Prezes PPL: postrzeganie naszej roli w sytuacji lotniska w Modlinie jest niesprawiedliwe

ppl-o-sytuacji-lotniska-w-modlinie
Śniadanie prasowe PPL / fot. MM

„To nie działania PPL są przyczyną wszelkiego zła w Modlinie. Lotnisko to jest nierentowne, musi przejść restrukturyzację i zmienić model biznesowy. Nasze dążenia do naprawy jego sytuacji są blokowane” – Stanisław Wojtera, prezes PPL, odniósł się do zarzutów, które wystosowali wspólnicy mniejszościowi w spółce zarządzającej lotniskiem m.in. podczas konferencji „SOS dla Modlina”.

Śniadanie prasowe zorganizowane przez PPL poświęcone było przyszłości spółki, lecz sporo pytań ze strony mediów odnosiło się do sytuacji lotniska w Modlinie, którego PPL jest większościowym udziałowcem. Patowa sytuacja portu lotniczego spowodowana konfliktem między wspólnikami, była w pierwszej połowie czerwca przedmiotem konferencji samorządowców pod hasłem „SOS dla Modlina”. Prezes PPL Stanisław Wojtera odniósł się do tez stawianych przez mniejszościowych udziałowców w spółce zarządzającej Modlinem.

SOS dla Modlina: strona rządowa dąży do upadku lotniska

Przeciw Modlinowi “nie sprzysięgły się złe siły”

„Wcześniej polityka naszego przedsiębiorstwa była taka, żeby się na ten temat publicznie nie wypowiadać. Efekt jest taki, że w przestrzeni publicznej panuje bałagan informacyjny i funkcjonuje mnóstwo półprawd. Postrzeganie roli PPL w Modlinie jest niesprawiedliwe.”

“Na podstawie rozmów z przedstawicielami Agencji Mienia Wojskowego, która jest również udziałowcem Modlina uważam, że nasze spojrzenie na spółkę jest bardzo zbliżone. Czyli: większościowi udziałowcy mają jedno spójne zdanie na temat sytuacji lotniska, a mniejszościowi – odmienne. I to właśnie mniejszościowi udziałowcy blokują zaproponowane przez nas działania naprawcze. My nie od dziś dążymy do zmniejszenia liczebności i zmiany składu zarządu spółki. Uważamy, że potrzebny jest nowy zarząd, który będzie miał świeże spojrzenie na sprawę i nie będzie uwikłany w dotychczasowe rozgrywki” – powiedział Stanisław Wojtera.

„Dotychczasowy zarząd nie daje żadnej gwarancji, że przeprowadzona zostanie planowana restrukturyzacja. Nie ma zresztą na nią zgody mniejszościowego udziałowca, brakuje też odpowiedzi na nasz postulat, aby zmienić model biznesowy Modlina. Nie sprzysięgły się żadne złe siły, które dybią na port lotniczy w Modlinie. My głosowaliśmy za dalszym funkcjonowaniem tego portu i jasno deklarujemy, że chcemy, aby on działał. Wygenerował liczbę pasażerów, która w normalnym porcie lotniczym dawałby rentowność, a przecież Modlin ma problemy finansowe. Jak to się dzieje, że jest to jedyny port w Polsce, który niezależnie od liczby pasażerów zawsze ma stratę? Ani mniejszościowy udziałowiec ani zarząd nie udzielają na to pytanie odpowiedzi, wygłaszają jedynie medialne tyrady” – skomentował.

“Sprzedają buraki taniej niż je kupują”

Według przytoczonych przez prezesa PPL danych, Modlin jeszcze przed pandemią, w 2019 roku, miał szósty najniższy wskaźnik zysku netto na jednego pasażera (minus 2,02 zł) i szósty najgorszy w Polsce wskaźnik rentowności netto (ROS wynosiło minus 9 proc.). Jak mówi, „każde inne lotnisko w tak rekordowym roku jak 2019, przy takiej liczbie pasażerów, jaką obsłużył Modlin, miałoby duże zyski. Tymczasem jeszcze pandemią Modlin miał problemy z obsługą zobowiązań finansowych.”

Zdaniem Stanisława Wojtery, u źródeł problemów Modlina leży umowa podpisana przez lotnisko z jedynym przewoźnikiem korzystającym z portu lotniczego, czyli z Ryanairem. Według niego „umowa z Ryanairem, której nikt nie widział, ale każdy wie, co w niej jest, zakłada, że im większy ruch pasażerski, tym mniejsza opłata ponoszona przez przewoźnika. Po przekroczeniu pewnego progu ruchu, opłata ta spada poniżej rentowności portu lotniczego.”

„To tak jakby ktoś sprzedawał na straganie buraki po niższej cenie niż je kupuje, ciągle miał stratę i żądał dopłat do swojego biznesu” – zobrazował.

„Nie będę dolewał do dziurawego wiadra, najpierw trzeba je załatać. A drogą do zatkania tej dziury jest zmiana modelu biznesowego. Co jest uzależnione od jednego przewoźnika, który jest związany z lotniskiem umową” – dodał.

„Nie chciałem wywoływać medialnej burzy, ale milczenie nie przynosi rezultatów, ponieważ jesteśmy niesprawiedliwie oskarżanie o całe zło, które spotyka Modlin” – powiedział prezes PPL.

Prywatny inwestor? “Marszałek może mu sprzedać udziały”

Odniósł się też do pytań dziennikarzy w tej sprawie. Pytano m.in. o blokowanie rozbudowy portu lotniczego w Modlinie, co od lat podnosi m.in. zarząd Ryanaira. Mniejszościowi udziałowcy w spółce również zarzucają PPL blokowanie inwestycji, która ich zdaniem byłaby ułamkiem kosztów budowy np. Centralnego Portu Komunikacyjnego.

„Koszty ewentualnych inwestycji w rozszerzenie lotniska w Modlinie są zaniżane na użytek medialnych enuncjacji” – odparł prezes PPL.

Pytano również o rozwiązania proponowane przez samorządowców mających udziały w spółce. Proponowali oni m.in. przyjęcie komercyjnej oferty dofinansowania Modlina przez firmę Egis Polska, który jest zainteresowany inwestowaniem w lotnisko. Marszałek Adam Struzik mówił też o tym, że proponował stronie rządowej odstąpienie udziałów, by oddać zarządzenie lotniskiem „jednemu gospodarzowi”.

„Dołożenie piątego wspólnika w sytuacji, gdy czterech nie potrafi się dogadać nie jest drogą do rozwiązania. Ale jeśli marszałek województwa mazowieckiego chce sprzedać swoje udziały, to proszę bardzo. My nie możemy tego blokować, ale też nie możemy sprzedać swoich udziałów, gdyż dbamy o publiczne pieniądze. Nie widzimy żadnego powodu, żeby zmniejszać swój udział w Modlinie. Jeśli Egis chce kupić udziały, a marszałek sprzedać swoje, to nie widzę przeszkód do takiej transakcji. Możemy również przejąć od marszałka udziały jako PPL, ale musiałyby one nie być obarczone długami” – mówił Stanisław Wojtera.

PPL: zarządzamy wieloma lotniskami, tylko w Modlinie są takie problemy

Według Stanisława Wojtery, „na kilkanaście miejsc, w których mamy udziały, problem występuje tylko w jednym. To oznacza, że raczej nie PPL jest ich przyczyną. Ruch w sprawie Modlina jest nie po naszej stronie. My mówimy wprost, co należy zrobić.”

„Organizowane są konferencje pod szumnym hasłem SOS dla Modlina, wciągani są w to celebryci. Oni dają twarz dla złej sprawy. Prawda jest po naszej stronie i potwierdzają to liczby” – skomentował prezes PPL.

“Peaki” pasażerskie przyczyną zatorów na Okęciu

Podczas spotkania prasowego prezes PPL odniósł się również do sytuacji na zarządzanym przez spółkę lotnisku im. F. Chopina w Warszawie. W dobie pandemii jego przepustowość spadła o ok. 20 proc. jej limit nie został jednak jeszcze osiągnięty z powodu spadku liczby obsługiwanych w pandemii pasażerów. Mimo to bywa, że na lotnisku tworzą się zatory, spowodowane chwilowym skumulowaniem w ruchu lotniczym, gdy jednocześnie ląduje kilka samolotów. Przed pandemią to zjawisko również występowało, jednak dziś obsługę pasażerów spowalniają covidowe restrykcje.

„Jesteśmy jedynym w Polsce portem transferowym dla PLL LOT i nasza sytuacja jest nieco inna, niż w pozostałych miastach. W wielu portach regionalnych pasażerów jest znacząco mniej, a infrastruktura jest wystarczająca. Tam restrykcje związane z covidowymi są łatwiejsze do przezwyciężenia. U nas nawet postawienie namiotu na płycie lotniska wymaga zgody ULC. Z tego wynikają pewne sprawy związane z późniejszym wprowadzeniem pewnych procedur. Ten port lotniczy nie był budowany z myślą o restrykcjach w przepływie pasażerów i to jest kolejny argument za tym, że potrzebny jest CPK” – argumentował Stanisław Wojtera.

Ruch pasażerski się odbuduje i trzeba wiedzieć, co dalej

„Znaczną rolę w płynności obsługi pasażerów odgrywa straż graniczna i ta współpraca została poprawiona. Bramki ABC, umożliwiające odprawę za pomocą skanowania paszportu, na powrót działają, ale one też wymagają obsługi straży granicznej”

Według Stanisława Wojtery, „w dzisiejszych czasach zawsze należy wziąć pod uwagę, że na lotnisku mogą być zatory i wąskie gardła. Jedna bariera odpadła, bo nie ma już pomiaru temperatury przy wejściu. Nadal jednak należy zachowywać odstępy między pasażerami, więc kolejki się wydłużają. Zamieszanie jest też z formularzami, kodami QR, testami – trzeba bardzo pilnować przed wylotem, aby wszystkie dokumenty mieć przygotowane.”

Między 14 a 20 czerwca 2021 roku lotnisko obsłużyło 150 tys. pasażerów, zaś w dniach 21-27 czerwca – 182 tys. pasażerów. Obecnie ruch na lotnisku stanowi nieco ponad 40 proc. tego, z którym port lotniczy miał do czynienia w 2019 roku. PPL powołuje się na jedną z prognoz, która mówi, że ruch pasażerski w lotnictwie może się odbudowywać nawet do 2029 roku. Jego struktura będzie jednak inna choćby z powodu spadku liczby podróży służbowych.

CPK potrzebny, Okęcie osiągnie swój limit

Według Stanisława Wojtery już dziś należy planować co będzie, gdy poziom ruchu lotniczego przekroczy ten sprzed pandemii.

„Lotnisko Chopina nie ma możliwości rozwojowych, a ruch będzie wzrastał, bo rośnie poziom mobilności, zarobków. W pewnym momencie na pewno będziemy osiągali większe liczby pasażerów niż do tej pory. Mamy już widoczny na horyzoncie kres funkcjonowania lotniska, więc ciężko tutaj czynić wielomilionowe inwestycje w rozbudowę” – mówił.

PPL chce zarządzać CPK. “To naturalny krok”

„PPL to grupa kapitałowa, której wartość jest wyceniana na 4 mld zł, ma udziały w portach regionalnych i kilkunastu w sumie spółkach. Moją ambicją jest to, żeby PPL był naturalnym kandydatem do zarządzania CPK. Obecna spółka budująca port raczej nie będzie nim zarządzała. Oczywiście jest zbyt wcześnie, by podejmować takie decyzje, ale to będzie naturalny krok. Skąd ma się wziąć cała obsługa CPK, jeśli nie stąd? Siłą rzeczy w sposób naturalny cały know how i ludzie przejdą do CPK z lotniska Chopina” – zapowiada prezes PPL.

„Chcę w PPL zbudować różnego rodzaju zasoby, które będzie można przenieść na CPK również w sposób fizyczny. Taką widzę przyszłość PPL i wtedy przychody spółki mogą być znacznie większe niż obecnie. Jest to całkowicie realne, choć nie łatwe. PPL jest w stanie w ciągu kilku miesięcy osiągnąć taki poziom sprawności, żeby obsługiwać CPK” – dodał.