Wizz Air: będziemy zawsze tańsi niż konkurencja. Nasz model jest idealny na czas kryzysu

Robert Carey, prezes Wizzaira
Robert Carey, prezes Wizz Air / fot. materiały prasowe

Nadchodząca recesja to szansa na zwiększenie udziału w rynku. Wojna w Ukrainie to sprawa polityczna, wobec której przewoźnik nie zajmuje stanowiska. Polska to jeden z najważniejszych rynków, na których przewoźnik chce się rozwijać i masowo zatrudniać ludzi. Lotnisko w Radomiu to oferta uzupełniająca, która traktowana jest ostrożnie. Menedżerowie Wizz Air o swojej wizji rozwoju biznesu, o decyzjach podjętych i o tych, które trzeba będzie podjąć.

Wizyta w centrum treningowym Wizz Air i w centrali firmy w Budapeszcie daje możliwość zajrzenia za kulisy biznesu, który tworzy węgierska firma i zależne od niej spółki w Abu Zabi, Wielkiej Brytanii oraz – ostatnio – na Malcie. Znajdujący się kilka minut od lotniska w Budapeszcie hangar mieści w sobie cztery symulatory lotów Airbusami oraz model do ćwiczeń awaryjnego lądowania i ewakuacji. Każdy, kto chce pracować czy to jako pilot czy jako członek załogi pokładowej Wizz Air musi albo przejść tu szkolenie albo zdać wewnętrzne testy.

Symulator Airbus Wizzair
Symulator Airbusa w centrum szkoleniowym Wizz Air w Budapeszcie / fot. MM

Z Wizz Air odejdziesz tylko raz w życiu

Obecnie przewoźnik zatrudnia łącznie 6,5 tys. pilotów i stewardes i dalej masowo rekrutuje. Jednym z krajów, w których zapotrzebowanie jest największe, jest Polska. W ciągu najbliższych 12 miesięcy Wizz Air chce zatrudnić kolejnych 300 załogantów, najchętniej bazujących w Gdańsku, ale też w Katowicach. Jednak kto się zatrudni, może zwolnić się z firmy tylko raz w życiu. Nie ma drogi powrotnej do „landrynkowych” barw dla tych, którzy zdecydują się odejść.

„Taka jest polityka firmy. Ma swoje korzyści – każdy, kto planuje odejście zastanowi się nad tym dwa razy. Wyjątkiem były czasy covidu – zwolniliśmy wtedy 19 proc. kadry i ci, którzy chcieli potem wrócić, mieli taką możliwość przez rok. Prawie wszyscy się na to zdecydowali” – mówi Andras Rado, Senior Recruitment Manager w Wizz Air.

Lato pod znakiem wysokiego popytu i wcześniejszych rezerwacji

Choć przewoźnik masowo rekrutuje i planuje rozwój floty – plan na dekadę to zwiększenie jej do liczby 500 maszyn – utrzymuje, że nisko-kosztowa działalność to nadal recepta na biznesowy sukces. Czy rosnące ceny, inflacja, widmo recesji i koszty paliwa lotniczego zakończą rozwój w tym modelu? Według prezesa Wizz Air, Roberta Careya, jest wręcz przeciwnie.

„Nie chodzi o to, żeby bilety były obiektywnie tanie, lecz o to, żeby były najtańsze z dostępnych na rynku. A w tym jesteśmy najlepsi, ponieważ trzymamy reżim kosztów” – wyjaśnia.

Jak mówi Robert Carey, lato było jeszcze łaskawe dla turystyki lotniczej. „Popyt rozwijał się stopniowo, zaczął się od niższego poziomu, ale już do kwietnia zrównał się z naszymi wynikami sprzed pandemii. W Polsce sprzedaż była bardzo dobra przez całe lato. Widać było, że pasażerowie chcieli powrócić do podróżowania.”

Przedłużyło się też okienko rezerwacyjne – klienci rezerwowali od sześciu do ośmiu tygodni przed wylotem. Na zimę rezerwacje pojawiają się jeszcze wcześniej.

Klient nadal wydaje, a Wizzair zarabia na dodatkach

„Nie widzimy jeszcze wpływu nadchodzącej recesji na rynek. Klienci nadal chcą podróżować, rezerwują bilety na jesień i zimę. Jest jednak jeszcze dość wcześnie, mamy koniec sierpnia, więc zobaczymy, co będzie dalej. Uważam natomiast, że model nisko-kosztowy jest bardzo odporny na niekorzystne warunki biznesowe, ponieważ gdy one zmieniają się na gorsze, klienci szukają najtańszych opcji. A my właśnie na tym opieramy biznes – na tym, żeby dać najniższą możliwą cenę” – dodaje Robert Carey.

Według Evelin Jeckel, Network Officer Wizz Aira, pasażerowie nie zaczęli jeszcze zaciskać pasa, a wręcz przeciwnie – chętniej decydują się na kupowanie dodatkowych opcji, z których przewoźnik uzyskuje obecnie ponad 50 proc. przychodu. Sam bilet może jest najtańszy, ale za możliwość podróży w komfortowych warunkach, z rejestrowanym bagażem, możliwością wyboru siedzenia, priorytetową odprawą, check-inem na lotnisku, trzeba dopłacić. Co ciekawe, widmo recesji nie sprawiło, że pasażerowie zaczęli oszczędzać. Obecnie, po pandemii, najchętniej wybieranymi dodatkami jest priorytetowa odprawa oraz możliwość wyboru miejsca.

Evelin Jeckel, network officer w Wizzairze
Evelin Jeckel, network officer w Wizz Airze / fot. MM

“Konkurencja będzie musiała ciąć ceny i połączenia”

„Model taniego przewoźnika nie polega na tym, żeby bilety były cały czas absurdalnie tanie. Legendarne już ceny 9,99 euro prawdopodobnie przejdą do historii, zresztą one są raczej zabiegiem marketingowym, sposobem promowania nowych połączeń, bądź dopełniania obłożenia. Natomiast w całym modelu taniego latania chodzi o to, żeby zaoferować najniższą cenę na rynku, ale jednocześnie taką, która pozwala utrzymać rentowność. Oczywiście, aby zareagować na inflację i ceny paliwa, musimy podnosić ceny. Jednak nasz cel jest taki, żeby być tak efektywnym, jak tylko się da, żeby podwyżki były jak najmniejsze i żeby pozostać konkurencyjnymi na rynku” – wyjaśnia Robert Carey.

Co oznacza w praktyce kosztowy reżim narzucony przez Wizzair? Między innymi zredukowanie obsługi posprzedażowej do minimum. Klient kontaktuje się z przewoźnikiem niemal wyłącznie przez internet – formularz na stronie albo aplikację – i cierpliwie czeka na odpowiedź. Ci, którzy chcą dzwonić, muszą liczyć się z wysokimi kosztami połączenia z wiecznie zajętą infolinią. Przewoźnik nie zamierza rezygnować z tej polityki, a jednocześnie planuje ekspansję na rynku.

Robert Carey, prezes Wizzair
Robert Carey, prezes Wizz Air / fot. materiały prasowe

„Zamierzamy rosnąć i inwestować, ale nadal utrzymywać ceny poniżej tych, które są dostępne u konkurencji. Grunt to utrzymywać niską bazę kosztów. Wtedy inni muszą obniżyć swoją cenę, żeby zachęcić klientów, ale przez to – obniżyć podaż. A my będziemy na wygranej pozycji w tych nowych warunkach ekonomicznych. Jak na ironię, w trudnym otoczeniu biznesowym – przy drogich paliwach i inflacji – model nisko-kosztowy pomoże nam rozwijać się szybciej niż innym przewoźnikom” – dodaje.

Loty do Moskwy zawieszone, ale nie z powodu wojny

Szukając kolejnych kierunków latania z Polski Wizzair przygląda się krajom Bliskiego Wschodu, przede wszystkim: Arabii Saudyjskiej i Abu Zabi. Firma chciałaby uruchomić połączenia do Turcji, jednak ograniczają ją regulacje i umowy bilateralne między obydwoma krajami – na otwieranie nowych połączeń zgodę muszą wyrazić narodowi przewoźnicy. Wśród kierunków wakacyjnych, które według Evelin Jeckel mają największy potencjał rozwoju w przyszłym sezonie, znajduje się Grecja, Bułgaria i Chorwacja.

Prezes firmy odniósł się do reakcji opinii publicznej na otwarcie połączenia przez Wizz Air Abu Dhabi do Moskwy. Co prawda, połączenie zostało zawieszone, ale nie stało się to na skutek zapowiadanego bojkotu konsumenckiego ani grożących Wizz Airowi sankcji.

„Decyzję o otwarciu i zawieszeniu połączenia podjęła spółka Wizzair Abu Dhabi, w której Wizzair Hungary ma mniejszościowe udziały. Połączenie zostało zawieszone do końca października z przyczyn technicznych. Mieliśmy problem z pozyskaniem części zapasowych do maszyn, ze względu na sankcje wobec Rosji. Po prostu implementacja tego połączenia była trudniejsza niż się spodziewaliśmy. To są decyzje czysto biznesowe, nie polityczne. Jesteśmy bezstronni politycznie i nie opowiadamy się po żadnej ze stron” – wyjaśnił Robert Carey.

Model do szkoleń ewakuacji
Model do szkoleń ewakuacji / fot. MM

Być może loty wakacyjne z Radomia, ale nie kierunki biznesowe

Również decyzję o ewentualnym otwarciu połączeń z Radomia Wizz Air traktuje w kategoriach wyłącznie biznesowych. Odnosi się do inwestycji ostrożnie, a obawy związane są przede wszystkim z faktem, że lotnisko jest nowe, nieprzetestowane i nieskomunikowane ze stolicą za pomocą szybkiej kolei. Z tego względu oczekuje korzystnej oferty cenowej ze strony postu lotniczego – oferty, która przebije obowiązujący oficjalnie cennik w Modlinie. Chwali za to sam nowy terminal w Radomiu i jakość jego wykonania.

„Radom to dla nas uzupełniająca oferta, nie przeniesiemy tam całego ruchu z Lotniska Chopina i nie można nas do tego zmusić. Lotnisko jest nowe i ładne, ale nadal długo się tam jedzie z Warszawy. To może być dobre dodatkowe wsparcie, szczególnie, że powinno być tańsze niż Modlin, który jest portem przetestowanym i funkcjonującym. Nie mamy obaw związanych z infrastrukturą w Radomiu, raczej z dostępnością i z tym, że jest to nowy obiekt. Zdecydowanie przyjrzymy się tej opcji, gdyż dla nas każda możliwość rozwoju w Polsce jest ważna. Być może otworzymy z Radomia niektóre kierunku wakacyjne, bo biznesowe raczej tam nie zadziałają” – wyjaśnia Evelin Jeckel.

Lądowanie na lotniku Malpensa w symulatorze lotów
Lądowanie na lotniku Malpensa w symulatorze lotów / fot. MM

Niepewne prognozy na zimę i walka o stabilność siatki połączeń

Celem na przyszły sezon jest również uniknięcie zakłóceń w postaci odwoływania planowanych połączeń w środku lata. Jak tłumaczy Robert Carey, przewoźnik chce poprawić efektywność i zapanować nad zamieszaniem w siatce połączeń.

„Latem 2022 w końcu zdjęliśmy z planu te loty, które były często odwoływane. Uważam, że sytuacja się uspokoi i zimą nie będzie już zagrożenia, że trzeba będzie odwoływać loty na taką skalę, z jaką mieliśmy do czynienia latem. Sądzę, że środowisko będzie bardziej stabilne, choć oczywiście nie mamy kryształowej kuli i wszystkiego nie przewidzimy” – mówi Robert Carey.

„Przed nami pewno trudny czas. Mamy dużo czynników ryzyka: inflację, rosnące koszty paliwa, wizja recesji. To wszystko są wyzwania, którym trzeba sprostać w krótkoterminowej perspektywie. Na plus można zaliczyć to, że ludzie nadal chcą podróżować i pokazują to w dość konsekwentny sposób. Naszym zadaniem jest wykorzystać ten fakt w jak najbardziej efektywny sposób. Nie jestem przekonany ani o tym, że sezon zimowy będzie dobry ani o tym, że będzie zły. Jestem jednak pewien, że w dłuższej perspektywie czasu sprawy potoczą się dla nas korzystnie.”