Bojan Baketa: w Polsce zostawiam serce i przyjaciół

archiwum Narodowy Ośrodek Informacji Turystycznej Republiki Chorwacji

Czuję wielką satysfakcję, że udało mi się pokazać Polakom to, co najlepsze i najpiękniejsze w Chorwacji – mówi w rozmowie z redaktorem naczelnym portalu WaszaTurystyka.pl, Bojan Baketa, odchodzący ze stanowiska 31 października dyrektor Narodowego Ośrodka Informacji Turystycznej Republiki Chorwacji.

Jak już pisaliśmy (czytaj TUTAJ), po ponad 16 latach pracy na stanowisku dyrektora Narodowego Ośrodka Informacji Turystycznej Republiki Chorwacji w Warszawie, odchodzi Bojan Baketa – jeden z bardziej znanych i lubianych dyrektorów narodowych ośrodków informacji turystycznej w Polsce. Oto zapis rozmowy, jak z nim przeprowadził podczas targów turystycznych w Nadarzynie, redaktor naczelny portalu WaszaTurystyka.pl, Adam Gąsior.

Adam Gąsior: Czy pamiętasz swoje początki pracy w Polsce?

Bojan Baketa: Oczywiście. Przyleciałem do Polski 1 lutego 2001 roku. Pamiętam to, jakby to było trzy dni temu, 16 lat szybko przeleciało.
Początki były trudne, nie znałem mentalności Polaków, waszej kultury, nie rozumiałem języka polskiego. Po trzech dniach chciałem wracać do Chorwacji, swojemu szefowi powiedziałem, że Polska to kraj pesymistyczny, rynek bez perspektyw. Nastroje wśród ludzi były kiepskie, wydawało mi się, że wszystkie najgorsze stereotypy o Polakach znajdują potwierdzenie. Zadawałem sobie pytanie: co ja tutaj będą robił?

AG: Im co się zmieniło, że zostałeś?

BB: Na szczęście, polecono mi do pracy Monikę (Marcinkiewicz – przyp. red.), która doskonale mówiła po chorwacku, mieszkała i pracowała przez jakiś czas w Chorwacji. Ona w tym pierwszym okresie była moją prawą ręką, moim umysłem. Wspólnie musieliśmy wszystko poukładać, życie biznesowe, osobiste, zdobyć pierwsze kontakty. Bardzo często – co wynikało z mojej nieznajomości języka polskiego i zwyczajów – wynikały z tego komiczne sytuacje. To wszystko sprawiało, że praca była dużym wyzwaniem.

AG: Opowiedz kilka słów o pierwszym biurze

BB: Nasze pierwsze biuro, to było dawne mieszkanie, na parterze w kamienicy na ulicy Chmielnej. Wszystko urządzaliśmy od początku. Za oknami przez prawie cały dzień grała nam orkiestra warszawska, przechadzały się tłumy warszawiaków, często nie można było spokojnie rozmawiać – tak było głośno. Po dwóch tygodniach jakoś udało nam się uprosić orkiestrę, żeby się przenieśli – fajnie grali, ale nie dało się pracować. Za to – choć nie rozumiałem jeszcze wszystkich słów – ich piosenki znałem prawie na pamięć. W tym biurze wytrzymaliśmy pięć lat. Potem stwierdziłem, że potrzebujemy normalnego biura z prawdziwego zdarzenia i przenieśliśmy się do biurowca na ulicę Koszykową. Niestety po pięciu latach budynek „szedł” do remontu, więc znowu się przenieśliśmy, tym razem na ulicę Nowogrodzką.

AG: Jaki miałeś pomysł na promocję Chorwacji w Polsce?

BB: Kiedy zastanawialiśmy się z Moniką, jaką strategię przyjąć, by pokazać Chorwację Polakom, okazało się, że mamy dwie możliwości działania. Mogliśmy całą pracę powierzyć jakiejś agencji lub domowi mediowemu albo robić wszystko samemu, bezpośrednio kontaktując się zarówno z biurami podróży, jak i z mediami.

Wybraliśmy tę drugą możliwość i na własnej skórze uczyliśmy się nawyków, zwyczajów branży turystycznej oraz branży dziennikarskiej, staraliśmy się poznać ich zalety i wady. Ale oczywiście, my się też cały czas uczyliśmy. Za zgodą centrali w Zagrzebiu zdobycie wszystkich kontaktów w Polsce wzięliśmy na siebie. Po 16 latach wiem, że to był słuszny wybór. Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że nasze starania zostały w Polsce docenione. Co więcej, bezpośrednie kontakty biznesowe bardzo często zamieniły się w wieloletnie znajomości a nawet przyjaźnie, które przetrwają na zawsze.

AG: Co było wtedy i teraz najważniejsze w Twojej Pracy?

BB: Praca w Polsce zawsze była fantastyczna. Na początku wszystko było dla mnie wyzwaniem, ale i w późniejszych latach zawsze stawiałem sobie wciąż nowe zadania, by jak najlepiej pokazać swój kraj Polakom. Fantastycznie było pokonywać barierę językową i nie tylko mówić coraz lepiej po polsku, ale i rozumieć sposób myślenia Polaków. To była dobra decyzja – nauczyć się języka polskiego.

Przez te 16 lat udało nam się zrobić „ewangelię” turystyki do Chorwacji. Jeśli zaś ktoś mnie pyta o liczbę study tourów dla dziennikarzy czy wyjazdów dla biur podróży, to odpowiadam: byliśmy pod tym względem hurtownią. Do tego trzeba dodać niezliczoną ilość spotkań, prezentacji w Polsce. Nigdy nie odmówiliśmy nikomu spotkania, by porozmawiać o Chorwacji. Odbyliśmy je chyba we wszystkich uczelniach w Polsce, na imprezach targowych, w organizacjach i instytucjach. Żadne spotkanie mnie nigdy nie nudziło.

AG: Co sprawiało największą satysfakcję?

BB: Miałem wielki zaszczyt promować swój mały, cudowny kraj przed olbrzymim audytorium anonimowych ludzi, przedstawicieli mediów, którzy albo o Chorwacji mieli mgliste wyobrażenie albo nigdy w niej nie byli. Wielu z nich wybrało się po raz pierwszy do Chorwacji, wielu ją na tyle polubiło, że często tam wraca. Na zachęcanie ludzi do odwiedzania Chorwacji zawsze miałem energię, motywację też.

AG: Możesz podać liczby obrazujące działalność Twojego biura?

BB: Nie chce się tutaj specjalnie chwalić, ale wspomnę, że przez 16 lat wysłaliśmy do Chorwacji ponad 500 dziennikarzy, zorganizowaliśmy ponad 120 study tourów, wystawialiśmy się na ponad 80 targach turystycznych.
Pod koniec mojego pierwszego roku pracy, w Chorwacji odnotowaliśmy 380 tys. gości z Polski, którzy wykupili ok. 2,5 mln noclegów. Jak na rynek, na którym Chorwacja do tej pory w ogóle nie inwestowała, to była wielka liczba. Mój ówczesny szef przewidywał już wtedy, że polski rynek ma wielkie perspektywy i za kilka lat będzie dla Chorwacji rynkiem wiodącym. Uważał, że fantastycznym osiągnięciem będzie przekroczenie po latach liczby 500 tys. turystów z Polski.

Niestety, w następnych dwóch latach nastąpił kryzys i spadek liczby gości z Polski nawet o 30 proc. Wiązało się to ze wzrostem cen w Chorwacji związanym z dążeniami do przystąpienia do Unii Europejskiej a jednocześnie z wielkim wzrostem wyjazdów Polaków do Egiptu, Tunezji i Turcji. U nas ceny poszły gwałtownie w górę i nie mogliśmy konkurować z tymi krajami. Pamiętajmy, że 60 proc. ruchu turystycznego z Polski, to były wyjazdy autokarowe. Reszta podróżowała własnymi samochodami, loty między naszymi krajami samolotami należały do rzadkości.
Mimo złych wyników przez trzy lata, byłem przekonany, że co prawda „ten pacjent zmarł klinicznie, ale niebawem się obudzi”. Mój szef, choć uśmiechał się w rozmowach ze mną, chyba nie wierzył w szybką poprawę sytuacji.

Tymczasem od 2005 roku Polacy zaczęli tłumnie wracać do Chorwacji i każdego roku wzrost ich liczby osiągał dwucyfrowy wynik. Podobnie jak wzrost liczby wykupywanych przez polskich turystów noclegów.
Coraz częściej musiałem tłumaczyć, co się stało, że Polacy, jak żaden inny naród, tak licznie zaczęli odwiedzać Chorwację. Nie można tego wytłumaczyć względami zarobkowymi ani handlowymi. Po prostu trafiliśmy w dobry moment z promocją Chorwacji i nigdy opowiadając o Chorwacji, nie kłamaliśmy.
W 2012 roku liczba Polaków odpoczywających w Chorwacji przekroczyła 500 tysięcy.
W tym roku odnotowaliśmy prawie milion Polaków.

AG: Jakbyć w skrócie podsumował swoje 16 lat w Polsce?
BB: Jak zawsze, początki były trudne a misja, którą miałem do wykonania – impossible. Teraz, kiedy po 16 latach pracy żegnam się chwilowo z Polską, odczuwam wielką satysfakcję, że udało mi się pokazać to, co najlepsze i najpiękniejsze w moim kraju. Wydaje mi się, że moja praca nie wypadła źle.

Wracam do Chorwacji z wielkim smutkiem, bo opuszczam kraj, który pokochałem, trochę poznałem i darzę wielkim szacunkiem. Chwilowo opuszczam wielu przyjaciół, wiele bliskim mi osób, ale wiem, że serce swoje zostawiam to na zawsze, podobnie, jak zawarte tu przyjaźnie przetrwają na zawsze.

Rozmawiał: Adam Gąsior