Agent na wyjeździe studyjnym jest w pracy – orzekł sąd

Erwan Hesry / Unsplash

Jeden z agentów Wezyra pojechał na study tour do Turcji i podczas zwiedzania jednego z hotelu uległ wypadkowi. ZUS odmówił mu przyznania renty, argumentując, że był to wyjazd wakacyjny, a nie służbowy. Agent poszedł do sądu i wygrał.

Study tour dla agentów to wyjazd służbowy – orzekł sąd apelacyjny w Lublinie. Konsekwencje takiego orzeczenia są ważne dla wszystkich biur podróży, oznacza ono bowiem, że podczas wyjazdu studyjnego pracownik lub właściciel biura podróży objęty jest przepisami prawa pracy. Czyli np. przysługuje mu dieta, jeśli organizator wyjazdu nie zapewnia wyżywienia, nie powinien być formalnie na urlopie, a jeśli ulegnie wypadkowi, zdarzenie to powinno być traktowane jako wypadek przy pracy.

ZUS uznał wyjazd studyjny za wakacje

Do zdarzenia, które było podstawą do wytoczenia sprawy ZUS-owi doszło na wyjeździe studyjnym do Turcji z Wezyrem. Agent, który poślizgnął się na plamie oleju i złamał kość udową. Orzeczono niepełnosprawność, czeka go rehabilitacja, musiał zawiesić działalność biura. Odmówiono mu też przyznania renty powypadkowej i odszkodowania, ZUS uznał bowiem study tour za prywatne wakacje.

Ponad dwuletnia sądowa batalia z ZUS-em dobiegła już końca. Sąd apelacyjny w Lublinie przyznał rację agentowi, który wytoczył sprawę uważając, że odmowa przyznania renty jest bezpodstawna. Według ZUS, study tour był zwykłym wyjazdem wakacyjnym, a co za tym idzie, zdarzenie, do którego doszło w hotelu, nie było wypadkiem przy pracy.

Agent na study tour jest w delegacji

„W zapadłym wyroku okazuje się, że taki wyjazd jest w pełni służbowym wyjazdem, podlegającym pod rygory wyjazdu delegacyjnego. Osoba taka jest na delegacji, czyli pozostaje w stosunku pracy, jest w godzinach pracy. Nie wchodząc w szczegóły konkretnej sprawy stwierdzić należy, że wysyłając pracownika na tzw. study toury wysyłamy pracownika do pracy i nie ma tu znaczenia, czy zwiedza hotele, restauracje czy jest na wieczorze regionalnym” – napisał na swojej stronie na Facebooku Marek Kamieński, biegły sądowy w zakresie turystyki i sportu.

„Ucinają się zatem wszystkie rozważania, czy dawać musimy 3-4 dni urlopu na siedem dni wyjazdu, czy płacimy ½ ¾ opłaty za wyjazd. W mojej ocenie pracownik jest w delegacji służbowej i należą mu się wszystkie uprawnienia z tego tytułu, łącznie z dietą. Jak wiemy, nie ma precedensów w wyrokach, ale rozstrzygnięcie tego procesu jest dla branży turystycznej przełomowe, zarówno dla biur agencyjnych jak i organizatorów. Nie ukrywam, że sam w swojej działalności gospodarczej miałem wątpliwości, czy wysyłany pracownik jedzie na wakacje, czy do pracy, teraz chyba takie wątpliwości przestały istnieć (do następnych procesów ?)” – czytamy w komentarzu Marka Kamieńskiego.