Turystyka na krawędzi, możliwy „wybuch niezadowolenia społecznego”. Nowy apel branży

turystyka na krawędzi
fot. Benedikt Geyer on Unsplash

Branża turystyczna i eventowa szybko się nie podniesie, co więcej, nadal grozi jej kompletna zapaść. Klienci nie wrócą szybko, pomoc z „tarcz” się kończy, nie widać planu wznowienia wyjazdów zagranicznych i przyjazdów do Polski. TUgether chce spotkania z rządem i natychmiastowej pomocy sektorowej.

Podjęcia „natychmiastowych wspólnych prac dot. opracowania dodatkowego strategicznego pakietu pomocowego dedykowanego naszym branżom” domaga się sztab antykryzysowy branży turystycznej. Apel skierowany został do premiera, rady ministrów, minister rozwoju i prezesa PFR.

Otwarte granice to również turyści zagraniczni

„Jesteśmy przekonani, że w związku z licznymi pismami i informacjami kierowanymi przez nasze organizacje bezpośrednio, przede wszystkim do Ministerstwa Rozwoju, mają Państwo pełną świadomość sytuacji nad, jak ogromną przepaścią znalazła się aktualnie nasza branża. W tym momencie perspektywy w każdym segmencie naszego przemysłu są po prostu fatalne i stawiają pod znakiem zapytania dalszy los kilkuset tysięcy miejsc pracy” – napisały organizacje branżowe.

Branża turystyczna pod marką TUgether zwraca uwagę na to, że ani przemysł spotkań ani turystyka nie odbudują szybko popytu na swoje usługi. Jako przykład podają hotelarzy, którzy ze względu na brak zainteresowania pobytem otworzyły się „dopiero w ok. 30 proc.” Sztab podkreśla też sytuację turystyki wyjazdowej i wagę turystyki przyjazdowej:

„Pamiętajmy, że co roku ponad 4 mln Polaków podróżuje za granicę na zorganizowane wyjazdy oraz ok. 6 mln indywidualnie, a do naszego kraju przyjeżdża co roku ok. 20 mln turystów (ten segment z resztą rokrocznie notuje wzrost o kilkanaście procent). Przysłowiowe “zasypanie” tej ogromnej wyrwy przez ewentualne utrzymanie poziomu lub wzrost indywidualnej turystyki krajowej jest zatem, po prostu niemożliwe do zrealizowania” – czytamy w piśmie.

Polskie perły turystyczne upadną

Podkreśla, że brak turystyki przyjazdowej doprowadzi do zapaści polskich „pereł turystycznych”, takich jak Wieliczka, miasta historyczne, turystyczne rejony województw pomorskiego i dolnośląskiego.

„Będą świecić pustkami, doprowadzając do stopniowej ruiny lokalne społeczności, prowadzące m.in. gastronomię, sklepy z upominkami, pensjonaty etc. Co ważne, przebranżowienie takich lokalizacji jest całkowicie niewykonalne” – zwracają uwagę autorzy listu.

Katastrofa wśród przewoźników i pilotów

Przypominają też o sytuacji, w której znaleźli się przewoźnicy autokarowi, „którzy najbliższe zlecenia mają zaplanowane na kwiecień 2021 roku i od połowy lutego nie realizują już żadnych zamówień (będąc potentatem na skalę UE).”

„Ten segment naszego przemysłu jest po prostu w przededniu realnej katastrofy” – pisze TUgether i przypomina o pilotach oraz przewodnikach turystycznych, „którym w najbliższych miesiącach zwyczajnie skończą się środki do życia.”

Sztab zwraca uwagę, że środki pomocowe przewidziane dla przedsiębiorców wkrótce się wyczerpią. Skończy się postojowe, znowu trzeba będzie płacić ZUS. Tarcza PFR została przewidziana na trzy miesiące, a branża turystyczna w dużej mierze nadal jest bez zatrudnienia.
„Ogromnym wyzwaniem dla naszych branż będzie, także kwestia zwrotów dla klientów należnych im środków od września do października (koniec ustawowych 180 dni). Wiele firm nie posiadało jakiejkolwiek sprzedaży w ostatnich miesiącach, więc ich płynność finansowa jest bardzo poważnie zagrożona w tym procesie. Co więcej, w związku z utrzymaniem kwarantanny / zakazu lotów / zamknięcia granic, firmy te nie miały możliwości zaoferowania świadczenia zastępczego” – czytamy w piśmie TUgether.

Turystyka podniesie się na końcu

Sztab zwraca uwagę na „niewspółmierną do rynku odpowiedzialność organizatorów turystyki związaną z zaistnieniem epidemii i czasem trwania ograniczeń w podróżowaniu. Przetrwanie organizatorów turystyki jest szczególnie ważne z punktu widzenia wszystkich podwykonawców rynku turystycznego (hoteli, transportu, przewodników, pilotów) dla których ci organizatorzy są zleceniodawcami.”

Podkreśla także trudną sytuację organizatorów spotkań biznesowych, targów czy wydarzeń artystyczno-rozrywkowych. Dla tych przedsiębiorców wiosna również została stracona, a ewentualne projekty jesienne stoją w dalszym ciągu pod znakiem zapytania.

„Pamiętajmy przy tym, że nasza branża ma wszystkie cechy modelu FILO (First In Last Out), czyli przez najbliższe miesiące, być może zmniejszy się spadek sprzedaży w naszych segmentach, ale w dalszym ciągu będzie on wynosił co najmniej minimum ponad 60 proc. YTD! Jesteśmy zatem, co widać już wyraźnie, pierwszą gałęzią gospodarki, która otrzymała ten potężny cios i ostatnią, która się po nim podniesie.”

Nadal nie ma planu dla turystyki

„Niestety, na te wszystkie czynniki, o których piszemy powyżej należy nałożyć całkowity brak informacji ze strony instytucji publicznych dot. dalszego planowania odnośnie powrotu naszej branży do życia oraz brak kompleksowej wizji / pomysłu na długoletnią jej odbudowę (co będzie konieczne). Nie wiemy, dla przykładu, kiedy planowane jest otwarcie granic, zniesienie kwarantanny, wznowienie lotów, stworzenie korytarzy powietrznych, opracowanie zaleceń dla turystów przyjeżdżających do naszego kraju, uruchomienie
możliwości pełnego zapełnienia statków powietrznych, czy pojazdów autokarowych. Nie mamy zatem poczucia, że strategiczne rozwiązania dot. naszych branż są prowadzone w sposób zaplanowany i skoordynowany pomiędzy poszczególnymi instytucjami publicznymi.

Jako przykład TUgether podaje temat tzw. bonu turystycznego, „o którym (poza doniesieniami medialnymi), po prostu nic w dalszym ciągu nie wiemy.”

Zagrożone 1,5 mln miejsc pracy

“W związku z powyższym, jeżeli sytuacja nie ulegnie zmianie zarówno pod kątem: a) przekazu informacyjnego odnośnie planów strategicznych wobec naszej branży, b) opracowania dodatkowych form wsparcia dla naszego przemysłu (poza tzw. bonem), nie będziemy mówić o tym, czy nasza branża zacznie upadać, tylko w jakim stopniu ulegnie zniszczeniu.”

“Mowa o o ok. 15% PKB i ok 1,5 miliona miejscach pracy” – przypomina TUgether.

Dla przykładu, konieczność ograniczenia kosztów, tylko w samych hotelach, zatrudniających 1 milion osób, o 20 proc. oznacza 200 000 osób bezrobotnych (bardzo często w małych i średnich miejscowościach, gdzie zlokalizowane są obiekty przeznaczone dla zorganizowanych grup) nie wspominając, też o możliwej w najbliższym czasie całkowitej destrukcji przewozów autokarowych.

Polskie firmy w obce ręce

Upadek poszczególnych gałęzi naszej branży, oznacza otwarcie jej na wrogie zagraniczne przejęcia. Już dzisiaj obserwujemy wzmożony ruch zagranicznych korporacji, które obserwują uważnie nasz rynek, szukając okazji do zakupów naszych przedsiębiorstw za symboliczne 1 EUR.

„Jednocześnie chcielibyśmy raz jeszcze zaznaczyć, że atmosfera i emocje wśród przedsiębiorców, pracowników i dostawców w naszej branży są ogromnie napięte i grożą wybuchem masowego niezadowolenia społecznego” – kończą swój list przedsiębiorcy.

Szczegóły propozycji przedstawionych rządowi znajdują się w piśmie, które zamieszczamy w całości.