Hotelarze liczą na otwarcie w lutym. Lockdown to utrata nie tylko pieniędzy, ale i zdrowia

Konsekwencje społeczne i zdrowotne zamknięcia gospodarki i aktywności – to według dr Pawła Grzesiowskiego potencjalny argument, którym powinna posługiwać się branża w negocjacjach z rządem w sprawie otwarcia turystyki. Polska Izba Hotelarzy zapewnia, że obiekty horeca są gotowe do bezpiecznego wznowienia działalności i liczą, że nastąpi to w lutym. Wszyscy podkreślają wagę odpowiedzialnego wdrożenia protokołów sanitarnych.

„Porozmawiamy dziś między innymi o kwestii odmrażania gospodarki, którą premier Morawiecki zapowiedział na luty. Bardzo mocno wierzymy, że to nastąpi. Protokół sanitarny, stworzony przez nas przy współpracy praktykami i lekarzami, jest gotowy do zaprezentowania. Mamy też przeanalizowaną korelację między ruchem turystycznym a ryzykiem zarażenia się wirusem SARS-COV2” – powiedział prezes PIH Marek Łuczyński podczas konferencji prasowej zorganizowanej przez izbę w Świeradowie-Zdroju, wspólnie z samorządowcami górskich gmin turystycznych i lekarzami zaangażowanymi w konsultacje bezpieczeństwa sanitarnego dla turystyki.

Odpowiedzialnie wznawiać działalność

Jak wynika z danych podanych przez PIH, do tej pory na skutek zamrożenia działalności pracę straciło 40 tys. osób pracujących w hotelarstwie. Jeśli otwarcie nie nastąpi w przewidywanym lutowym terminie, ta liczba może wzrosnąć do 100 tys.

„Potrzebujemy otwarcia odpowiedzialnego: każdy z hotelarzy bierze pełną odpowiedzialność za otwarcie swojego obiektu. Uważamy, że hotelarze zostali bez żadnej pomocy. Część z nich nie ma innego wyjścia niż otwierać się już teraz, jeszcze przed zmianą rozporządzeń w tej sprawie” – mówił Marek Łuczyński.

Obecny na konferencji immunolog Paweł Grzesiowski uważa, że są szanse, by stopniowo zacząć realizować działania w poszczególnych branżach, pod warunkiem doskonałego przygotowania od strony bezpieczeństwa.

„Wirus jest i nie zniknie z globu tak szybko, jak byśmy sobie życzyli. Być może potrwa to nawet kilka lat. Musimy nauczyć się jakoś funkcjonować. Dziś wiele osób nie wytrzymuje już psychicznie tego co się dzieje. Ale wznowienia działalności nie oznacza, że będziemy mogli funkcjonować tak jak kiedyś i zupełnie zapomnieć o wirusie. W zamkniętych, małych salach zawsze łatwiej się zarazić, trzeba szukać nowych rozwiązań, spotykać się w dużych pomieszczeniach i na otwartej przestrzeni” – mówił.

Nie idźmy drogą przywilejów dla zaszczepionych

Według niego w społeczeństwie nie ma przyzwolenia na „segregację” ludzi na tych, którzy są zaszczepieni albo przebyli już chorobę i na pozostałych oraz na obdarzanie przywilejami którejś z tych grup. A nawet jeśli, to papierowe zaświadczenie jako „glejt” nie byłoby skutecznym rozwiązaniem, gdyż już dziś na rynku dostępne są fałszywki.

„Trzeba będzie raczej postawić na szybkie testy z wynikiem dostępnym w ciągu 15 minut, przywrócić w społeczeństwie poczucie bezpieczeństwa oraz zadbać o nie. Na wiosnę mieliśmy mniej zarażeń, więc łatwiej było ochronić przed nimi obiekty. Dziś wirus głębiej spenetrował społeczeństwo, dlatego trzeba o wiele większej ostrożności” – dodał.

Rozmawiać z rządem o zdrowiu, nie o pieniądzach

Według Pawła Grzesiowskiego: „cofnięcie obostrzeń nie będzie łatwe przy obecnym składzie w rządzie, który bardziej kieruje się lękami niż konkretnymi danymi. One są obecnie dość optymistyczne, ale rząd chyba w to nie wierzy, skoro utrzymuje lockdown.”

Ekspert uważa, że aby osiągnąć konkretne rezultaty, branża turystyczna powinna zmienić strategię w rozmowach ze stroną rządzącą i przesunąć ciężar argumentacji z aspektu ekonomicznego na zdrowotny. Chodziłoby o dwa obszary: wykorzystanie bazy uzdrowiskowej na rzecz ogromnej rzeszy osób wymagających rehabilitacji po przebyciu Covid-19 oraz uwypuklenie zdrowotnych kosztów samego lockdownu.

Uzdrowiska mogłyby rehabilitować rzesze ozdrowieńców

„Wątek turystyki rehabilitacyjnej post-covid to obszar ogromny. Można szacować, że w Polsce mamy już około 5 mln ludzi, którzy mogli przejść Covid-19. Co najmniej 10 proc. osób, które chorowały pełnoobjawowo potrzebuje pomocy rehabilitacyjnej już teraz. Są to zabiegi od najprostszych ćwiczeń aż po skomplikowaną rehabilitację w zakresie neurologicznym. To jest ogromny obszar najrozmaitszych problemów, łącznie z psychologicznymi. Uważam, że przy otwarciu branż trzeba poruszać argumenty społeczne, a nie ekonomiczne, bo one nie trafiają do rządzących. Zawsze zadziała kontrargument, że zdrowie jest ważniejsze niż pieniądze. A więc to właśnie do zdrowia trzeba się odwoływać” – mówił Paweł Grzesiowski.

Ten punkt widzenia podzielił Jacek Tulimowski, jeden z autorów protokołu sanitarnego przygotowanego dla PIH. Według niego Covid-19 trzeba traktować w kategoriach choroby przewlekłej.

„Osobiście znam kilka osób, które od nowa uczą się mówić po Covid-19 i wymagają pilnej rehabilitacji. Trzeba dojść do porozumienia z NFZ – bo nie można w tym zakresie stworzyć oferty wyłącznie komercyjnej. Nie można dzielić ludzi na tych, którzy mogą i nie mogą się leczyć z powodu sytuacji ekonomicznej” – podkreślił.

Lockdown naraża zdrowie społeczeństwa

Zwrócił też uwagę na zdrowotne koszty lockdownu, o których prawie wcale się nie mówi. Zapisy do poradni psychiatrycznych na terminy za trzy miesiące świadczą według niego o kondycji społeczeństwa wywołanej obecną sytuacją.

„Jeśli 100 tys. osób ma problemy z powodu utraty pracy, to tak naprawdę z ogromym obciążeniem mierzy się o wiele więcej ludzi, bo trzeba brać pod uwagę rodziny tej rzeszy ludzi. Z brakiem możliwości zarobkowania często wiążą się problemy psychologiczne, a to z kolei jest to permanentny stres dla całych rodzin” – zauważa Jacek Tulimowski.

Turystyka nie wpływa na transmisję

Podczas konferencji poruszono również temat transmisji wirusa spowodowany przez turystykę. Problem ten omówił Grzegorz Sokoliński z LOT w Szklarskiej Porębie, odnosząc się do badań amerykańskich, przywołanych przez rząd podczas ogłoszenia tzw. 100 dni solidarności.

„Te badania zostały przeprowadzone pomiędzy połową marca a początkiem maja na podstawie danych od użytkowników smartfonów. Chcieliśmy zatem zobaczyć, jak to wygląda w Polsce na podstawie podobnych danych. Sprawdziliśmy zatem, jak duża populacja odwiedziła Karkonosze latem i w jaki sposób przełożyło się to na wzrost zakażeń” – relacjonował Grzegorz Sokoliński.

Jak wynika z przytoczonych przez niego badań, między 1 lipca a końcem września w rejonie Karkonoszy i Gór Izerskich przebywało około 3 mln turystów. Wystąpiło w tym okresie 88 przypadków zarażenia się wirusem, z czego połowa nastąpiła już po uruchomieniu szkół.

„Przy tak wielkiej masie osób, które przebywały na naszym obszarze nie da się stwierdzić korelacji między pobytem turystów a wzrostem liczby zarażonych. Zawdzięczamy to wprowadzonym już wiosną procedurom sanitarnym, które w branży hotelowej były przestrzegane.

Według Grzegorza Sokolińskiego, wyniki przeprowadzonych w USA badań zostały zaprezentowane przez polski rząd wybiórczo – w przygotowanych materiałach pojawiła się jedna tabela, w której faktycznie na górze znajdują się hotele i restauracje. Jednak w tym samym badaniu podany wskaźnik transmisji wirusa dla hoteli został oszacowany na mniej niż jeden, zaś dla innych placówek dziś otwartych w Polsce – powyżej jednego.

“Otwierajcie hotele, nie dajcie się zastraszyć”

Na spotkaniu poruszono też pewne aspekty prawne związane z lockdownem i akcją obywatelskiego nieposłuszeństwa zainicjowanej przez branżę HoReCa. Członek PIH, prawniczka Anna Coban podkreśliła, że PIH w pełni popiera otwieranie hoteli. Przywołała wyrok WSA w Opolu, oraz 20 innych wyroków sądów administracyjnych z całej Polski potwierdzających tezę, że otwieranie działalności przez przedsiębiorców nie jest naruszeniem prawa.

„Rozporządzenia wydane przez Radę Ministrów nie mają mocy prawnej. Nie ma dziś przepisów nakładających odpowiedzialność karną na przedsiębiorców prowadzących działalność. Nie dawajcie się zastraszyć, zgłaszajcie się do nas z pytaniami natury prawnej – na wszystko odpowiemy, rozwiejemy wątpliwości związane z prowadzeniem działalności. Policja i sanepid wykonują jedynie działania kontrolne. Nie można im utrudniać wizyt, trzeba ich wpuścić, przedstawić protokoły sanitarne, wszystko pokazać i odmówić przyjęcia ewentualnego mandatu. Sprawa trafi wtedy do sądu, a ten uchyli nałożoną karę” – wyjaśniała Anna Coban.

Pomoc według PKD sprzeczna z konstytucją?

Przypomniała też, że PIH rozpoczęła akcję pozwów indywidualnych składanych w sądach przez hotelarzy przeciwko Skarbowi Państwa.

„Po analizie tarczy PFR i tarczy 6.0 okazało się, że niewielka część firm z branży horeca jest w stanie otrzymać wsparcie. Te firmy są już na skraju wytrzymałości, pozwy są jedynym sposobem na to, by otrzymały jakąkolwiek pomoc. W pozwie indywidualnym przedsiębiorca może domagać się odszkodowania w pełnej wysokości: za stratę i utracone korzyści. Przygotowaliśmy również sprzeciw wobec uzależnienia pomocy dla firm od deklarowanych w ewidencjach kodów PKD. Uważamy, że to narusza konstytucyjne uprawnienia przedsiębiorców” – powiedziała.

Protokoły sanitarne warunkiem, by nie odpowiadać karnie

Paweł Grzesiowski przypomniał, że istnieje odpowiedzialność przedsiębiorców z tytułu ustawy o chorobach zakaźnych i dlatego tak ważne jest wdrożenie protokołów sanitarnych.

„Trzeba móc udowodnić, że dany ośrodek jest bezpieczny i nie naraża nikogo na możliwość zachorowania. Obowiązuje nas wszak ustawa o chorobach zakaźnych, więc podstawa prawna do postępowania represyjnego jest. Trzeba więc udowodnić, że hotel podjął wszystkie możliwe środki, aby zapobiec zakażeniom. W razie pozwu to biegli będą oceniać, czy obiekt nie naraził nikogo na niebezpieczeństwo. Hotelarze mogą więc znaleźć się w bardzo trudnej sytuacji, bo na podstawie ustawy z roszczeniem mogą wystąpić prywatne osoby. Zachęcam przede wszystkim do tworzenia procedur bezpieczeństwa i do przestrzegania ich” – przypomniał.

Anna Coban powiedziała, że z jej doświadczenia wynika, iż wszyscy przedsiębiorcy, którzy zdecydowali się przyłączyć do akcji przestrzegają odpowiednich procedur i dlatego są w stanie uniknąć odpowiedzialności karnej.

„Do dnia dzisiejszego nie ma żadnego wyroku sądu z naruszeniem ustawy o chorobach zakaźnych. Z doktryny wynika, że przy zachowaniu reżimu sanitarnego, dystansu, dezynfekcji i noszenia maseczek – możliwa będzie ekskulpacja z ewentualnej odpowiedzialności karnej. Już jakiś czas trwa nieposłuszeństwo obywatelskie, ale do tej pory nie słyszymy, żeby ktoś zdecydował się pociągnąć do odpowiedzialności karnej przedsiębiorstwa” – dodała na prośbę naszej redakcji o głębsze odniesienie się do problemu poruszonego przez dra Pawła Grzesiowskiego.

“Miasta duchów” w miejsce kurortów turystycznych

Ostatnią część konferencji poświęcono sytuacji w gminach górskich, które w całości cierpią na zlikwidowaniu ferii zimowych.

„Kurorty turystyczne zmieniły się w miasta duchów. Rządzący zamykają całe regiony, ludzie nie mają tu z czego żyć i to się przekłada wprost na stan zdrowia całego społeczeństwa, zarówno psychicznego jak i fizycznego” – podkreślał Marek Łuczyński.

Radosław Jęcek, burmistrz Karpacza, podkreślił, że mimo wprowadzenia „tarcz” najmniejsi przedsiębiorcy nadal dokładają do utrzymania miejsc pracy.

„Przedsiębiorcy z branży turystycznej oczekiwali możliwości pracy w restrykcyjnym reżimie, który mamy przećwiczony. Gdy nastąpił lockdown, oczekiwali realnej pomocy. Rządzący powołują się w tym zakresie na tarczę 6.0, jednak w naszej ocenie jest bardzo dziurawa. Dobrym krokiem jest to, że kod PKD 55.20 zostanie do tej tarczy dodany, ale ta pomoc nadal nie będzie wystarczająca. Druga kwestia to tarcza finansowa PFR 2.0. Jedynym narzędziem dostępnym w ramach tego programu jest pozyskanie środków na pracownika. Przy wyznaczonym limicie i warunku utrzymania miejsc pracy to wychodzi 3 tys. zł miesięcznie na jedną zatrudnioną osobę, czyli poniżej kosztów płacy minimalnej. Już dzisiaj widać więc, że przedsiębiorcy cały czas dokładają do tego, żeby utrzymać miejsca pracy” – argumentował.

Bezrobocie w kurortach na poziomie 90 proc.

Roland Marciniak, burmistrz Świeradowa-Zdroju podkreślił, że sytuacja małych miejscowości utrzymujących się wyłącznie z turystyki zaczyna być tragiczna, gdyż sektor ten dawał zatrudnienie prawie wszystkim zawodowo aktywnym mieszkańcom.

„Sprzeciwiamy się temu, że nasze społeczeństwo nierówno ponosi konsekwencje koronawirusa. „Tarcze” nie patrzą na specyfikę miejscowości. Przykładowo, w stolicy naszego województwa setki przedsiębiorców mają zamknięte biznesy. Ale oni nie stanowią 90 proc. wszystkich firm działających we Wrocławiu. W miejscowościach takich jak Świeradów Zdrój nie ma możliwości przebranżowienia się i zmiany profesji. Nie ma gdzie znaleźć pracy, skoro prawie wszystkie firmy są zamknięte” – alarmował.

“Zima jest jeszcze do uratowania”

„Stosujemy się do wprowadzonych aktów prawnych, ale domagam się w imieniu wszystkich mieszkańców gmin turystycznych, żebyśmy solidarnie ponieśli koszty tej tragedii. Bo u nas bezrobocie sięga już 90 proc. Ta zima jeszcze jest do uratowania! Otwarcie klas 1-3 wytyczyło kierunek, testy nauczycieli pokazały, że jednak większość ludzi nie jest zarażona. Dobrze też, że ruszyła akcja szczepień i ona daje nadzieję na powrót do działalności. Ale my nie dotrzymamy końca szczepień, nie przeżyjemy z „tarcz”. W dużych miastach większość ludzi jednak jeszcze pracuje, więc prosimy o podanie pomocnej ręki w tej bezprecedensowej w czasach nowożytnych globalnej tragedii” – doał.

„Mam nadzieję, że branża horeca zostanie otwarta już w lutym. Jesteśmy gotowi na rozmowy z rządem, mamy przygotowane procedury. Prosimy też media o odpowiedni podkład społeczny, żeby ludzie przestali się bać. Dzień w dzień słyszymy tylko o zagrożeniu. Nie negujemy wirusa, ale trzeba nauczyć się z tym problemem odpowiedzialnie żyć” – podsumował Marek Łuczyński.

Hotelarska ściągawka dla rządu

Marzena Markowska

Redaktorka Naczelna portalu WaszaTurystyka.pl


POWIĄZANE WPISY

Privacy Preference Center