Wprowadźmy w turystyce obowiązek zrzeszania

AG

Jeśli sami polubimy Polskę, łatwo przekonamy innych, żeby ją polubili – powiedział w rozmowie z WasząTurystyką.pl, Rafał Szmytke, prezes Polskiej Organizacji Turystycznej.

Panie prezesie, gdy Pana ktoś pyta „po co nam POT”, co Pan odpowiada?
Kiedy ktoś zadaje mi podobne pytanie powołuję się na wyniki badań dotyczące Coca Coli. Otóż wykazały one, że gdyby zaprzestano reklamowania tego napoju, po roku Coca Cola prawdopodobnie nie byłaby w pierwszej trójce najbardziej rozpoznawalnych marek na świecie, zaś po dwóch, trzech latach – wypadłaby z pierwszej dziesiątki. Podobnie ma się rzecz, jeśli chodzi o promocję turystyczną Polski, ale i innych krajów.
Nie ma takiego miejsca w obecnym świecie, które może sobie pozwolić na zaniedbanie promocji. Oczywiście, na promocję potrzebne są pieniądze, może być ich więcej lub mniej, ale są na ogół jakąś konkretną skończoną sumą. Ważne jest jednak aby mieć pomysł na promocję. I o ile chodzi o pieniądze, mamy często ich mniej niż inne kraje, to jeśli chodzi o oryginalność pomysłów promocyjnych, wyprzedzamy Europę. Polska kreatywność zdecydowanie wygrywa na polu promocji turystycznej. Potrafimy łamać stereotypy, co widać na przykładzie kampanii tzw. bajkowej, czyli „Polska.Come and find your story”, realizowanej wspólnie z regionami.

Działania POT czy ROT-ów , zwłaszcza te skierowane do odbiorców zagranicznych spotykają się, często z krytyką. Ale to jest normalne. Proszę zwrócić uwagę, że najwięcej uwag do działań POT i ROT maja właśnie Polacy a nie odbiorcy kampanii z zagranicy. Dobieramy narzędzia promocji, kierując się specyfiką danego rynku a nie własnymi preferencjami. Konkurencja jest naprawdę duża i aby nasze działania były skuteczne narzezie musi pasować do wybranego kraju i oczywiście oryginalne, żebyśmy wyróżnili się w natłoku przekazu reklamowego.

Wielu rozmówców WaszejTurystki.pl podnosi temat nowej ustawy o POT. Jakie jest pańskie zdanie na jej temat?
Nowa ustawa o POT? Ja zawsze tłumaczę, że mamy odpowiednie ramy prawne by rozwijać promocję. Warto może zadać pytanie, dlaczego nie są one wykorzystywane. Przypisujemy nadmierną wagę do tego, że wystarczy zmienić prawo, a wszystko samo się naprawi. Byłoby pięknie, gdybyśmy mieli sytuacje, jak w Niemczech czy Austrii. A więc, gdyby w Polsce istniał obowiązek zrzeszania się podmiotów turystycznych. W innych krajach jest to różnie rozwiązane, czasami branża jest zrzeszona w jednej organizacji, czasami w wielu. Nie rozstrzygam, jak jest lepiej. Faktem jest, że czasami jako POT, nie mamy partnera do rozmowy. Weźmy choćby środowisko gastronomiczne, które praktycznie nie ma swojej reprezentacji. Również inne stowarzyszenia czy zrzeszenia turystyczne są dość rozdrobnione. Nie ma w Polsce silnych zrzeszeń turystycznych. Rozmawiamy więc ze wszystkimi, tak aby żadna grupa nie została pominięta.

Zamiast więc zmieniać ustawę o POT, należałoby zmienić ustawę o usługach turystycznych, wpisać być może obowiązek zrzeszania – choć zdaję sobie sprawę, że takie rozwiązanie spotkałoby się w z dużą krytyką wielu środowisk.

 

Zwolennicy nowej ustawy o POT oczekują, że powinna ona sprecyzować formę, zasady finansowania i działania ROT-ów i LOT-ów. Co Pan im odpowiada?

Obecnie istnieją zarówno bardzo dobrze działające ROT-y, jak i te działające kiepsko. A przecież wszystkie działają w tych samych warunkach prawnych. A więc to nie prawo jest złe, tylko ludzie nie potrafią skutecznie pracować. W Polsce jest 16 ROT-ów, każdy finansowo i organizacyjnie samodzielny w imię prawa. Zdaniem wielu osób POT powinien w większym zakresie koordynować niektóre działania, a przez innych takie działanie odbierane jest jako
Forma zcentralizowania władzy. Poza tym POT nie może zastąpić ROT-ów czy LOT-ów w promocji regionów.
Ponadto, żeby na przykład zmienić zasady finansowania ROT-ów, trzeba zmienić ustawę samorządową, a to zadanie bardzo trudne. Chcę podkreślić, że działalność ROT-ów i LOT-ów oparta jest na dobrej woli ludzi i to oni są najważniejsi a nie pieniądze. Największa nawet suma może być wyrzucona w błoto przez nieodpowiednich ludzi. Jeśli postaramy się o właściwych ludzi, przekonanych do ważności turystyki, oni potrafią gospodarować środkami finansowymi, potrafią je zdobywać i odpowiednio pożytkować.

Co za kilka lat będzie z finansowaniem udziału Polski w targach turystycznych?
Moja filozofia od początku jest prosta. Dotacje unijne spowodowały, że wiele podmiotów branży turystycznej przywykło do komfortu finansowego, jaki one dają. Jeśli przedsiębiorca lub region płacił 20 proc. faktycznej ceny stoiska, to oczywiście uważał ofertę targową za korzystną. Kiedy teraz będzie musiał płacić dużo więcej, zaczyna postrzegać realną cenę za wygórowaną.

W ciągu pięciu, sześciu ostatnich lat, zrezygnowaliśmy z ok. 70 proc. organizowanych stoisk. Udział w targach, na których wydatki dużo przewyższają efekty jest nie tylko nieuzasadniony ale także nieracjonalny. Sądzę, że również z powodu rosnących cen podwyższanych przez organizatorów imprez targowych, powoli zmierzamy do tego, że targi albo zmienią formułę, albo – przynajmniej niektóre – znikną.

Jesteśmy dużym krajem, o dużym potencjale turystycznym i nie możemy sobie pozwolić na byle jakie stoiska. Stawiam sprawę prosto: jeśli nie możemy mieć udanego, godnego naszego kraju stoiska, lepiej, jeśli go nie będziemy mieli w ogóle.

Co z pomysłem współfinansowania promocji przez POT, ROT-y i branżę? Jak idą rozmowy na ten temat?
Droga przez mękę. Mimo to jestem optymistą. To się musi udać, tylko potrzebujemy na to czasu. Ludzie muszą zobaczyć konkretne korzyści. Tak więc jeśli pierwsze regiony zaczną z nami współpracować w nowej formule, to przewiduję, że w kolejnych latach dołączą pozostałe. Nie ma innej drogi jak współpraca w zakresie promocji. POT jest otwarty na współpracę, czekamy na partnerów. A ci muszą dojrzeć do nowych czasów i do wyzwań jakie stawiają. Jeśli wspólna promocja będzie się opłacać, to będzie wola jej kontynuowania to będzie wynikać z czystej biznesowej kalkulacji. Na razie ustaliliśmy trójstopniowy podział i tego się musimy trzymać. I znowu wracamy do problemu braku silnych reprezentacji branży. Gdyby istniały, łatwiej rozmawiałoby się w tej sprawie.

Jak ocenia Pan lobby turystyczne we władzach samorządowych i w sejmie?
Ostatnie 15 lat to wielki skok jakościowy. Nie ma jeszcze tak silnego lobby, jakbyśmy chcieli, ale choćby powstanie podkomisji ds. turystyki, o której przed laty mogliśmy tylko pomarzyć, jest dowodem na to, że turystyka jest lepiej postrzegana. Prawdę mówiąc tak silnego, jak obecnie lobby turystycznego w sejmie nie pamiętam.

Samorządy oczywiście wcześniej dostrzegły, przynajmniej wiele z nich, że turystyka to biznes. I z nimi łatwiej się porozumieć. Do rządzących ta oczywista prawda dopiero dociera z opóźnieniem – turystyka to poważna gałąź gospodarki i warto jej pomagać.
Ale niestety, uwaga ta nie dotyczy tylko klasy politycznej, ale nas wszystkich. Niestey wciąż u nas jest obecne myślenie, że wszystko co zagraniczne musi być lepsze niż polskie. Stąd też niedowierzanie w rozmowach o atrakcyjności Polski czy w rozmowach o tym, czy potrafimy tę Polskę dobrze promować. Trzeba wciąż ludziom przypominać, że Polska jest wśród kilkudziesięciu najatrakcyjniejszych krajów świata, że jest w pierwszej dwudziestce rozpoznawalnych marek na świecie.

Co według Pana najlepiej pomaga w promocji Polski?
Naszą potęgą są ludzie. Jesteśmy postrzegani, jako gościnni, weseli, ciekawi innych kultur. Jeśli tylko przekonamy się do naszej kultury, do jej wielkości, pozbędziemy się kompleksów wobec tradycyjnie „atrakcyjniejszych pod każdym względem” krajów, będzie dobrze.

W ostatnich latach w mentalności Polaków, jeśli chodzi o ich świadomość jak Polska jest piękna, najwięcej zmieniło EURO 2012. Zwłaszcza w tych miastach, do których przyjechało dużo zagranicznych kibiców. Nagle Polacy, ci narzekający na swoje miasta usłyszeli: „Wow, jakie piękne miasto. Jaka fantastyczna starówka, krajobrazy, dobre jedzenie… Okazało się, że mieszkaniec Barcelony, która jawi się wielu Polakom jednym z piękniejszych miast, zachwyca się Wrocławiem czy Warszawą. Zagraniczni turyści otworzyli nam oczy na nasz własny kraj. Co więcej, zaczęliśmy na Polskę patrzeć trochę ich oczami, dostrzegać kolory poza szarością. To najlepsza promocja Polski. Brakuje nam takich wielkich imprez, bo rekomendacja jest najlepszym narzędziem marketingu.

Jak promować produkty turystyczne, które wielokrotnie są nagradzane, a potem o nich się kompletnie zapomina?
Mamy wiele produktów bardzo udanych, dopracowanych, ale zgadam się – nie potrafimy ich sprzedać. My jednak nie możemy się tym zająć. My możemy motywować, szkolić ludzi i tym się zajmujemy i będziemy zajmować w najbliższych latach. W planie POT na najbliższe lata mamy zapisaną nie tylko kontynuację certyfikacji najlepszych produktów, ale i szkolenia ludzi z różnych sektorów branży turystycznej i okołoturystycznej, by produkty były nie tylko promowanie ale także sprzedawane. Rolą POT jest koordynacja działań promocyjnych, współpraca z partnerami, a więc z Regionalnymi Organizacjami Turystycznymi oraz grupami produktowymi. Na razie to jedyni poważni partnerzy.

Mamy już TOP 10 produktów. Zdaje sobie sprawę, że to początek, że tych produktów „TOP”, może i powinno być więcej, ale od czegoś trzeba było zacząć. Moim marzeniem jest znalezienie partnerów, przekonanie ich do stworzenia krajowego katalogu produktów. A potem może karty turystycznej, która uprawniałaby do darmowej podróży po Polsce bez konieczności, kupowania w każdym mieście i w każdym środku lokomocji innych biletów, do zniżek w muzeach restauracjach. No, ale na razie to marzenie, bo w ilu polskich miastach działają sprawnie i są popularne karty turystyczne. A wystarczyłoby, żeby w kilku zadziałały – już rozmawiałbym z władzami tych miast o współpracy na rzecz jednej karty, katalogu z bonusami.

Jaki ma Pan sposób na promowanie Polski wśród Polaków?
Dużo łatwiej jest skłonić turystów zagranicznych do Polski niż Polaków. Trudno jest nas przekonać, że jest u nas często piękniej, taniej i smaczniej niż w innych krajach. Oczywiście, podróżowanie Polaków po Polsce też się zmieniło. Jeździ nas o 50 proc. więcej niż jeszcze przed kilku laty. Mamy dużo lepsze drogi, co powoduje, że czas potrzebny nam na podróż zmniejszył się diametralnie. W związku z tym wypady weekendowe stały się modne i dostępne czasowo. Jeszcze tylko mam marzenie, żeby Polacy polubili Polskę. Żebyśmy nauczyli się cenić to, co mamy i nauczyli to lubić. Jeśli sami polubimy Polskę, łatwo przekonamy innych, żeby ją polubili. W promocji oczywiście pieniądze są ważne ale wciąż powtarzam, że nie najważniejsze!

Rozmawiał: Adam Gąsior

Adam Gąsior

Redaktor naczelny portalu branżowego WaszaTurystyka.pl


POWIĄZANE WPISY

Privacy Preference Center