MSiT wkrótce bez liderów? Marazm może potrwać jeszcze rok

Nie wiadomo, kto będzie decydował o kierunku rozwoju polskiej turystyki pod koniec tego roku. Prace nad ważnymi dla branży projektami i ustawami utknęły w martwym punkcie. Prawdopodobnie nic nie ruszy się do wiosny przyszłego roku.

Jesienią Ministerstwo Sportu i Turystyki najprawdopodobniej opuszczą dwie najważniejsze (przynajmniej nominalnie) osoby decydujące o turystyce: minister Witold Bańka obejmie szefostwo WADA, zaś Anna Krupka być może (okaże się to w maju) zostanie parlamentarzystką w Parlamencie Europejskim.

Nie trzeba dużo wyobraźni, by domyśleć się, że odejście tych dwojga może poważnie zamieszać w pracach resortu. Nie znamy nazwiska następcy ministra, a co za tym idzie – nie znamy jego poglądów na temat turystyki, jego planów ani kompetencji.

Tymczasem branża turystyczna wciąż czeka na dwie ważne ustawy: ustawę o systemie promocji turystycznej oraz ustawę o usługach hotelarskich oraz usługach pilotów wycieczek i przewodników turystycznych. Co do pierwszej – na razie tworzona jest „Biała Księga”, co oznacza po prostu, że konkretne prace nad nią są zawieszone.

Co do drugiej ustawy – niespodzianka! – tworzona jest „Biała Księga”, czyli prace nad nią również zostały wstrzymane.

Oczywiście, od ponad roku było wiadomo, że przed wyborami parlamentarnymi jesienią 2019 roku, żadna z tych ustaw nie zostanie uchwalona. Minister Bańka najprawdopodobniej myśli już o karierze międzynarodowej. Uchwalenie wprowadzającej poważne zmiany ustawy w roku wyborczym nie jest politycznie wskazane, nawet gdyby zadziałało to na korzyść turystyki.

Za to szybkie podjęcie prac nad wspomnianymi ustawami przez nowego ministra i uchwalenie ich do końca 2020 da znakomite „otwarcie” nowemu szefowi resort i „uznanie” w branży turystycznej. Byle nowy minister zdołał w miarę szybko ogarnąć problemy dotyczące turystyki w Polsce. Tak więc czeka go zapoznanie się choćby z najważniejszymi czekającymi go zadaniami (a przecież priorytetowy w tym resorcie zawsze będzie sport) oraz runda spotkań z przedstawicielami biur podróży, hotelarzy, samorządów turystycznych. To wszystko oznacza kilkumiesięczny poślizg.

Łatwiej byłoby, gdyby nowego ministra „wprowadzała” w turystykę sekretarz stanu odpowiedzialna za turystykę. Niestety wygląda na to, że dla Anny Krupki stanowisko w MSiT to tylko poczekalnia, tak by dotrwać do wyborów do PE. Zdążyła oczywiście poznać część środowiska turystycznego, wziąć udział w ważnych spotkaniach (np. ministrów Grupy V4), ale zdobyta przez nią wiedza nie przyda się ministerstwu.

Wszystko to może wpłynąć na tempo wejścia w życie projektu Polskie Marki Turystyczne, nad którym Anna Krupka miała sprawować pieczę. Kiedy ona odejdzie do PE, jej następca będzie musiał się od początku zapoznać ze szczegółami projektu. To prawdopodobnie znowu zahamuje nad nim prace.

Oczywiście, jest w MSiT departament turystyki zatrudniający kompetentnych i pracowitych ludzi, ale to nie oni podejmują najbardziej strategiczne decyzje, nie oni mają wydeptywać ścieżki w Rządzie i Parlamencie i lobbować za turystyką. Oni są od ciężkiej pracy, tylko dobrze byłoby, żeby wiedzieli, co mają robić.

Politycy wszystkich partii przy okazji spotkań z reprezentantami szeroko rozumianej branży lubią podkreślać, jak ważną dziedziną gospodarki polskiej jest turystyka, jakie przychody daje do PKB. W rzeczywistości mało kto na co dzień poważnie się nią interesuje, chce pomóc w rozwiązaniu jej problemów. Hotelarze, pracownicy biur podróży, samorządowcy nie wyjdą na ulicę pokrzyczeć w stolicy ani nie zastrajkują – oni przede wszystkim pracują. I może warto byłoby im w tym pomóc, albo przynajmniej nie przeszkadzać tworzeniem chaosu legislacyjnego.