“Czas bardzo nas goni”. Organizatorzy kolonii wyczekują wytycznych od ministerstwa

Paweł Sławiński ATAS
Paweł Sławiński, dyrektor zarządzający ATAS

Letni wypoczynek dzieci i młodzieży musi być zgłoszony do kuratorium trzy tygodnie przed wyjazdem. Organizatorzy mają jeszcze nadzieję, że w tym roku dzieci wyjadą na wakacje, ale czas potrzebny na ich zorganizowanie zaraz się skończy. O możliwych scenariuszach rozwoju sytuacji rozmawiamy z Pawłem Sławińskim, dyrektorem zarządzającym biura ATAS.

Marzena Markowska: Który to już rok działalności ATAS?

Paweł Sławiński: W tym roku mija nam 31 lat obecności na rynku.

MM: Byliście kiedyś w takiej sytuacji, jak obecnie?

PS: Mogę odpowiedzieć na podstawie swoich doświadczeń i z opowieści ojca, który założył i przez wiele lat prowadził biuro: aż tak trudnej sytuacji nie było. Miewaliśmy do czynienia z kryzysami w krajach docelowych, na przykład zamachami terrorystycznymi w Wielkiej Brytanii, która jest naszym głównym kierunkiem. Ale to była panika związana z jednostkowymi wydarzeniami. Obecny jest ogólnoświatowy, wielowymiarowy.

MM: Jesteście w stanie policzyć już straty, jakie poniesie firma?

PS: One są trudne do oszacowania, gdyż nie do końca wiadomo, jak będą wyglądały te wakacje i druga połowa roku. Dla nas, oprócz wakacji najwyższym sezonem jest maj i czerwiec, kiedy realizowane są wycieczki szkolne po Europie. To już jest stracone. Większość klientów niestety chce rezygnować, nie przenosić termin. Obawiają się, nie są pewni sytuacji. Komunikaty z kuratoriów i ministerstwa są sprzeczne, więc trudno jest się na coś konkretnego zdecydować.

Kolonie i obozy być może jeszcze będzie się dało zrealizować, o ile nie pogorszy się sytuacja z epidemią. To zależy od tego, ilu klientów, którzy kupili wyjazdy zagraniczne, będzie można przesunąć na wyjazdy w Polsce.

Specjalizujemy się w wyjazdach zagranicznych, więc dla nas zamknięcie granic jest bardzo problematyczne. Minister Andrzej Gut-Mostowy powiedział, że być może jakieś wyjazdy zagraniczne będą możliwe: na Słowację, Węgry, do Czech. Ale nie rozumiemy, dlaczego wymienił akurat taki a nie inny zestaw krajów, skoro są w Europie inne kierunki turystyczne, które jeszcze lepiej radzą sobie z pandemią, np. Grecja, Malta.

Kolejnym dużym znakiem zapytania jest jesień. Zastanawiamy się, czy te wyjazdy z wiosny będzie można jednak przesunąć i zrealizować. Jeśli to się nie uda, straty będą ogromne, sięgające nawet do 90 proc. obrotu.

MM: Ile lat może potrwać ich odrabianie?

PS: To zależy od tego, czy sytuacja wróci do normy. Jeśli w przyszłym roku turystyka działałaby tak jak rok temu, to być może w ciągu trzech lat dałoby się to odrobić. Ale już wiemy, że sporo się zmieni. Na pewno inaczej będą pracowali kontrahenci, klienci będą się bardziej obawiali. Nie tylko wirusa, ale również wpłacania wcześniej zaliczek, gdy tylko nie będą się czuli pewnie. Kryzys odbije się też na sytuacji gospodarczej. A więc odrabianie tegorocznych strat na pewno potrwa lata.

MM: Jak obecnie reagują klienci? Czy mają duże pretensje o to, że muszą czekać na zwrot wpłat?

PS: Reakcje są bardzo zróżnicowane. Jestem wdzięczny tym, którzy mają wyrozumiałość, cierpliwość i z którymi można normalnie rozmawiać. W naszym przypadku tacy są w większości klienci indywidualni zapisani na wyjazdy letnie – zupełnie inaczej się z nimi rozmawia. Ale mieliśmy też dużo sytuacji na granicy mobbingu w stosunku do pracowników.

Były nerwowe zachowania, groźby, przypadki wyzywania zwykłych sprzedawców, którzy nie są niczemu winni. Mieliśmy z tym do czynienia szczególnie na początku pandemii. Dotyczyło to wycieczek szkolnych, które miały zaraz wyjechać, a sytuacja w krajach docelowych była niepewna. Wtedy zdarzały się sytuacje bardzo nieprzyjemne.

MM: Od kiedy macie do czynienia ze spowolnieniem biznesu?

PS: Obserwowaliśmy je od końca lutego, kiedy wirus pojawił się we Włoszech. Wtedy mieliśmy natychmiastowe rezygnacje z wyjazdów do Włoch, a potem na inne kierunki. W marcu mieliśmy jeszcze trochę zgłoszeń na lato. Od drugiego tygodnia marca jest kompletny zastój. Sprzedaż na poziomie zerowym.

MM: Musieliście zwolnić pracowników? Tych stałych, nie sezonowych?

PS: Z niektórymi pracownikami jesteśmy w okresie wypowiedzenia umów, 2-3 same zrezygnowały. Niestety musieliśmy podziękować tym, których zatrudniliśmy tuż przed epidemią, planując rozszerzyć zespół. Dziś idziemy w odwrotną stronę, działalność się raczej kurczy. Obecnie w branży turystycznej bez redukcji personelu nie da się przeżyć. Przy takiej pomocy rządowej, którą mamy obecnie, nie ma szans na utrzymanie wszystkich miejsc pracy w branży. Dziś zatrudniamy 36 osób.

MM: Wiele biur stara się obecnie o pomoc z PFR i wiele z nich ma z tym problemy. Czy udało się Wam już uzyskać subwencję?

PS: Rzeczywiście chyba nad branżą turystyczną wisi w tym roku jakieś fatum. Przyznawanie wniosków PFR jest dość szybką procedurą, ale to dlatego, że jest jeden szablon analizy oparty na zeznaniu VAT-7 i pliku JPK. Natomiast branża turystyczna rozlicza się w inny sposób – nas obowiązuje specjalna procedura VAT-marża. I okazuje się, że system tego nie uwzględnia.

Wielu przedsiębiorców z innych branż już dostało dofinansowania, słyszy się nawet o przypadkach naciągania – bywa, że firmy wykazują sztucznie zerowe dochody, chociaż zamówień mają więcej. A turystyka czeka na poprawę systemu z obawą, czy dla nas wystarczy pieniędzy. Nasza firma dostała już pozytywną decyzję, ale na 30 proc. wnioskowanej kwoty. Pomimo problemów wierzę jednak, że uda się otrzymać pozostałą cześć i jakoś, wspólnie z klientami przetrwamy ten kryzys. Trzeba być optymistą.

MM: Co z wyjazdami krajowymi? Dojdą do skutku?

PS: Szykujemy się do nich już teraz, klienci bardzo chcieliby pojechać. Wyjazdy młodzieżowe z jednej strony to trochę misja, wyjazd bardziej edukacyjny, poznawczy, rozwojowy. Z drugiej strony, w tym roku jest też aspekt związany z kwarantanną. Młodzież siedziała tyle czasu w domu, że jest spragniona przebywania na powietrzu, potrzebuje ruchu. W tym roku letnie kolonie będą bardzo istotne i dla dzieci i dla ich rodziców. Oni też potrzebują czasu dla siebie, chcą odpocząć.

A zatem na razie nic nie odwołujemy. Mamy za mało informacji. Nie znamy uwarunkowań prawnych, w których mamy funkcjonować. Czekamy na konkrety, a jednocześnie szykujemy oferty na ten rok i na przyszły. Ta druga opcja tworzona jest z myślą o tych, którzy w tym roku obawiają się zdecydować na wyjazd i chcą go przełożyć. Staramy się też powiększyć ofertę wypoczynku w Polsce, gdyż ona będzie najłatwiejsza do zrealizowania i najbezpieczniejsza.

MM: Czy nie będzie problemu z dostępnością miejsc w obiektach w Polsce? Wygląda na to, że w tym roku wszyscy będą musieli pomieścić się w krajowej bazie noclegowej.

PS: Na razie nie widać problemu z miejscami, ale zaraz może się on pojawić. Do tej pory wszyscy rezygnowali, teraz zaczną rezerwować. Ale – część biur zrealizuje ofertę w mniejszym zakresie, część w ogóle zrezygnuje i nie będzie podejmowała ryzyka. Pamiętajmy też, że jedynie 20 proc. krajowych wyjazdów młodzieżowych organizują biura podróży. Pozostała część to harcerze, różne grupy parafialne, Caritas, kluby. Część tego typu organizacji zrezygnuje w tym roku z wyjazdów, bo również nie będą chciały ryzykować.

Z drugiej strony, firmy, które do tej pory wysyłały klientów głównie za granicę będą szukały miejsc w Polsce. To się będzie „kotłowało” i wywróci zasadę funkcjonowania obiektów w Polsce.

MM: W jakim sensie ją wywróci?

PS: Wiele ośrodków w ogóle zrezygnuje z otwierania się albo nie będzie w stanie zapewnić sobie obłożenia. Część zrezygnuje ze wszystkich dotychczas założonych rezerwacji i przyjmie je od nowa. Inni z kolei zmienią specjalizację z grup młodzieżowych na klienta indywidualnego.

MM: Jak Pan się pewnie orientuje, rozporządzenie Rady Ministrów nie zabrania wprost organizowania wypoczynku dla dzieci i młodzieży. Czy to daje Wam podstawę, aby zrealizować te usługi?

PS: Jako profesjonalne biuro podróży staramy się trzymać litery prawa i być w porządku pod względem przepisów. Problem polega na rozmowach z klientami, bo wśród nich znajomość przepisów jest mała. Opierają się głównie na tym, co piszą media. A w nich pojawia się dużo opinii i nieoficjalnych, przypadkowych wypowiedzi ministrów. Klienci przychodzą zatem do nas z błędnymi przekonaniami. To jest trudne. Sądzę, że dużym wyzwaniem dla organizacji branżowych jest zrealizowanie potrzeby edukacyjnej. Trzeba wykonać konkretną pracę, żeby klienci lepiej się orientowali w sytuacji i przepisach.

MM: Wspomniał Pan o medialnych wypowiedziach władz. Jak Pan ocenia ich spójność ze stanem prawnym?

PS: To jest pytanie retoryczne?

MM: Jestem ciekawa, jaka jest Pana zdanie.

PS: Brak spójności przekazywanych informacji to obecnie ogromny problem. W turystyce dorosłych odgrywa to nieco mniejszą rolę, ale dla nas jest kluczowe. Organizatorzy turystyki młodzieżowej działają „na granicy” ministerstw. Zasadniczo podlegamy pod Ministerstwo Rozwoju, ale obozy muszą być zgłaszane do kuratoriów, czyli są w kompetencji MEN. No i w czasie epidemii na to terytorium wchodzi też Ministerstwo Zdrowia. Każdy dba o co innego: minister zdrowia chce, żeby było najbezpieczniej, MEN chce zrealizować funkcje edukacyjne i dba o program. Jest duża rozbieżność wynikająca z podziału kompetencji.

PIT i PITM prowadziły ciężkie boje, żeby doprowadzić do stworzenia spójnej informacji na temat wypoczynku dzieci i młodzieży. Wydaje się, że to się zaczyna normować, ministerstwa zaczęły się dogadywać.

MM: Nawet jeśli się dogadają, mogą przygotować dla organizatorów wytyczne nierealne do wdrożenia. Co wtedy?

PS: Po pierwsze, czekamy na to co zostanie ogłoszone. W grupie roboczej z PIT i PITM przygotowaliśmy propozycje zaakceptowane przez Ministerstwo Rozwoju. Liczymy na to, że minister zdrowia weźmie je pod uwagę. Te wytyczne zostały stworzone pod kątem bezpieczeństwa, ale przez ludzi, którzy mają doświadczenie praktyczne. Jeżeli one nie przejdą i minister wyda bardziej restrykcyjne warunki, to wtedy będziemy się zastanawiali co dalej. Albo spróbujemy się dostosować albo zrezygnujemy w tym roku z wyjazdów.

MM: Inaczej patrzy się na wytyczne dla dorosłych a inaczej dla dzieci. Wolę sobie nie wyobrażać, że mam przypilnować, aby grupa nastolatków nosiła cały czas maski albo zachowywała dystans…

PS: Jest to pewne wyzwanie – i tutaj ogromną rolę będą musieli odegrać wychowawcy oraz my – organizatorzy turystyki. Musimy zapewnić takie warunki, żeby wyjazd był możliwy do przeprowadzenia i bezpieczny. Z drugiej strony, to również duża rola rodziców, którzy powinni przygotować młodzież do wyjazdu. To, że obecnie dość długo funkcjonujemy w realiach kwarantanny daje młodzieży jakieś doświadczenie, na którym można budować świadomość.

Zdaję też sobie sprawę z tego, że duża część rodziców zrezygnuje z wysłania swoich dzieci. Powodem może być właśnie świadomość, że one nie dostosują się do norm bezpieczeństwa. Młodzi ludzie są bardzo różni i nie zawsze zależy to od wieku. Są starsi, którzy się nie słuchają, są też młodsi, którzy stosują się do zaleceń kadry. Każdy rodzic będzie musiał sobie odpowiedzieć na to pytanie sam.

To będzie trudne, ale w tym roku na wyjazdach nic nie będzie łatwe. Mamy znacznie więcej wyzwań i to jako cała branża. Trzeba sobie z tym jakoś poradzić.

MM: A jak poradzicie sobie z logistyką organizowania wypoczynku w świetle tylu niewiadomych? Przy większej skali działalności przygotowania trzeba zaczynać dużo wcześniej. A i przy mniejszej nie da się wyjazdu zorganizować z dnia na dzień.

PS: Logistyka to bardzo istotny aspekt całej sprawy. Najdalej na trzy tygodnie przed wyjazdem musimy zgłosić wyjazd do kuratorium. Już wtedy trzeba wszystko wiedzieć, znać wszystkie szczegóły. Czas bardzo nas goni. Dlatego między innymi mocno naciskaliśmy na ministerstwa, żeby w końcu pojawiły się jakieś informacji. Liczymy na to, że stanie się to jak najszybciej.

Od jakiegoś czasu analizujemy różne rozwiązania i szykujemy się na różne scenariusze. Mamy je omówione, są przygotowywane alternatywne wyjazdy. Myślę, że wiele firm tak robi. Nie będzie tak, że coś stanie się z dnia na dzień.

MM: To dotyczy również wyjazdów zagranicznych? Czy nadal uważacie ich realizację za realny scenariusz tego lata?

PS: Na razie nie odwołujemy zagranicy. Przyjęliśmy taką politykę, żeby klienci wstrzymywali się z decyzjami. Przesunęliśmy terminy dopłat na później. Chcemy dać czas, żeby klienci mogli rezygnować mając jak najwięcej informacji, ale bez ponoszenia dodatkowych kosztów.

Co do samych wyjazdów – zasadnicze pytanie brzmi, co będzie możliwe i w którym momencie. Które granice otworzą się jako pierwsze? Gdzie zniesione będą kwarantanny? Gdzie epidemia zostanie zwalczona szybciej i jak to przebiegnie w naszym kraju? Niestety Wielka Brytania, czyli nasz główny kierunek, wraca do normalności nie tak szybko, jakbyśmy chcieli.

Póki możemy jeszcze przez chwilę czekać, wybieramy tę opcję. Nie chcemy kasować wyjazdów, klienci na razie się na to zgadzają. Nie odwołują masowo rezerwacji, czekają. Widzę, że też mają chęć wyjechać.

MM: Ale rozumiem, że nie będziecie czekali w nieskończoność. Kiedy trzeba będzie podjąć te decyzje?

PS: Patrząc realistycznie, na przełomie maja i czerwca będzie można rozmawiać o tym, czy odbędą się turnusy lipcowe.

MM: Na które ze swoich kierunków liczycie najbardziej?

PS: Chyba najlepsza sytuacja jest w Grecji, która ma dużo mniej zakażeń niż Polska. Na Malcie też jest niewiele przypadków. Liczymy na to, że te kierunki będą najprędzej realizowane.

MM: Ale na przykład Grecy rozmawiają o pomysłach takich jak wymaganie paszportów zdrowotnych, aktualnych testów… Czy to nie zdusi turystyki w zarodku?

PS: Słyszałem o tych i innych pomysłach. Jednak biorę pod uwagę to, że Grecy żyją w ogromnym stopniu z turystyki. Na ile będą mogli sobie pozwolić, by wprowadzać restrykcje niemożliwe do spełnienia dla przyjezdnych?

Czytaj także: Ministerstwo Zdrowia zaopiniuje wytyczne dla wypoczynku dzieci i młodzieży