Debata „WT”: Polsce potrzebna jest polityka turystyczna

MM

Na czele polskiej turystyki muszą stać ludzie kompetentni i z autorytetem. Muszą oni stworzyć politykę turystyczną. Powinien istnieć obowiązek zrzeszania przedsiębiorców turystycznych.

O tym, jak rozwiązać problemy związane z rozwojem polskiej turystyki, rozmawiali uczestnicy dyskusji redakcyjnej WaszejTurystyki.pl:

Monika Białkowska, dyrektor Warszawskiej Organizacji Turystycznej,
Marek Migdal prezes Forum Turystyki Regionów i wiceprezes Zachodniopomorskiej Regionalnej Organizacji Turystycznej,
Sylwester Pawłowski prezes Regionalnej Organizacji Województwa Łódzkiego;
Dariusz Wojtal wiceprezes Polskiej izby Turystyki.

Moderatorem był Adam Gąsior, redaktor naczelny WaszejTurystyki.pl.

Adam Gąsior: Po poprzedniej debacie redakcyjnej poświęconej promocji Polski w grudniu 2014 roku sformułowane zostały trzy główne wnioski: Polska Organizacja Turystyczna nie słucha branży turystycznej, brakuje koordynacji między działaniami POT, ROT-ów i LOT-ów, POT nie ma dobrego planu działania. Czy w ostatnim roku coś według państwa się zmieniło?

Monika Białkowska: W ostatnim roku współpraca z POT dobrze się nam układała. Oczywiście trudność naszego regionu polega na tym, że są aż trzy organizacje zajmujące się promocją Warszawy: Warszawska Organizacja Turystyczna, Mazowiecka Regionalna Organizacja Turystyczna i Stołeczne Biuro Promocji. Każda z tych organizacji ma swoje projekty. My w ubiegłym roku uruchomiliśmy projekt promocji Warszawy na rynku szwedzkim i brytyjskim, promujemy tam przyjazdy krótkookresowe. To był projekt inicjowany przez warszawska branżę, przez warszawskie hotele, które sygnalizowały, że tego typu współpracą byłby zainteresowane.
Jeśli chodzi o współpracę z pozostałymi organizacjami, to muszę powiedzieć, że “odkryliśmy”, że jeśli nie zaczniemy ze sobą współpracować, to na tym wszyscy stracimy i od półtora roku regularnie współpracujemy. Oczywiście dużo łatwiej byłoby nam, gdybyśmy działali w jednej strukturze, łatwiej byłoby wszystkim zarządzać.

Sylwester Pawłowski: Trzy wnioski wciąż są aktualne. Jeśli mówimy o POT jako koordynatorze pewnych działań, to najlepszą odpowiedzią na pytanie czy POT spełnia to zadanie, jest powołanie Stowarzyszenia Regionalnych Organizacji Turystycznych pod nazwą Forum Regionalnych Organizacji Turystycznych. Wydaje się, że POT jakby odpuściła sobie współpracę z regionami.
POT powinna: wszcząć dyskusję nad potrzebą nowelizacji ustawy o POT albo być inicjatorem takich zmian. Fakt, że od wielu lat ustawa o POT nie była nowelizowana pod kątem kompetencji LOT-ów i ROT-ów, sprawia, że mamy do czynienia z tworzeniem właśnie ROT-ów i LOT-ów, które zaczynają ze sobą konkurować.

Marek Migdal: Powinniśmy wyjść w tej dyskusji od czegoś innego. Istotą problemów w Polsce nie jest POT. POT jest jednym z narzędzi do realizacji czegoś, co moglibyśmy nazwać ogólnie polityką rozwoju gospodarki turystycznej w Polsce. Powinniśmy taką politykę mieć, dążyć do jakiegoś celu i do tego dobierać odpowiednie narzędzia oraz budować strukturę realizacyjną. W ustawie jest zapisane, że Roty powinny współpracować z LOT-ami i POT-em. A więc ustawodawca założył, że to wszystko będzie tworzyć jakąś strukturę. Tylko że my nie do końca określiliśmy czym mają być LOT-y i ROT-y. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że Polska nie ma polityki turystycznej.

Jeśli się wczytać w strategię rozwoju turystyki w Polsce, to ponad 80 procent treści stanowią zadania z zakresu promocji. A przecież promocja nie jest celem, jest narzędziem. Celem jest pozyskanie klientów, zwiększenie ich liczby, stworzenie atrakcyjnych produktów, uzyskanie przychodów z turystyki. Kiedyś już postawiłem taką tezę:, jeśli przed zarówno POT-em, jak i LOT-ami i ROT-ami postawilibyśmy jeden cel: podniesienie efektywności gospodarczej podmiotów świadczących usługi turystyczne, to wszystkie działania byłby tylko zadaniami.

W zasadzie nie istnieje struktura trójstopniowa: POT-ROT-LOT. Ustawa o POT dość dobrze od strony prawnej sytuuje POT, jej statut, kompetencje i sposób finansowania. Podobnych zapisów odnośnie ROT-ów i LOT-ów nie ma. Istnieje dowolność, kto i jak ma powołać ROT czy LOT. Nikt dokładnie nie wie, jak powinny Roty i LOT-y działać.

A więc podsumowując:
– nie mamy polityki turystycznej
– błędnie założyliśmy promocję jako cel
– nie mamy systemu współpracy, nie tylko POT-ROT-LOT, ale struktur centralnych władzy, struktur wojewódzkich, jednostek samorządu terytorialnego, organizacji pozarządowych, przedsiębiorców, izb gospodarczych itp.

Dariusz Wojtal: Zgodzę się z Markiem. Gdy powstawał, POT była narzędziem. Przez kilka pierwszych lat jej funkcjonowania zwoływane były cyklicznie spotkania, w których uczestniczyli przedstawiciele branży turystycznej. Na tych spotkaniach wspólnie z władzami POT określaliśmy, co robimy, żeby przyjeżdżało do nas więcej turystów, na które targi jedziemy, co promujemy. Ta wspólna, przynosząca efekty praca została z czasem zastąpiona “urzędniczeniem” – urzędnicy POT wzięli w swoje ręce to, co powinno być w rękach MSiT. Departament turystyki w MSiT od wielu już lat podejmuje większość decyzji dotyczących promocji i strategii POT. Dla branży to dramat, że zagubiono sens istnienia wszelkich lokalnych, regionalnych organizacji promocyjnych, bo POT się wyalienowała od branży. Na wszystkich prezentacjach POT, które widziałem (Np. w Sejmie) pokazywane są piękne i kolorowe plansze, ale nie ma słowa o sensie i praktycznym uzasadnieniu wszystkich działań POT.

Jeśli chodzi o struktury regionalne, one są różne w różnych regionach. Z niektórymi współpracuje się wręcz wzorcowo. Doszliśmy jednak do momentu, gdy ROT-y i LOT-y tworzą produkty turystyczne, POT podobnie. I wszyscy produkują teraz produkty turystyczne i potem trzymają je w magazynie. A trzeba przecież zacząć od pomyślenia o przedsiębiorcy turystycznym. W momencie, gdy produkty trzeba sprzedać, brakuje biur podróży.

Ci, którzy są praktykami w sprzedaży produktów są marginalizowani na każdym etapie. Na przykład WOT tworząc się nie zaprosił PIT ani WIT. Na ogół ROT- mają ambicję ściągnięcia do siebie jak największej liczby przedsiębiorców, bo będą oni płacić składki. To błąd, bo a w turystyce przyjazdowej największymi graczami są biura, które operują na terenie całej Polski. One de facto powinny należeć do kilku lub kilkunastu ROT-ów, żeby, jako ich członek korzystać z dobrodziejstw przynależności dom ROT-u. Bo przecież biura z Gdańska sprzedają ofertę Krakowa i na odwrót i chciałby od czasu do czasu uczestniczyć w działaniach promocyjnych na tych rynkach, wystawiać się na przykład na stoiskach danych miast a nie tych, z których pochodzą. Mogłyby to robić izby, ale ich z kolei nie chcą Roty, bo liczą, że izba to tylko jedne członek płacący składkę, lepiej przyciągnąć kilka biur i kilka składek. Idea ustawodawcy w kwestii ROT-ów i LOT-ów polega na tym, że trzeba kumulować środki na promocję w danym regionie. Nam, przedsiębiorcom brakuje miejsca w tych strukturach.

SP: Uważam, że turystyczna promocja Polski nie musi się dokonywać tylko przy okazji wielkich imprez sportowych czy gospodarczych. Jeśli organizowaliśmy EURO 2012, to ja rozumiem, że można tę imprezę było wykorzystać żeby promować np połączenia do Polski, nasze hotele, atrakcje turystyczne. Kibice przyjeżdżali do Polski nie po to żeby uprawiać turystykę, ale żeby uczestniczyć w sportowym wydarzeniu.
Natomiast promowanie Polski w Brazylii podczas Igrzysk Olimpijskich to jest pomysł nietrafiony. Nie mamy polskiego touroperatora, który prowadzi tam interesy, nie ma polskiego przewoźnika latającego z Brazylii, Brazylijczycy raczej do Polski nie przyjeżdżają licznie, jeśli już przyjadą kibice brazylijscy, ((bo na igrzyska przecież przyjeżdżają kibice sportowej) to raczej do tych krajów, gdzie grają ich piłkarze – Hiszpanii, Francji, Włoch, Niemiec.
Podobnie według mnie ma się sprawa z promocją Polski w Chinach. Przecież na tamtym rynku nie działa żaden polski touroperator, polski przewoźnik lata do jednego miasta, więc są to pieniądze wydane absolutnie bez sensu.

DW: Promocja w Chinach była robiona od zera, bez przygotowania

SP: Mało tego, kampania się skończyła i już nikt w Chinach o Polsce, jako celu turystycznym, nie mówi.

MB: To była chyba konsekwencja tego, że nie ma polityki turystycznej Polski.

SP: Kampania azjatycka to przykład tego, jak administracja państwowa wykorzystuje instrumentalnie Polską Organizację Turystyczna do realizacji celów zupełnie niezwiązanych z turystyką.
Zresztą, to, co tu dzisiaj mówię, mówiłem na posiedzeniach rady POT przez trzy lata zasiadania w tym gremium. Moje pytania o potrzebę robienia takiej kampanii spotykały się z odpowiedzią: Jest koncepcja, którą trzeba realizować. To, co mówił Marek, że POT powinna być narzędziem tutaj się sprawdziło – POT, owszem był narzędziem w rękach polityków. I tak jest w dalszym ciągu. Jeżeli ktoś nie zrozumie istoty branży turystycznej, to będziemy mieli do czynienia tylko właśnie z instrumentalnym wykorzystywaniem turystycznych struktur. To jest źródło nieszczęścia polskiej turystyki.

MM: U nas się przyjęło takie stwierdzenie, że polityka i politycy są be, są źli. Cofnijmy się do istoty polityki, a nie politykierstwa. Polityka to jest określenie celów, a politycy są narzędziem do realizacji tych celów.

SP: We Włoszech najczęściej spośród krajów europejskich zmieniały się rządy i ekipy rządzące. I czy kiedykolwiek przez te zmiany gorzej postrzegaliśmy Italię jako kraj żyjący z turystyki? Nie, bo turystyki nikt nie rusza.

DW: Bo niezależnie od rządów, każdy poważnie traktował turystykę jako gałąź gospodarczą.

MM: To oznacza jedno: tam polityka była stała, tylko narzędzia się zmieniały. Jak raz ustalono, że wizerunek Włoch, jako kraju turystycznego jest istotny z punktu widzenia gospodarczego kraju, to rządy nie negowały tego. U nas też powinniśmy ustalić, ze niezależnie od opcji rządzących, są pewne dziedziny gospodarcze kraju, które są strategiczne dla Polski. A turystykę należy zaliczyć do tych sektorów gospodarki, które mają potencjał.

DW: Wystarczy, że postawimy turystykę w tym samym miejscu, w którym postawili ją Niemcy.

MM: Cały czas mówimy w kontekście turystyki o problemach z finansami. A przecież turystyka, generalnie usługi, mają tę specyfikę, że są najmniej kosztochłonne. Usługi na ogół zależą od systemu organizacyjnego, a nie od wielkich inwestycji. Owszem inwestycje są w turystyce potrzebne, ale rozwinięcie jakiegokolwiek innego przemysłu produkcyjnego wymaga dużo większych inwestycji niż rozwój turystyki. Co więcej, w Polsce bazujemy na bardzo atrakcyjnych walorach turystycznych, na bardzo korzystnym położeniu geograficznym.
Powinniśmy się zastanowić, jaka jest polityka?

W tym roku odbędzie się Kongres Turystyki Polskiej, ja się pod tym pomysłem podpisuję dwoma rękami. Takie spotkania powinny odbywać się jak najczęściej, przynajmniej raz na pięć lat. Powinny być to przedsięwzięcia, które pozwalają ustalić kierunki polityki turystycznej. Przygotowując się do dzisiejszej debaty, zebrałem wnioski ze wszystkich kongresów i spotkań gremiów turystycznych od 1995 roku. Po każdym z tych wszystkich spotkań formułowano wnioski, rekomendacje. I ja je wszystkie zestawiłem przed dzisiejszym spotkaniem. 90 proc. z nich jest nadal aktualnych. Czyli problem nie polega na tym, że my nie wiemy, co robić; tylko na tym, że nikt tego nie realizuje.

MB: W Polsce nie ma przede wszystkim zrozumienia, że turystyka jest działem gospodarki.

AG: Czy radosna propaganda – że jesteśmy już na 18. pozycji na świecie wśród najczęściej odwiedzanych krajów, że co roku odwiedza nas coraz więcej turystów, że chwalą nas na EXPO i innych targach, że polecają Polskę jako kraj godny odwiedzin co raz to inne portale i przewodniki – czy ta propaganda trochę nas nie myli? Bo skoro jest tak świetnie, to, dlaczego dzisiaj narzekamy?

MM: Turystyka jest specyficzną dziedziną, jest mocno rozdrobniona, pewnie w 99 proc. sprywatyzowana. I co by się nie działo, to ona i tak będzie się rozwijać.

MB: Nie ma od lat żadnych poważnych badań nad turystyką w Polsce, żadnych badań o jej wpływie na gospodarkę polską, żadnych wiarygodnych danych.

MM: Dzielimy historię turystyki na: okres do 1989 roku, do 2000 roku, czyli do uchwalenia ustawy o POT i ostatnie lata. Na pytanie: czy się poprawiło po 1989 roku? Odpowiedź brzmi: tak, oczywiście. Czy powołanie POT a także ROT-ow i LOT-ów było pozytywne dla polskiej turystyki? Zdecydowanie tak! Nie wyobrażam sobie funkcjonowanie polskiej turystyki bez POT-U, ROT-ów i LOT-ów., Ale czy ten system promocji funkcjonuje dobrze? Nie, nie funkcjonuje dobrze. To nie znaczy, że mamy go czambuł potępiać. Stoimy nie przed kwestią rewolucji, tylko musimy się zastanowić, co i jak możemy naprawić. Najwyższa pora na wprowadzenie programu naprawczego, ewolucyjnego.

DW: Padło tu pytanie czy powinniśmy być spokojni, bo rzekomo Polska jest dobrze postrzegana w świecie. W ubiegłym roku Forum Ekonomiczne w Davos opublikowało badania dotyczące turystyki na świecie. W kategorii “wsparcie państwa dla turystyki” Polska zajmuje 132. miejsce na 140 badanych państw.

SP: Nie można się uspokajać sukcesami nieswoimi. O tym, czy przyjedzie do Polski więcej czy mnie turystów, decyduje wiele czynników. Komunikacja, oferta hotelowa, atrakcje turystyczne itd. W najmniejszym stopniu 40 milionów z budżetu wydane przez POT. Skoro turystyka w Polsce się rozwija, a liczba przyjeżdżających turystów rośnie, to powinno być sygnałem, że ta branża powinna być w centrum zainteresowania, bo ona w przyszłości da jeszcze większy wkład w PKB i przyczyni się do rozwoju całej gospodarki. Zgadzam się z Darkiem, że inwestycje ze środków publicznych w infrastrukturę turystyczną sytuują nas na samym końcu na świecie.

MB: To, że w niektórych sprawach współpracuje się nam dobrze z POT, nie oznacza, ze nie mamy do POT zastrzeżeń. Przede wszystkim mamy za złe POT-wo, ze prowadzona przez nią polityka promocyjna jest oderwana od życia w naszym kraju. Gdy patrzymy na stoiska polskie na zagranicznych targach turystycznym, to mamy wrażenie, ze to, co tam jest promowane nijak się ma do tego, co się będzie niedługo działo w naszym kraju. Prowadzę rozmowy z POT o zmianie wystroju stoisk. Nas, Warszawy, POT nie traktuje jako partnera na przykład na targach MICE, choć jesteśmy najważniejszym rynkiem dla turystyki MICE. Od półtora roku prowadzimy te rozmowy, mówię im: zmieńcie to. Mam poczucie, że da się wprowadzić system naprawczy, tylko musi być wola po stronie POT i koncepcja.

Turystyce potrzebne są pieniądze i pojawia się po raz kolejny pytanie skąd one się mają brać. Padł zarzut, że WOT chce przyciągać nowych członków, bo zależy mu na pieniądzach. Nie jest to prawda, te składki w większości są symboliczne.

AG: Jako branża jesteście ilościowo słabi. Izby liczą mało członków. Czy nie warto rozważyć wprowadzenia obowiązku zrzeszania się w izbach turystycznych biur, hotelarzy, restauratorów itp. To w jakimś stopniu pomogłoby dzięki składkom zebrać dużo większe pieniądze na promocję. Inaczej stawiając pytanie: skąd brać pieniądze na promocję turystyczną?

MM: Po pierwsze, zawsze by się przydało więcej pieniędzy. Ja jestem zdania, że gdyby te pieniądze, które teraz są przeznaczane na promocje, wykorzystać w sposób właściwy, to już byśmy zrobili duży krok do przodu. Co nie oznacza oczywiście, że więcej pieniędzy by się nie przydało.
Z kolei pomysł zrzeszania wydaje się fajny, jeśli mówimy tak: chcemy, żeby należeli wszyscy. Można to osiągnąć na dwa sposoby. Najprościej jest wprowadzić obowiązek zrzeszania się. Dużo trudniejszy, ale efektywniejszy sposób, to wprowadzenie takiego systemu, żeby każdy chciał należeć do jakiejś izby.
U nas w Polsce stworzyliśmy taki system, że zamiast ze sobą współpracować, konkurujemy ze sobą. Przecież nawet Roty konkurują z LOT-ami, w pewnym sensie – POT z ROT-ami i LOT-ami. Najnowszy przykład: MSiT ogłasza co roku konkurs na dotacje dla branży turystycznej. W tym konkursie na tych samych zasadach uczestniczą Roty i LOT-y z tych samych regionów. Automatycznie stają się konkurentami do tych samych pieniędzy. Czy to pomaga współpracy ROT-ów z LOT-ami?
Ja kiedyś zaproponowałem, by zastosować system regrantingów. To znaczy żeby ROT-y dostawały pieniądze na LOT-y w swoich regionach. LOT-y i ROT-y miałyby wtedy motywacje do współpracy ze sobą.

SP: Zacznę od tematu pieniędzy. Mamy za sobą pierwszy etap korzystania z pieniędzy unijnych. Zachęcam redakcję WT, żeby sprawdziła, ile ze środków wsparcia finansowego UE zostało przeznaczonych faktycznie na turystykę i kto był ostatecznym beneficjentem. Myślę, że niewiele się pomylę, gdy stwierdzę, że ponad 80 proc. środków zostało przesłanych do organów administracji państwowej lub samorządowej. Te organy nie prowadzą własnej działalności gospodarczej, nie potrafią więc spożytkować tych środków jako zwrotu inwestycji, tylko generują sobie na poczet kolejnego wsparcia z unii, wydatki.

Druga sprawa. Po roku 89. nastąpiła negacja wszystkiego, co było w przeszłości. W związku z tym modna się stała demokracja i dobrowolność zrzeszania. W myśl powiedzenia: każdy sobie rzepkę skrobie. Oparły się tej dobrowolności zrzeszania na przykład takie grupy zawodowe jak lekarze, pielęgniarki. Gdyby dzisiaj branża turystyczna poszła po rozum do głowy, to doszłaby do wniosku, że ich siłą nie jest dobrowolność, ale jedność. Jestem przekonany ze pomysł obowiązkowego zrzeszania ma sens. Bo przecież powinien zadziałać instynkt samoobrony. Polskie firmy byłyby wtedy silniejsze i bardziej zdolne do obrony przed zalewem konkurencji zagranicznej.

PIT jest dobrym przykładem w następnej sprawie, którą chce poruszyć. PIT korzysta z zaproszeń narodowych organizacji turystycznych i często organizuje swoje kongresy w innych krajach. Pytam się:, kiedy w Polsce zorganizowano tego typu imprezę dla biur podroży niemieckich, białoruskich czy innych sąsiedzkich. Musimy pamiętać, że to z tych krajów przyjeżdża najwięcej turystów, a my się od tych krajów odwracamy. Szukamy klientów tysiące kilometrów od nas. Pamiętajmy, że pieniądz nie ma barwy politycznej i nie jest ważne czy zostanie przywieziony przez turystę z Moskwy, Pekinu czy drugiej strony Tatr.

AG: Nie ma polskiego ośrodka ani na Słowacji, ani w Czechach ani w Wilnie. Praktycznie nie promujemy się na Litwie, Białorusi, u południowych sąsiadów.

SP: W kongresach PIT uczestniczą przedstawiciele polonijnych biur podróży ze Stanów Zjednoczonych. Jaki to problem zorganizować dla tych biur z Chicago, Nowego Jorku, San Francisco pobytu w Polsce połączonego z prezentacją i jednym hasłem? Tak, jak każdy muzułmanin musi raz w życiu pojechać do Mekki, tak każdy Polonus powinien raz w szyciu przyjechać zwiedzić swój kraj ojczysty.

DW: PIT jest całym sercem za obowiązkiem zrzeszania się podmiotów turystycznych. To sprawdza się bardzo dobrze choćby w Niemczech. Siła organizacji turystycznych w Polsce jest mała. Dochodzi do tego jeszcze rozdrobnienie. Łódź jest dobrym przykładem, że można razem działać, bo tam właśnie oddziały ITRP i PIT połączyły się w jedną silną strukturę i to daje bardzo dobre efekty. My jako jedyna polska izba ponosimy niemałe koszty członkostwa w ECCTA, gdzie przecież walczymy i to skutecznie o interesy całej polskiej branży turystycznej. W ten sposób większość biur podroży korzysta z naszego dorobku. A podkreślę, że w Brukseli bardzo często nasze argumenty są brane pod uwagę i uwzględniane przy podejmowaniu ostatecznych decyzji

AG: Jak naprawić wiec polska turystykę w najbliższym czasie?

DW: Moim zdaniem polskiej turystyki nie da się naprawić w najbliższym czasie, dopóki nasi polityce nie zrozumieją, że turystykę należy wpisać jako jedną z czołowych branż dominujących w gospodarce. Niestety nie mamy silnego lobby proturystycznego. Słychać nas trochę lepiej w Sejmie, ale choć lepiej niż kiedyś, to dalej za słabo.

MM: Pamiętajmy, że jeśli porównujemy dzisiejszą sytuację w turystyce do tej sprzed powiedzmy ośmiu, dziesięciu lat, to ona jest zdecydowanie lepsza. Jeśli zaś mówimy o tym, jaka ona mogła być, to stwierdzamy, że mogła być dużo lepsza. Polscy przedsiębiorcy mają duży potencjał. Gdyby to odpowiednio wykorzystać poszlibyśmy mocno do przodu.
Po pierwsze więc musimy stworzyć system multiplikacyjny, który będzie się wzajemnie napędzał. Może to robić ktoś, kto będzie tym wszystkim zarządzał. Nie będzie to prezes POT, on będzie tylko jednym z elementów. Musi być także świadomość umiejscowienie turystyki w hierarchii gospodarczej kraju.
Obecnie nie mamy wybranego ministra właściwego ds. turystyki. Być może to dobra okazja, by zaapelować do decydentów, żeby ten wybór nie był wyborem politycznym, ale wyborem kompetencyjnym. Przydałby się ktoś, kto rozumie sytuację, rozumie branżę, a jest to branża bardzo ciężka do zrozumienia, przez to choćby, że jest bardzo rozdrobniona.

A wiec: wybór kompetentnej osoby, a w zasadzie kompetentnej grupy osób zarówno w MSiT, jak i w POT. Stworzenie systemu, który będzie wzajemnie wspierał, w którym LOT-om będzie się opłacało współpracować z ROT-ami i wzajemnie, w którym ROT-y będą silne swoich LOT-ów, w którym ROT-y będą chciały współpracować z POT.

SP: Co do obowiązku zrzeszania: kiedy pieniądze są nasze, mamy wpływ, na co je wydajemy.
Jak naprawić turystykę?
Uczestnicy tej dzisiejszej dyskusji nigdy nie byli włączeni w proces naprawy. Jeśli już, to byli włączani w proces obrony POT i branży turystycznej przed zakusami polityków. Dzisiaj stajemy również przed pytaniem: jak obronić autonomię turystyki, w jaki sposób bronić przed kolejnymi zakusami, a nie jak ją naprawiać. Jeśli w dalszym ciągu ewentualne pieniądze unijne będziemy kierować według oczekiwań partyjnych, to efektów znowu nie będzie.

MB: Mówiąc o tym systemie wspominamy, że będzie funkcjonował, gdy wszyscy będą ze sobą współpracowali: touroperatorzy, hotelarze, restauratorzy, przewoźnicy. Tylko kiedy oni będą współpracowali? Wtedy, kiedy zobaczą, że to przynosi jakiś efekt. My w Warszawie tworzymy projekty partnerskie, których poszczególni partnerzy wiedzą, po co są z nami.

DW: Ale touroperatorzy nie chcą do was należeć

MB: Mamy członków touroperatorów, około dziesięciu, może to za mało, ale pracujemy nad tym.

DW: Ale, po co konkurujecie z nami? Po co namawiacie biura do WOT-u? Wystarczyłby wam jeden duży uczestnik, czyli PIT, który reprezentuje biura właśnie.

MB: Idea nie jest konkurowanie. Zapraszamy nowych członków żeby nam mówili, czego potrzebują. I na razie oni odpowiadają: największym wsparciem jest pomoc w organizowaniu funtripow.I takie projekty wdrażamy, będziemy mieli programy wsparcia dla touroperatorów.

DW: Ale ten program wsparcia jako WOT powinien być niezależnie czy ktoś jest waszym członkiem czy nie. To przecież powinno tak funkcjonować, że wspieracie działania lokalnych firm, które ściągną więcej turystów do miasta, a nie tak, że wspieracie tylko swoich członków.

SP: Problemem w naszym systemie jest, że LOT i ROT są spacyfikowane przez urzędników samorządowych, którzy płacą największe składki zasiadają w zarządach LOT i ROT. Istnieje niebezpieczeństwo, że jeśli zmieni się urzędnik będący w zarządzie, to samorząd nie da pieniędzy. Strukturalnie LOT i ROT stają się przedłużeniem organów administracji samorządowej. Istotą zmian w ustawie o POT powinno być, żeby nie było tak, że pieniądze publiczne ROT, LOT służą promocji personalnej działaczy samorządowych.

MB: Organizacje odpowiadają za promocję regionu. I chyba nie jest dobrze, gdy regionalna organizacja tak bardzo się rozproszy, że na przykład region nie będzie miał wpływu na to, co i jak się promuje.

DW: To jest właśnie przykład patologii, gdy urzędnik myśli: mam w budżecie zapisany milion na promocję i muszę mieć nad tym kontrolę. A przecież to nie są jego prywatne pieniądze, to pieniądze z podatków.

AG: Co przedsiębiorcy by chcieli od POT, ROT od MSIT?

DW: My od POT, ROT, LOT oczekujemy bardzo prostych mechanizmów działania. Chcielibyśmy, żeby zanim na każdym szczeblu zostanie coś uchwalone, ustanowione, zanim wymyślona zostanie nowa strategia, zapytano nas o zdanie. Żebyśmy uczestniczyli w projektach ma etapie tworzenia. Do tej pory nie ma takiej praktyki. Ostatnio dostaliśmy od POT trzy dni na ocenę strategii POT na następne dwa lata. Prze trzy dni nikt dokumentu liczącego kilkadziesiąt stron nie przejrzy i nie zanalizuje dokładnie, zwłaszcza, że jednak mamy na co dzień swoja pracę. A nasze wnioski, jak uczy nas doświadczenie ostatnich lat, i tak nie zostaną wzięte pod uwagę.

Od ROT i LOT oczekujemy stworzenia takiego systemu współpracy, żebyśmy mogli współuczestniczyć w tworzeniu lokalnych i regionalnych strategii, ale i konkretnych projektów. Mamy świadomość, że są one wielostopniowe, nie chcemy żeby cały plan działania LOT czy ROT był nam podporządkowany. Mamy świadomość, że są działania czysto promocyjne. Chodzi o to, żeby pewne nasze potrzeby były także uwzględniane. Oczekujemy, że LOT i ROT będą wspierać działania przedsiębiorców niezależnie od ich członkostwa, jeśli te działania służą ściągnięciu turystów, a co za tym idzie pieniędzy do miasta czy regionu.

MB: Nasze rozmowy, WOT z PIT za rzadko się odbywają. Ponieważ inaczej wiedziałbyś, że to, o co o prosisz de facto się już dzieje. Wszelkie plany naszej organizacji są uzgadniane z przedstawicielami branży, z partnerami-czlonkami WOT. Nasi członkowie wkładają swoje środki finansowe, dlaczego mam traktować członków i nie członków tak samo? Nasze założenie jest takie: Promujemy Warszawę. Tam gdzie możemy wspomóc dodatkowo członków organizacji, tam to robimy. Tam, gdzie uważamy, że interes Warszawy traci na tym, że współpracujemy tylko z członkami, to tego nie robimy i pracujemy wtedy szerzej. Pewnie elementy wsparcia są kierowane tylko do członków. Nie oznacza to, że uważam, ze tak powinno być zawsze. Trzeba o tym rozmawiać, ale na razie mamy tu i teraz.

MM: Role ROT i LOT nie zostały zdefiniowane przez ustawodawcę. Nie wiemy czy LOT, ROT powinna być samoistna i powinna kreować swoją politykę oraz działać na rzecz swoich członków, czy też powinna być narzędziem jednostki samorządu terytorialnego, który ją stworzył. Ja uważam, że powinna spełniać tę drugą funkcję, powinna być narzędziem. Bo jest elementem polityki turystycznej na danym terenie. Chcąc zmienić sytuację w polskiej turystyce, musimy te rzeczy doprecyzować.
Funkcjonują więc dwa narzędzia do realizacji tych samych zadań z rożnymi efektami. Dlaczego wiec powołuje się ROT-y i LOT-y, skoro ich zadania mogą wykonywać urzędnicy? Mógłbym przytaczać tutaj dużo argumentów i wyliczeń, ale przede wszystkim – nigdy urzędnicy nie zrobią promocji tak dobrze, jak przedstawiciele branży.
Jest jeszcze jeden problem, Jeśli rozmawia się indywidualnie z urzędnikami każdego szczebla, to oni są bardzo chętni do współpracy, są otwarci, a argumenty ich są naprawdę logiczne. Gdy rozmawia się z przedsiębiorcami – sytuacja jest dokładnie taka sama. Z działaczami rożnego rodzaju organizacji – to samo. Problem polega na tym, że nie ma systemu, który by ich wszystkich umiejscowił w odpowiednich miejscach. Co więcej z każdą z tych grup rozmawia się na innym poziomie. Więc jeśli tych ludzi posadzimy razem, nie sposób dojść do porozumienia. Chociaż każdy z nich ma dobrą wolę, dobre chęci i dobre pomysły.

Trzeba ich podnieść do jednego poziomu myślowego. Kiedyś była w Polsce akcja szkoleniowa, podczas której eksperci pod patronatem Anglików i Hiszpanów szkolili nas, po serii kursów wykształcono około stu osób, które miały pójść w Polskę i nieść dalej kaganek oświaty, Została nas w turystyce garstka. My nie mamy systemu przekazywania wiedzy turystycznej. Żadna organizacja nie ma stabilności funkcjonowania. Nawet jeśli słyszy się czasami o konsultacjach z branżą to raz się bierze opinię jednych, raz drugich – jak opinia pasuje. Nie ma systemu, który by stanowił, że pewne konsultacje mają być przeprowadzone w konkretny sposób. Nie pomaga też to, że w naszej turystyce dominują mechanizmy podziału, a nie łączenia.

AG: Na koniec podsumujmy: jakie zmiany są konieczne w polskiej turystyce i co z obowiązkiem zrzeszania?

MM: Punkt zerowym zmian jest mianowanie na najważniejsze stanowiska w polskiej turystyce osób kompetentnych i z autorytetem u wszystkich ludzi branży turystycznej. Nie tylko ktoś, kto jest świetny merytorycznie, ale i ktoś, za kim ludzie pójdą jak w dym.
Najważniejszą rzeczą, za którą się trzeba natychmiast zabrać, to polityka turystyczna kraju, właściwe jej umiejscowienie
Druga rzecz- stabilizacja legislacyjna i funkcjonalna całego systemu, nie tylko systemu promocji, ale kreowania rozwoju turystyki. Pamiętajmy, że każda struktura, o której tu dzisiaj mówimy, ma nie realizować, a tworzyć warunki do realizacji. Od realizacji są przedsiębiorcy. LOT, ROT, POT, UM mają pomagać przedsiębiorcom, bo celem tych organizacji jest klient przedsiębiorców. Jeśli dobrze ustawimy ten układ i relacje, to organizacje nie będą wałczyły o pieniądze przedsiębiorców, tylko będą się zastanawiały, co zrobić żeby przedsiębiorcy zarabiali więcej na turystach.
Trzecia rzecz to stworzenie narzędzi wsparcia do rozwoju turystyki: skoordynowanie lub połączenie lub chociaż skonfederowanie organizacji juz działających, utworzenie instytucji wspierających. Jest dla mnie rzeczą karygodną, że nie mamy w Polsce jednostki wyspecjalizowanej w badaniach rynku turystycznego, żebyśmy mieli jasne, powtarzalne i porównywalne badania tego rynku.

MB: Cztery miasta uzgodniły właśnie wspólną metodologię badań ruchu turystycznego.

MM: Bardzo dobrze, że pojawiają się jaskółki, ale takie badania powinny być skoordynowane w całym kraju i branża powinna móc się cyklicznie zapoznawać z wynikami takich badań.
Kolejna rzecz to reforma roli i funkcjonowania samorządu gospodarczego. To nie może być kwiatek do kożucha, który prosimy o opinie, kiedy jest nam potrzebny, a kiedy powinien wydać opinię, ale jest ona nam niewygodna, to zapominamy o nim.
Oczywiście branża turystyczna powinna chcieć się ze sobą połączyć i zrozumieć, że pojedyncze ambicje osób, które koniecznie chcą być prezesami nie mogą dominować nad wspólnym celem wyższym. Pamiętajmy o roli służebnej wobec swoich członków a nie roli nadrzędnej.
Ostatnia sprawa – nie ma osobnego interesu urzędnika na niższym szczeblu, osobnego interesu przedsiębiorcy i osobnego interesu LOT-u i ROT-u. Jest tylko interes wspólny.

DW: Kluczem do sukcesu w turystyce jest przedsiębiorca

MM: Zgadza się. Bo przedsiębiorca generuje pieniądze. Żaden urzędnik nie generuje wartości dodanej. Rolą urzędnika jest tworzenie warunków do działania. I to zarówno tego podpowiedzianego za promocję, jak i tego odpowiedzialnego za budowę struktur turystycznych, systemu infrastruktury.

DW: O większości spraw już Marek powiedział. Ja bym dodatkowo oczekiwał przeniesienia turystyki do ministerstwa rozwoju, ustanowienia silnego wiceministra gospodarki odpowiedzialnego za turystykę i posiadającego silne zaplecze polityczne i silną pozycję w rządzie. Na tyle silną, by był w stanie przeforsować w Sejmie odpowiednie zmiany ustawowe, zawalczyć o odpowiednie sumy w budżecie itd.

Połączenie turystyki ze sportem jest tak samo nieszczęśliwe, jak połączenie na przykład z kulturą. Nie powinno się łączyć dwóch rodzajów działalności: jedna absorbuje pieniądze, druga je daje. Przy czym dająca do budżetu pieniądze turystyka sama ma dużo mniejszy budżet w tym ministerstwie niż sport. Oczywiście zrozumiałe, że budżet na sport jest taki wielki, ale budżet przeznaczony w MSiT na turystykę jest po prostu śmieszny. Osoba na stanowisku wiceministra z silną pozycją polityczną mogłaby dla turystyki dużo zdziałać. Oczywiście musi być to osoba z autorytetem. Nie do końca musi to być super fachowiec od turystyki. Natomiast superfachowcem od turystyki musi być dyrektor departamentu. Bo to ta osoba zajmuje się konkretnymi rozwiązaniami.

Ustawa o POT jest zdecydowanie do zmiany. My doceniamy rolę POT i zawsze bronimy POT przed zakusami politykowi, ilekroć są pomysły likwidacji POT lub połączenia z innymi instytucjami. Natomiast POT obecna to nie jest POT z naszych marzeń. Jeśli chodzi o ROT i LOT to na pewno wymaga sprecyzowania kwestia zadań poszczególnych organizacji i przeprofilowania ich działalności na wsparcie przedsiębiorców. Przedsiębiorca powinien być najważniejszym elementem lokalnych struktur.

Jeśli chodzi o sprawę obowiązku zrzeszania to jesteśmy za obowiązkiem zrzeszania podmiotów turystycznych. Ze strony organizacji stowarzyszeń i izb jest wola współpracy. Tak naprawdę jest niewiele spraw, w których mamy rożne stawiska. Jest wiec perspektywa stworzenia jednej struktury.

SP: Po pierwsze polska turystyka musi być wzmocniona ustawą. Nie ma, bowiem aktu prawnego, który regulowaliby wszystkie zagadnienia, jak np. ustawa o zdrowiu. Boje się, że ustawa tworzona na podstawie dyrektywy unijnej będzie tworzona na Wiejskiej. Zresztą mówię o ustawie o turystyce a nie o usługach turystycznych. Ustawa o turystyce musi wszystkie sprawy uregulować i zdefiniować Z tej ustawy o turystyce powinna wynikać rola i pozycja w rządzie i kompetencje ministra odpowiedzialnego za turystykę.

Konieczna jest zmiana ustawy o POT, ze względu na jeden z tematów naszej dzisiejszej dyskusji – brak określonych kompetencji i zasad działań ROT-ów i LOT-ów, powoduje przenikanie się tych struktur i wzajemną rywalizację. Powinny też być określone zasady finansowania ROT i LOT.

Ustawa o turystyce powinna zawierać zapis, że instytucje i firmy turystyczne tworzą samorząd turystyczny. Uzyskalibyśmy w ten sposób źródło samofinansowania działań, które byłyby realizowane w imieniu branży, a nie klientów i administracji.

DW: Nie jest z ta branżą tak źle, skoro jesteśmy na razie tak jednogłośni.

MB: Ja też chciałam to potwierdzić i zgodzić się z przedmówcami. Polityka turystyczna jak najbardziej powinna być stworzona. Nowe ustawodawstwo regulujące większość spraw – jak najbardziej. A także stworzenie instytucji badającej rozwój i kierunki turystyki oraz zbudowanie platformy współpracy pomiędzy poszczególnymi sektorami turystyki.

Debata odbyła się w sali konferencyjnej hotelu apartamentowym De Silva w Warszawie przy ulicy Zgoda 6. www.desilva.pl

{gallery}3450{/gallery}

Adam Gąsior

Redaktor naczelny portalu branżowego WaszaTurystyka.pl


POWIĄZANE WPISY

Privacy Preference Center