Nasze wspomnienia

Dodaj swoje wspomnienie

 
 
 
 
 
 
Pola oznaczone * są wymagane.
Twój adres E-mail nie będzie opublikowany.
Wszystkie wpisy są moderowane. Zachowujemy prawo do ich edycji, usunięcia i nie publikowania wpisów.
29 wpisów.
Kamil Kurak napisał/a 10 lutego 2023 o 13:04
Zawsze pogodny, rubaszny, bezpośredni, pracowity i pewny siebie. Te cechy Adama zapamiętałem najbardziej. Był niezwykłą osobowością. Dlatego był jedną z pierwszych osób, które zaprosiłem do serii swoich podcastów, które nagrywałem w 2018/2019 roku. O swoich pasjach, projektach i początkach w turystyce opowiadał w rozmowie, której możecie posłuchać pod tym linkiem: https://www.spreaker.com/user/travelexpert/travel-expert-07
Zawsze pogodny, rubaszny, bezpośredni, pracowity i pewny siebie. Te cechy Adama zapamiętałem najbardziej.

Był niezwykłą osobowością. Dlatego był jedną z pierwszych osób, które zaprosiłem do serii swoich podcastów, które nagrywałem w 2018/2019 roku. O swoich pasjach, projektach i początkach w turystyce opowiadał w rozmowie, której możecie posłuchać pod tym linkiem: https://www.spreaker.com/user/travelexpert/travel-expert-07... Collapse
... Toggle this metabox.
Jerzy Regiec napisał/a 10 lutego 2023 o 12:00
Bywając jako flisacy na targach wielokrotnie spotykaliśmy Adama. Jego poczucie humoru oraz radość życia były niesamowicie zaraźliwe i udzielały się wszystkim z którymi się spotykał. Mimo dużej wiedzy i ogromnego doświadczenia w temacie turystyki nie miał zwyczaju pouczać czy się " wymądrzać". Zawsze można było z nim porozmawiać " na luzie". Szkoda że odszedł tak wcześnie !
Bywając jako flisacy na targach wielokrotnie spotykaliśmy Adama. Jego poczucie humoru oraz radość życia były niesamowicie zaraźliwe i udzielały się wszystkim z którymi się spotykał. Mimo dużej wiedzy i ogromnego doświadczenia w temacie turystyki nie miał zwyczaju pouczać czy się " wymądrzać". Zawsze można było z nim porozmawiać " na luzie". Szkoda że odszedł tak wcześnie !... Collapse
... Toggle this metabox.
Sabina Poulsen napisał/a 10 lutego 2023 o 11:52
Jestem pewnie jedną z nielicznych, która dopiero poznawała Ciebie. Choć ja o Tobie wiele słyszałam już od dawna - długie kolorowe i zawsze pełne uznania historie dostawałam od Madzi Pinkwart. Pamiętam, kiedy napisałam do Magdy ,,Ty wiesz co ten Adam to taki facet, który wie, czego chce! Widzę, że każdy ma spory respekt przed nim." Adamie, kiedy Cię poznałam, wiedziałam od samego początku, kto rządzi dziennikarzami w branży turystycznej. Na ostatniej Gali zrobiłeś show jak zawsze, wszyscy chyba wiedzieli, że jest tutaj taka jedna z Wysp Owczych, która na nartach jeździć nie może. Mieliśmy swój deal. Kolejna Gala i tym razem miałam wygrać! Miałam nie dać wygrać żadnemu prezesowi ……… Obiecuje Adamie, że nie nie podam! Adam, to był zaszczyt poznania Ciebie i Twoich bliskich. Marzenko, Zosiu, trzymajcie się Dziewczyny ❤️ Wasz Mężczyzna patrzy na Was z góry i pewnie siedzi tuż obok Napoleona.
Jestem pewnie jedną z nielicznych, która dopiero poznawała Ciebie. Choć ja o Tobie wiele słyszałam już od dawna - długie kolorowe i zawsze pełne uznania historie dostawałam od Madzi Pinkwart. Pamiętam, kiedy napisałam do Magdy ,,Ty wiesz co ten Adam to taki facet, który wie, czego chce! Widzę, że każdy ma spory respekt przed nim."

Adamie, kiedy Cię poznałam, wiedziałam od samego początku, kto rządzi dziennikarzami w branży turystycznej.

Na ostatniej Gali zrobiłeś show jak zawsze, wszyscy chyba wiedzieli, że jest tutaj taka jedna z Wysp Owczych, która na nartach jeździć nie może.
Mieliśmy swój deal. Kolejna Gala i tym razem miałam wygrać! Miałam nie dać wygrać żadnemu prezesowi ………

Obiecuje Adamie, że nie nie podam!

Adam, to był zaszczyt poznania Ciebie i Twoich bliskich.

Marzenko, Zosiu, trzymajcie się Dziewczyny ❤️
Wasz Mężczyzna patrzy na Was z góry i pewnie siedzi tuż obok Napoleona.... Collapse
... Toggle this metabox.
Agnieszka Maciaszek napisał/a 10 lutego 2023 o 09:12
Wszystkim nam znane są pokłady niesamowitego poczucia humoru Adasia. Kiedyś na Cyprze, na którym łatwiej spotkać koty niż ludzi, przekonywał dwie koleżanki, że specjalnością lokalnej kuchni jest właśnie zupa z kota. Dziewczyny nie dowierzały a Adam opowiadał jak się ją przyrządza. Ostatecznie, gdy na potykaczu przed jedną z restauracji zobaczył w menu „Kotosoupę” wskazał wykrzykując triumfalnie: „Patrzcie tu mają”. Do końca wyjazdu nie wyprowadził ich z błędu, że to jednak cytrynowa zupa z kurczakiem a nie z kotem. One natomiast unikały cypryjskich zup przez cały wyjazd. Tak na wszelki wypadek…
Wszystkim nam znane są pokłady niesamowitego poczucia humoru Adasia. Kiedyś na Cyprze, na którym łatwiej spotkać koty niż ludzi, przekonywał dwie koleżanki, że specjalnością lokalnej kuchni jest właśnie zupa z kota. Dziewczyny nie dowierzały a Adam opowiadał jak się ją przyrządza. Ostatecznie, gdy na potykaczu przed jedną z restauracji zobaczył w menu „Kotosoupę” wskazał wykrzykując triumfalnie: „Patrzcie tu mają”. Do końca wyjazdu nie wyprowadził ich z błędu, że to jednak cytrynowa zupa z kurczakiem a nie z kotem. One natomiast unikały cypryjskich zup przez cały wyjazd. Tak na wszelki wypadek…... Collapse
... Toggle this metabox.
Jarosław Kałucki napisał/a 10 lutego 2023 o 09:11
Tatralandia, 2004. Otwieramy słowackie aquaparki i jesteśmy już nieco znużeni oficjałkami. Razem z Adamem decydujemy, że idziemy się kąpać w basenach. No ale ręczniki skąd? Janek Bosnovic mówi: powiedzcie w kasie, że jesteście „polskie novinary”, oni wszystko wiedzą. Niestety, nic nie wiedzą, ale my, niezrażeni, idziemy do przebieralni, jakoś damy radę bez tych ręczników. Gdy już jesteśmy w samych slipkach, nagle wyłania się facet z naręczem bordowych ręczników, więc bez chwili namysłu zaczepiamy go: kolego dałbyś po jednym... I w tym momencie niewysokiego kolesia otaczają dryblasy ze słuchawkami w uszach, a on z uśmiechem wręcza nam po jednym. Ten uśmiechnięty pan to był premier Słowacji Nikolas Dziurinda.... I potem na basenach tylko on oraz my mieliśmy ręczniki bordo a reszta uczestników otarcia - białe. W ten sposób Adam wszedł do historii relacji polsko-słowackich na najwyższym szczeblu a owo spotkanie na szczycie obrosło legendami, żywymi do dziś.
Tatralandia, 2004. Otwieramy słowackie aquaparki i jesteśmy już nieco znużeni oficjałkami. Razem z Adamem decydujemy, że idziemy się kąpać w basenach. No ale ręczniki skąd? Janek Bosnovic mówi: powiedzcie w kasie, że jesteście „polskie novinary”, oni wszystko wiedzą. Niestety, nic nie wiedzą, ale my, niezrażeni, idziemy do przebieralni, jakoś damy radę bez tych ręczników.
Gdy już jesteśmy w samych slipkach, nagle wyłania się facet z naręczem bordowych ręczników, więc bez chwili namysłu zaczepiamy go: kolego dałbyś po jednym... I w tym momencie niewysokiego kolesia otaczają dryblasy ze słuchawkami w uszach, a on z uśmiechem wręcza nam po jednym.
Ten uśmiechnięty pan to był premier Słowacji Nikolas Dziurinda.... I potem na basenach tylko on oraz my mieliśmy ręczniki bordo a reszta uczestników otarcia - białe.

W ten sposób Adam wszedł do historii relacji polsko-słowackich na najwyższym szczeblu a owo spotkanie na szczycie obrosło legendami, żywymi do dziś.... Collapse
... Toggle this metabox.
Mieczysław Pawłowicz napisał/a 10 lutego 2023 o 09:11
Historia powiedzenia “wielokrotnie - nawet trzy razy”. To jeszcze zdarzyło się, kiedy warszawskie targi turystyczne odbywały się w PKiN, a na pewno podróżowało się za granicę z paszportem. Siedzimy w dużej sali na konferencji i ktoś z Polaków prezentuje jakiś film o Słowacji. Film jak film, ale w pewnym momencie autor powiedział; Dzieło powstało w czasie wielokrotnych pobytów na Słowacji. Pojechaliśmy tam chyba nawet ze trzy razy... Spojrzeliśmy na siebie z Adamem i parsknęliśmy śmiechem, bo wtedy u niego nie było już prawie miejsca w paszporcie przez pieczątki Łysa Polana - Javorina. A druga moja ulubiona historia, którą Adam opowiadał, to z czasów, kiedy był wychowawcą na zimowisku. To chyba była jakaś szkoła średnia, bo młodzież interesowała się wszystkim, ale nie sportami zimowymi. “ - I wtedy, pod koniec ferii, przychodzi do mnie jakaś uczennica. - Panie Adamie, ma pan może jakiś śrubokręt czy kombinerki? Ja tu zadowolony, że chociaż na koniec zaszczepiłem młodzieży chęć do aktywnego spędzania wolnego czasu, wyciągam zestaw narzędzi. Dziewczyna bierze śrubokręt i pod ślizgach deski za pierdyliard złotych - ciach, ciach! - Żeby ojciec widział, że jeździłam!”
Historia powiedzenia “wielokrotnie - nawet trzy razy”.
To jeszcze zdarzyło się, kiedy warszawskie targi turystyczne odbywały się w PKiN, a na pewno podróżowało się za granicę z paszportem.
Siedzimy w dużej sali na konferencji i ktoś z Polaków prezentuje jakiś film o Słowacji. Film jak film, ale w pewnym momencie autor powiedział;
Dzieło powstało w czasie wielokrotnych pobytów na Słowacji. Pojechaliśmy tam chyba nawet ze trzy razy... Spojrzeliśmy na siebie z Adamem i parsknęliśmy śmiechem, bo wtedy u niego nie było już prawie miejsca w paszporcie przez pieczątki Łysa Polana - Javorina.

A druga moja ulubiona historia, którą Adam opowiadał, to z czasów, kiedy był wychowawcą na zimowisku. To chyba była jakaś szkoła średnia, bo młodzież interesowała się wszystkim, ale nie sportami zimowymi.
“ - I wtedy, pod koniec ferii, przychodzi do mnie jakaś uczennica.
- Panie Adamie, ma pan może jakiś śrubokręt czy kombinerki?
Ja tu zadowolony, że chociaż na koniec zaszczepiłem młodzieży chęć do aktywnego spędzania wolnego czasu, wyciągam zestaw narzędzi. Dziewczyna bierze śrubokręt i pod ślizgach deski za pierdyliard złotych - ciach, ciach!
- Żeby ojciec widział, że jeździłam!”... Collapse
... Toggle this metabox.
Marzena German napisał/a 10 lutego 2023 o 09:10
Spotkaliśmy się przed laty w czasie prezentacji dla agentów i dziennikarzy, które organizowałam, pracując w jednym z biur podróży. Później coś pisał o firmie i jakoś tak od słowa do słowa przy rozmowie powiedział, że chce założyć własne wydawnictwo. Marzyło mu się, by mieć magazyn podróżniczy i pisać przewodniki. Szczerze mówiąc, nie wierzyłam, że się na to odważy, w końcu za konkurentów miał poważne tytuły wydawane przez korporacje dysponujące wielkimi budżetami i sztabem ludzi. Ale jednak dopiął swego, jednocześnie zaczął tworzyć stronę internetową, która w końcu stała się portalem branżowym. Później zawodowo trochę konkurowaliśmy ze sobą, ale jednak staliśmy po tej samej stronie barykady. Czasem się nie zgadzaliśmy, jednak zawsze z uśmiechem się witaliśmy na kolejnych konferencjach i imprezach. Adaś był po prostu fajnym człowiekiem, mega inteligentnym, na pewno odważnym, na pewno ciekawym świata, ludzi i interesującym rozmówcą z ogromną wiedzą, ale i uważnym słuchaczem. Dla mnie pozostanie dowodem na to, że marzenia można zrealizować. Wystarczy chcieć.
Spotkaliśmy się przed laty w czasie prezentacji dla agentów i dziennikarzy, które organizowałam, pracując w jednym z biur podróży. Później coś pisał o firmie i jakoś tak od słowa do słowa przy rozmowie powiedział, że chce założyć własne wydawnictwo. Marzyło mu się, by mieć magazyn podróżniczy i pisać przewodniki. Szczerze mówiąc, nie wierzyłam, że się na to odważy, w końcu za konkurentów miał poważne tytuły wydawane przez korporacje dysponujące wielkimi budżetami i sztabem ludzi. Ale jednak dopiął swego, jednocześnie zaczął tworzyć stronę internetową, która w końcu stała się portalem branżowym. Później zawodowo trochę konkurowaliśmy ze sobą, ale jednak staliśmy po tej samej stronie barykady. Czasem się nie zgadzaliśmy, jednak zawsze z uśmiechem się witaliśmy na kolejnych konferencjach i imprezach. Adaś był po prostu fajnym człowiekiem, mega inteligentnym, na pewno odważnym, na pewno ciekawym świata, ludzi i interesującym rozmówcą z ogromną wiedzą, ale i uważnym słuchaczem. Dla mnie pozostanie dowodem na to, że marzenia można zrealizować.
Wystarczy chcieć.... Collapse
... Toggle this metabox.
Magdalena Pinkwart napisał/a 10 lutego 2023 o 09:08
“Na każdym zebraniu jest tak, że ktoś musi zacząć pierwszy”. To ja jadę na początek, to nie jest najbarwniejsze wspomnienie, ale większość wspomnień z Adasiem musiałabym mocno cenzurować. Marrakesz. Stolica Orientu, największy na świecie arabski bazar, szaleństwo zapachów, dźwięków, obrazów. A w tym my – grupa dziennikarzy. Wiadomo, jesteśmy na służbie, więc nie targujemy się, nie kupujemy, ale, jak to Polacy, szukamy piwa. Oczywiście Adaś, swoim szóstym zmysłem, znajduje jedyny hotel w mieście, który serwuje ten trunek. Pijemy piwo na tarasie z widokiem na Jemaa el-Fnaa, potem zwiedzamy dalej. W kolejnym rijadzie, ja jedną ręką notuję, drugą robię zdjęcia. Jestem człowiekiem słowa, więc notes jest dla mnie ważniejszy niż aparat. Ale jednak ta lustrzanka, którą, jak się właśnie zorientowałam w autokarze, zostawiłam na murku w rijadzie, gdzie siedzieliśmy z Adasiem i gadaliśmy, jest warta majątek. Wtedy Adaś, niczym Napoleon, zatrzymuje w biegu autokar, błyskawicznie biegnie do rijadu i awanturą odzyskuje aparat od stróżującego marokańczyka, który już sobie go przywłaszczył. W podziękowaniu długo w nocy pijemy whisky na plaży, nad Atlantykiem i rozmawiamy o tym, że warto zrobić branżowy magazyn. Ta idea się udaje, po stokroć, kilka lat później, z Marzenką.
“Na każdym zebraniu jest tak, że ktoś musi zacząć pierwszy”. To ja jadę na początek, to nie jest najbarwniejsze wspomnienie, ale większość wspomnień z Adasiem musiałabym mocno cenzurować.

Marrakesz. Stolica Orientu, największy na świecie arabski bazar, szaleństwo zapachów, dźwięków, obrazów. A w tym my – grupa dziennikarzy. Wiadomo, jesteśmy na służbie, więc nie targujemy się, nie kupujemy, ale, jak to Polacy, szukamy piwa. Oczywiście Adaś, swoim szóstym zmysłem, znajduje jedyny hotel w mieście, który serwuje ten trunek. Pijemy piwo na tarasie z widokiem na Jemaa el-Fnaa, potem zwiedzamy dalej. W kolejnym rijadzie, ja jedną ręką notuję, drugą robię zdjęcia. Jestem człowiekiem słowa, więc notes jest dla mnie ważniejszy niż aparat. Ale jednak ta lustrzanka, którą, jak się właśnie zorientowałam w autokarze, zostawiłam na murku w rijadzie, gdzie siedzieliśmy z Adasiem i gadaliśmy, jest warta majątek. Wtedy Adaś, niczym Napoleon, zatrzymuje w biegu autokar, błyskawicznie biegnie do rijadu i awanturą odzyskuje aparat od stróżującego marokańczyka, który już sobie go przywłaszczył. W podziękowaniu długo w nocy pijemy whisky na plaży, nad Atlantykiem i rozmawiamy o tym, że warto zrobić branżowy magazyn. Ta idea się udaje, po stokroć, kilka lat później, z Marzenką.... Collapse
... Toggle this metabox.
Sławomir Bawarski napisał/a 10 lutego 2023 o 08:12
W imieniu naszego Stowarzyszenia Dziennikarzy Podróżników Globtroter, którego Adaś był aktywnym i zasłużonym członkiem niemal przez 30 lat, pożegnanie napisał Prezes Sławek Bawarski: Był - a serce prosi, by pisać jest - wyjątkowo inteligentnym dziennikarzem. Jego nadzwyczajne poczucie humoru i "cięty" język powodowały zawsze uśmiechy nie tylko znajomych. Adam niczym członek przedwojennej bohemy lubił nocne Polaków rozmowy. Wyjątkowo towarzyski, przyciągał do siebie z roku na rok coraz większe grono znajomych. Poznałem Adama prawie 30 lat temu na wycieczce, którą „Globtroter” zorganizował w góry Świętokrzyskie. Wystartowaliśmy o godzinie ósmej rano, a już o 8.15 Kolega Adam wyjął "bajeczny" płyn i trawestując poetę Kochanowskiego powiedział do mnie "czy znał kto kiedy redaktora trzeźwego" i sam odpowiedział - wywołując burzę śmiechu - "taki nie uczyni dla Polski niczego dobrego". Redaktor Adam Gąsior widywany był wszędzie, nie było konferencji czy spotkania turystycznego, na których nie zabrał by głosu. W bardzo szybkim czasie stał się nie tylko osobą rozpoznawalną, lecz także wielce znaczącą w środowisku. Miał wiele lat "chudych", a teraz, kiedy fortuna go polubiła, gdy miał setki planów, założył Rodzinę i doczekał się cudownej Córeczki Zosi, zły los dał o sobie znać. Adamie będziemy o Tobie pamiętali, choć wino będzie miało zupełnie inny smak,... Dowiedz się więcej
W imieniu naszego Stowarzyszenia Dziennikarzy Podróżników Globtroter, którego Adaś był aktywnym i zasłużonym członkiem niemal przez 30 lat, pożegnanie napisał Prezes Sławek Bawarski:

Był - a serce prosi, by pisać jest - wyjątkowo inteligentnym dziennikarzem. Jego nadzwyczajne poczucie humoru i "cięty" język powodowały zawsze uśmiechy nie tylko znajomych. Adam niczym członek przedwojennej bohemy lubił nocne Polaków rozmowy. Wyjątkowo towarzyski, przyciągał do siebie z roku na rok coraz większe grono znajomych.

Poznałem Adama prawie 30 lat temu na wycieczce, którą „Globtroter” zorganizował w góry Świętokrzyskie. Wystartowaliśmy o godzinie ósmej rano, a już o 8.15 Kolega Adam wyjął "bajeczny" płyn i trawestując poetę Kochanowskiego powiedział do mnie "czy znał kto kiedy redaktora trzeźwego" i sam odpowiedział - wywołując burzę śmiechu - "taki nie uczyni dla Polski niczego dobrego".
Redaktor Adam Gąsior widywany był wszędzie, nie było konferencji czy spotkania turystycznego, na których nie zabrał by głosu. W bardzo szybkim czasie stał się nie tylko osobą rozpoznawalną, lecz także wielce znaczącą w środowisku. Miał wiele lat "chudych", a teraz, kiedy fortuna go polubiła, gdy miał setki planów, założył Rodzinę i doczekał się cudownej Córeczki Zosi, zły los dał o sobie znać.
Adamie będziemy o Tobie pamiętali, choć wino będzie miało zupełnie inny smak, bez Twojego towarzystwa.... Collapse
... Toggle this metabox.