Nasze wspomnienia

Dodaj swoje wspomnienie

 
 
 
 
 
 
Pola oznaczone * są wymagane.
Twój adres E-mail nie będzie opublikowany.
Wszystkie wpisy są moderowane. Zachowujemy prawo do ich edycji, usunięcia i nie publikowania wpisów.
Magdalena Pinkwart napisał/a 10 lutego 2023 o 09:08
“Na każdym zebraniu jest tak, że ktoś musi zacząć pierwszy”. To ja jadę na początek, to nie jest najbarwniejsze wspomnienie, ale większość wspomnień z Adasiem musiałabym mocno cenzurować. Marrakesz. Stolica Orientu, największy na świecie arabski bazar, szaleństwo zapachów, dźwięków, obrazów. A w tym my – grupa dziennikarzy. Wiadomo, jesteśmy na służbie, więc nie targujemy się, nie kupujemy, ale, jak to Polacy, szukamy piwa. Oczywiście Adaś, swoim szóstym zmysłem, znajduje jedyny hotel w mieście, który serwuje ten trunek. Pijemy piwo na tarasie z widokiem na Jemaa el-Fnaa, potem zwiedzamy dalej. W kolejnym rijadzie, ja jedną ręką notuję, drugą robię zdjęcia. Jestem człowiekiem słowa, więc notes jest dla mnie ważniejszy niż aparat. Ale jednak ta lustrzanka, którą, jak się właśnie zorientowałam w autokarze, zostawiłam na murku w rijadzie, gdzie siedzieliśmy z Adasiem i gadaliśmy, jest warta majątek. Wtedy Adaś, niczym Napoleon, zatrzymuje w biegu autokar, błyskawicznie biegnie do rijadu i awanturą odzyskuje aparat od stróżującego marokańczyka, który już sobie go przywłaszczył. W podziękowaniu długo w nocy pijemy whisky na plaży, nad Atlantykiem i rozmawiamy o tym, że warto zrobić branżowy magazyn. Ta idea się udaje, po stokroć, kilka lat później, z Marzenką.
“Na każdym zebraniu jest tak, że ktoś musi zacząć pierwszy”. To ja jadę na początek, to nie jest najbarwniejsze wspomnienie, ale większość wspomnień z Adasiem musiałabym mocno cenzurować.

Marrakesz. Stolica Orientu, największy na świecie arabski bazar, szaleństwo zapachów, dźwięków, obrazów. A w tym my – grupa dziennikarzy. Wiadomo, jesteśmy na służbie, więc nie targujemy się, nie kupujemy, ale, jak to Polacy, szukamy piwa. Oczywiście Adaś, swoim szóstym zmysłem, znajduje jedyny hotel w mieście, który serwuje ten trunek. Pijemy piwo na tarasie z widokiem na Jemaa el-Fnaa, potem zwiedzamy dalej. W kolejnym rijadzie, ja jedną ręką notuję, drugą robię zdjęcia. Jestem człowiekiem słowa, więc notes jest dla mnie ważniejszy niż aparat. Ale jednak ta lustrzanka, którą, jak się właśnie zorientowałam w autokarze, zostawiłam na murku w rijadzie, gdzie siedzieliśmy z Adasiem i gadaliśmy, jest warta majątek. Wtedy Adaś, niczym Napoleon, zatrzymuje w biegu autokar, błyskawicznie biegnie do rijadu i awanturą odzyskuje aparat od stróżującego marokańczyka, który już sobie go przywłaszczył. W podziękowaniu długo w nocy pijemy whisky na plaży, nad Atlantykiem i rozmawiamy o tym, że warto zrobić branżowy magazyn. Ta idea się udaje, po stokroć, kilka lat później, z Marzenką.... Collapse
... Toggle this metabox.