Turystyka na aucie

Zlikwidowanie funkcji podsekretarza stanu odpowiedzialnego za turystykę pokazuje, że w Polsce rząd nie przywiązuje żadnej wagi do tej dziedziny gospodarki.

Turystyka nigdy nie miała silnej pozycji w Ministerstwie Sportu i Turystyki, teraz jednak nie ma już żadnej. Znalazła się po prostu poza boiskiem. 

Po dymisji Dariusza Rogowskiego turystyka została powierzona bezpośrednio ministrowi Bańce. Doświadczenie pokazuje, że jego zainteresowanie turystyką jest niewielkie, w swoich działaniach koncentruje się on głównie na sporcie. Do tej pory nad wszystkimi sprawami związanymi z turystyką nadzór sprawowali podsekretarze stanu. Byli raz lepsi, raz gorsi – ale byli. Wiadomo było, z kim rozmawiać i negocjować, kto odpowiada za prawo turystyczne. Było jasne, kto podejmuje decyzje i kogo za nie rozliczać.

O tym, jak ważna dla gospodarki jest turystyka urzędnicy pięknie opowiadają, przy każdej okazji przytaczając dane świadczące o znaczeniu tego przemysłu dla polskiego PKB. Gdy przychodzi co do czego i trzeba zdecydować, kogo zdymisjonować – wiceministra od sportu, czy od turystyki – na aut wypada turystyka. No bo przecież sport jest w MSiT najważniejszy, a turystyka pałęta się gdzieś na uboczu.

Ciężko jest połapać się w logice procesów decyzyjnych, które stoją za tą dymisją. Odwołany przez premiera Morawieckiego Dariusz Rogowski zostanie w MSiT w innym charakterze i nadal będzie zajmował się sprawami legislacyjnymi związanymi z turystyką. Co więcej, jest chyba ceniony przez ministra Bańkę, skoro już w roku 2018 otrzymał nagrodę w wysokości 40 tys. zł. Tak więc – premier dymisjonuje, a minister nagradza i kontynuuje zatrudnienie. O co więc całe to zamieszanie? 

Dlaczego dopuszczono do tego, żeby stanowisko podsekretarza ds. turystyki zostało zlikwidowane, a jego kompetencje przesunięte nie wiadomo gdzie?

Na tym jednostkowym przykładzie widać, jak pozornym działaniem jest cała akcja „oszczędzania” na administracji publicznej przeprowadzana obecnie przez rząd. Zwalniany podsekretarz stanu będzie nadal zatrudniany w resorcie i będzie się zajmował w zasadzie tym samym. Być może będzie zarabiał mniej, ale wyrówna się to zapewne w nagrodach. Jedynym skutkiem tej akcji jest więc kolejne obniżenie rangi turystyki w naszym kraju – uznano, że nie „zasługuje” ona nawet na osobnego wiceministra. 

Przy okazji tej dymisji pojawiają się komentarze osób zdegustowanych dotychczasowymi dokonaniami rządu w zakresie zarządzania turystyką i tworzenia warunków działalności dla przedsiębiorców. Nie dziwię się tym głosom, nie ma jednak możliwości, żeby „zostawić branżę w spokoju”, zlikwidować wszystkie urzędy, pozwalniać wszystkich urzędników od turystyki i wypłynąć na szerokie wody gospodarczej wolności. Nie, proszę Państwa, tak się nie da. Jesteśmy (jak na razie) w UE i to głównie tam powstaje obecnie prawo gospodarcze, regulacje w zakresie turystyki są nam narzucane przez Brukselę. Potrzebujemy kompetentnych ludzi, którzy będą w stanie przenosić te regulacje na nasz grunt tak, aby nie szkodzić ani przedsiębiorcom ani ich klientom. 

Branża od dawna postuluje, żeby rząd spojrzał na rozwój turystyki całościowo i zaczął traktować ją poważnie, jako przyszłościową dziedzinę gospodarki. Chciałabym się mylić sądząc, że wczorajsza decyzja premiera świadczy o tym, iż ten postulat jeszcze do niego nie dotarł.