Wakacje.pl żądają 20 mln zł od TUI Poland

Największy polski multi-agent turystyczny domaga się od TUI Poland wypłacenia ok. 20 mln zł po wypowiedzeniu przez tego ostatniego umowy. Podstawą do żądania ma być przepis kodeksu cywilnego, mówiący o tzw. świadczeniu wyrównawczym.

Wakacje.pl straciły umowę agencyjną z TUI Poland pod koniec 2018 roku. Jak informują nasze źródła, agent zażądał od touroperatora ok. 20 mln zł w ramach tzw. świadczenia wyrównawczego, które w określonych okolicznościach przysługuje mu po rozwiązaniu umowy.

TUI nadal czerpie korzyści?

Zgodnie z art. 764 kodeksu cywilnego, jeśli w czasie trwania umowy agent pozyskał nowych klientów lub doprowadził do istotnego wzrostu obrotów z dotychczasowymi klientami, a dający zlecenie czerpie nadal znaczne korzyści z umów z tymi klientami, to wtedy agent może się domagać świadczenia.

„Roszczenie to przysługuje agentowi, jeżeli, biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, a zwłaszcza utratę przez agenta prowizji od umów zawartych przez dającego zlecenie z tymi klientami, przemawiają za tym względy słuszności” – czytamy w ustawie.

Wezwanie do zapłaty, potem pozew

TUI Poland wymaga od agentów, aby ci przekazywali mu dane klientów, a potem wykorzystuje je we własnych procesach sprzedażowych. Prawnicy grupy Wirtualna Polska (właściciela Wakacje.pl) uznali, że istnieje podstawa do wypłacenia świadczenia i wystosowali do touroperatora wezwanie do zapłaty. Tak zgodnie z ustawą wygląda procedura, dopiero po niespełnieniu żądania przez touroperatora, sprawa trafia do sądu.

Ustawa określa też maksymalną kwotę, o jaką mogą ubiegać się Wakacje.pl. Nie może ona być wyższa niż wynagrodzenie agenta za jeden rok, obliczone na podstawie średniego rocznego wynagrodzenia uzyskanego w okresie ostatnich pięciu lat.

Prawnicy związani z agentami i touroperatorami uważają, że udowodnienie zasadności takiego roszczenia w sądzie wyłącznie na podstawie ogólnej umowy agencyjnej może być bardzo trudne. „To pierwsza tego typu sprawa w turystyce. W sądzie będzie raczej ciężką batalią, której wynik ciężko przesądzić. W zapisach, które są podstawą roszczenia, ustawodawca posługuje się nieostrymi pojęciami, takimi jak np. istotny wzrost obrotów. To daje pewną dowolność interpretacyjną, szczególnie, gdyby zabrakło konkretnych ustaleń w umowie” – słyszymy od eksperta związanego z branżą.

Rezerwa w bilansie na roszczenie

Skąd przy niemożliwej do przewidzenia szansie wygrania sprawy wzięła się decyzja Wakacje.pl, by wstąpić na drogę prawną wobec swojego byłego partnera biznesowego? Zapytany o to prezes Dariusz Górzny nie chciał komentować sprawy.

Można domyślać się, że pojawienie się takiego roszczenia nie jest na rękę dla TUI Poland w okresie, gdy firma ma zamiar ogłosić sukces, jakim było wyjście na prowadzenie na polskim rynku (pod względem wielkości obrotów). Dla touroperatora bowiem – nawet jeśli proces byłby w dalszej perspektywie wygrany – sprawa może się odbić niekorzystnie na wynikach finansowych w roku 2019. Na roszczenia tego typu audyt przeważnie nakazuje bowiem przeznaczyć rezerwę, niezależnie od ich zasadności.

„Utworzenie rezerwy jest uzależnione od tego, kiedy będzie realizowane roszczenie. Może być ono kontestowane przez spółkę jako nienależne i w wówczas rozstrzygnięcie tego sporu przeważnie jest domeną sądu, a zatem może przesunąć konieczność ewentualnej wypłaty o znaczący okres. Oczywiście spółki, które prowadzą konserwatywne zasady księgowe, w ten czy w inny sposób powinny tworzyć rezerwę na takie roszczenie, albowiem, jak to się powszechnie mówi, sądy w Polsce są niezależne, a ich wyroki nieprzewidywalne.” – tłumaczy Juliusz Bolek, przewodniczący rady dyrektorów Instytutu Biznesu.

Koncern wart o 1,1 mld euro mniej

W korporacji takiej jak TUI Poland audytor najpewniej zaleci utworzenie rezerwy, co będzie oznaczało, że firma powinna bilans roczny sporządzać tak, jakby straciła ok. 20 mln zł. W 2018 roku touroperator wykazał oficjalnie nieco ponad 33 mln zł zysku. Nawet gdyby w 2019 zarobił o jedną czwartą więcej, to i tak połowę będzie musiał „uciąć” z wyników finansowych.

Czy taki cios na rynku, w który grupa TUI sporo zainwestowała, by – stosując dumpingowe ceny – wysforować się na pozycję lidera, spodoba się w centrali? Przypomnijmy, że akcjonariusze TUI AG nie mają ostatnio powodów do zadowolenia. W ciągu roku wartość akcji koncernu spadła aż o 10 euro, co oznacza obniżenie wartości całej firmy o ponad 1,1 mld euro.

W raporcie półrocznym za 2019 TUI poinformowało, że na rocznych wynikach finansowych zaważy uziemienie Boeingów 737 Max. W pierwszej połowie 2019 roku strata wyniosła 287,2 mln euro, czyli pogłębiła się o 36,4 proc. (z 210,6 mln euro w tym samym okresie 2018 roku). Po ogłoszeniu słabych wyników rocznych za 2018 koncern – podobnie jak jego konkurencja – tłumaczył się niekorzystną dla turystyki wyjazdowej pogodą. Ponadto, ostatnio zarząd TUI Deutschland ogłosił poważną redukcję zatrudnienia – pracę straci ok. 450 osób, głównie w siedzibie w Hanowerze.

Wyjście na pozycję lidera na polskim rynku i dobre prognozy na rok 2019 miały być zapewne osłodą dla gorzkiej pigułki, którą właściciele TUI przełykają patrząc na osiągnięcia finansowe firmy. 20 mln zł do tyłu może okazać się skazą na malowanym w Polsce obrazie sukcesu.

Prezes TUI Poland Marcin Dymnicki odmówił komentarza, dodając, że przebywa na urlopie.