręcono całą serię filmów o przygodach Winnetou i jego przyjaciół. W większości rolę Apacza grał francuski aktor Pierre Brice, zaś Old Shatterhandzie niemiecki aktor Lex Barker. Obecnie w innych krajach obie postacie są nieco zapomniane, ale w Niemczech Winnetou jest wiecznie żywy.

fot. AG

Szesnaście lat po śmierci Karola Maya w 1912 roku wdowa po nim otworzyła w willi noszącej nazwę Villa Shatterhand muzeum poświęcone pisarzowi. Od tej pory jest ona jedną z atrakcji Radebeul. W ostatnich latach odwiedzało je rocznie ponad 60 tysięcy gości.

Tuż za bramą muzeum znajduje się kasa, w której oprócz biletów wstępu dostajemy mapkę całego muzeum i instrukcję pobrania audio-przewodnika na smartfon. Przy kasie umieszczono stojaki na rowery.

fot. AG

Muzeum składa się z dwóch willi: Villi Shatterhand i Villi Bärenfett, stojących w dużym ogrodzie. Znajduje się tutaj także duże tipi, w którym prowadzone są warsztaty dla dzieci, płuczka złota, są tu słupy totemiczne i rzeźby.

Książki Maya były tłumaczone na co najmniej 33 języki i wydane w łącznej ilości ponad 200 mln egzemplarzy. Same niemieckie wydania osiągnęły nakład 80 milionów.

fot. AG

Villa Shatterhand, to dom w którym pisarz mieszkał. Oprócz sklepiku z bogatą ofertą książek Karola Maya, komiksów, filmów i pamiątek umieszczono tu wystawę “Karol May – życie i twórczość”. Możemy obejrzeć gabinet pisarza, bibliotekę, pokoje jego i jego żony z zachowanymi meblami i sprzętami domowymi oraz przedmiotami zbieranymi przez Maya przez lata. W gablotach umieszczono zdjęcia pisarza oraz setki jego książek. Najbardziej zachwycają wydania sprzed II wojny światowej – bogato ilustrowano, pięknie wydane.

fot. AG

Druga willa zbudowana została w stylu traperskich domów z Dzikiego Zachodu. Niski budynek z wielkich drewnianych bali mieści wystawę “Dwa światy – jedno przeżycie”. To zbiór ponad 800 eksponatów pokazujący różne oblicze Indian Ameryki Północnej. Są więc naturalnej wielkości postacie Indian w różnych strojach, są tablice z wyjaśnionymi różnicami między tipi i wigwamem, jest broń, fajki rytualne, pióropusze, figurki Indian do zabawy, komiksy, obrazy i zdjęcia. W tym jedno z hasłem przypominającym turystom odwiedzającym Stany Zjednoczone, że Indianie nie są maskotkami do robienia sobie pamiątkowych zdjęć.

fot. AG

Dzięki wystawie możemy zobaczyć różnice między Apaczami a Indianami Dakota (Lakota), Irokezami, Komanczami i innymi plemionami zamieszkującymi przed laty Amerykę Północną od lasów na północy, przez prerie, do gór. Wystawa uważana jest za jedną z najbogatszych poświęconych Indianom w Europie. Ciekawie zaaranżowana i bogata w wartościowe eksponaty usatysfakcjonuje chłopców małych i dużych… a także ich squaw.

fot. AG

Radebeul to miasteczko coraz częściej odwiedzane przez turystów z Polski. Bliskość granicy z Polską, łatwy dojazd samochodem i rowerem, sąsiedztwo Drezna, wyborne wina, piękne krajobrazy i Winneotu – to wszystko sprawia, że miejsce to staje się celem krótkich i dłuższych wypraw.

Więcej informacji o małych, urokliwych miasteczkach na stronie www.germany.travel