Bańska Szczawnica – miejsce narodzin fotografa Beatlesów i skarbnica wspomnień

fot. JK

Wciśnięty w zbocze góry domek w Bańskiej Szczawnicy jest niepozorny, ale prawdziwy adres jego mieszkańca to salony i sceny świata. Tu urodził się Deżo Hoffmann, nadworny fotograf Beatlesów, ale także całej plejady gwiazd muzyki rozrywkowej i filmu: Rolling Stonesów, Franka Sinatry, Davida Bowiego, Charlie Chaplina, Marlona Brando, Prince’a, Stevie Wondera i Brigitte Bardot.

Znacie takie miejsce, gdzie Mick Jagger spogląda na Prince’a, ten zerka na Duke’a Ellingtona i Franka Sinatrę, Jimi Hendrix świdruje cię wzrokiem a David Bowie próbuje wypatrzeć wzrokiem Raquel Welch?

To właśnie ten niewielki parterowy domek przy ul. Pod Cervenou Studnou 10, gdzie Deżo Hoffmann w 1912 roku przyszedł na świat. Dziś znajduje się tam jego muzeum. Trudno byłoby tu pomieścić ponad milion zdjęć, które wykonał w swoim barwnym życiu. Wiele z nich to dzieła sztuki, wiszące na światowych salonach. Na aukcjach trzeba płacić za nie tysiące dolarów, a najważniejszą kolekcję fotografii Beatlesów można oglądać w Egri Road Beatles Múzeum w węgierskim Egerze.

Ale i kolekcja w Bańskiej Szczawnicy robi niesamowite wrażenie. Bo łatwiej wymienić, kogo z celebryckiej światowej ekstraklasy nie fotografował. W jego portfolio znaleźli się m.in. Louis Armstrong, Marilyn Monroe, Brigitte Bardot, Laurence Olivier, Pink Floyd, The Roling Stones, Jerry Lee Lewis, Yardbirds, The Who, Elton John, Bob Marley, Kinks, Herman’s Hermits, Shadows, Cliff Richard, Charlie Chaplin, Marlon Brando, Sophia Loren, Tom Jones, Stevie Wonder, Johnny Cash, Swinging Blue Jeans, Dave Clark, Hollies, Georgie Fame, Gary Brooker, Animals, Diana Ross, Bob Dylan, Engelbert Humperdinck, Jane Birkin, Dusty Springfield, czy Kenny Ball.

fot. JK

Z Beatlesami robił, co chciał

Nie, to nie on zrobił słynne zdjęcie na okładkę Abbey Road, ostatniego albumu The Beatles. Takie właśnie robią sobie turyści na ulicy Pod Cervenou Studnou, na pamiątkę wizyty w muzeum. Niewykluczone, że jego autor zainspirował się wcześniejszym zdjęciem Hoffmanna, które zrobił innej, słynnej grupie – Pink Floyd lub bardzo podobnym, gdy czwórka z Liverpoolu wychodzi właśnie z wytwórni EMI. Iain Macmillan miała na to słynne zdjęcie tylko 15 minut. Gdyby miał robić je Deżo Hoffmann, z pewnością dostałby od Beatlesów więcej czasu. „Był naszym wielkim przyjacielem” – mówił o fotografie sir Paul McCartney. – „Gdy mówił, wkładajcie, okulary, wkładaliśmy je. Robił z nami co chciał”.

Hoffmann natknął się na Beatlesów przypadkiem. Można rzec, że poznał ich listownie. W redakcji Record Mirror, gdzie pracował, zobaczył list w różowej kopercie ze zdjęciem czterech młodych mężczyzn z długimi włosami. Autorka listu skarżyła się, że nigdy nie napisali w redakcji o Beatlesach, którzy właśnie wrócili do Liverpoolu z Hamburga i wydali już płytę w Niemczech. Deżo uznał to za interesującą historię. Wyruszył z Londynu do Liverpoolu.

fot. JK

Selfie w podskoku? Kopiujesz pomysł Deżo

Od pierwszego spotkania przypadli sobie do gustu. I on i Beatlesi chcieli czegoś oryginalnego, a nie wystudiowanych zdjęć. Pierwsze zostały zrobione w domu Paula McCartneya, podczas parzenia herbaty. Potem Deżo pomyślał o fotografiach skaczących Beatlesów i… tak, jeśli dziś robicie sobie właśnie takie zdjęcia z wakacji czy wycieczek, to wiedzcie, że pierwszy wpadł na ten pomysł Deżo Hoffmann. Pierwsze takie ujęcia zamrożonych w podskoku Johna, Paula, Georga i Ringo zrobiono w liverpoolskim Sefton Park.

Mój kumpel Ernest Hemingway

Jak chłopak z górniczego miasteczka, owszem, ze starówką wpisaną dziś na listę światowego dziedzictwa UNESCO, ale przecież na rubieżach Cesarstwa Austro-Węgierskiego, trafił na salony świata? Dlaczego nie wydobywał złota i srebra w miejscowych kopalniach albo nie został naukowcem w tutejszej, pierwszej w Europie Akademii Górniczej?

Bo jako nastolatek po śmierci ojca przeniósł się z matką z Bańskiej Szczawnicy do Żyliny. Deżo po szkole podstawowej został typografem-samoukiem. Po służbie w wojsku wyjechał do Pragi. Tam poznał Hedę Kiesler, gwiazdę filmu niemego, która otworzyła mu drzwi do świata fotografii. Dostał możliwość dołączenia do zespołu operatora Otto Hellera w studiu AB.

Potem, gdy przeniósł się do Paryża trafił do 20th Century Fox. Tu otrzymał swoje pierwsze zadanie – dokumentowanie inwazji Mussoliniego na Etiopię. Stamtąd Hoffmanna wysłano do Hiszpanii. Miał filmować Olimpiadę Ludową, rodzaj protestu wobec igrzysk w hitlerowskim Berlinie, ale został na dłużej, gdyż właśnie wybuchła tu wojna domowa. Towarzystwo miał jednak wyborne, bo zaprzyjaźnił się ze słynnym pisarzem Ernestem Hemingwayem. Trzykrotnie ranny z Hiszpanii przedostał się do Anglii, gdzie był lotnikiem w RAF.

Po wojnie chciał wracać do Pragi, ale ostatecznie został w Anglii. Jeszcze w latach 40. XX wieku dostał wyjątkowe zlecenie – zrobił pierwszy powojenny film o Jugosławii na osobistą prośbę Josipa Broz Tito. Ale przepustką do sławy był dla Deżo Hoffmanna list w różowej kopercie, na który natknął się w redakcji Record Mirror.

Deżo Hoffmann zmarł w 1986 roku. Jego pogrzeb sfinansował sir Paul McCartney.